niedziela, 22 listopada 2009

Rozdział 6. Strach, Uczucia...

                Naruto dostał zwolnienie ze Szpitala Konohy, ubrany i uzbrojony w kule wyszedł z budynku wraz z Sasuke obok niego. Blondyn nadal nie mógł się nadziwić, czemu jego towarzysz tak się o niego troszczy, ale dobrze mu tak było. Jest zupełnie tak, jak kiedyś… Kierowali się do mieszkania Naruto, bo przecież sam sobie nie poradzi.

                Blondyn właśnie otwierał drzwi swojego miejsca zamieszkania. Przekroczyli próg. Pomieszczenie było ciemne… i było czuć ramen. Naruto jako miłośnik tego dania nie mógł się obejść bez codziennej porcji. Panował tu straszliwy bałagan.
                - Hej, młotku, może byś tak mógł posprzątać od czasu do czasu? – odezwał się czarnowłosy, niebieskooki wystawił mu język.
                - Mam ważniejsze rzeczy na głowie niż sprzątanie.
Opakowania po ramen walały się po całej podłodze, były na niej też ubrania, zwoje… i tak dalej. Człowiek nie zdołałby wymienić tego wszystkiego.
                - No ale bez przesady…
                - Cicho bądź, draniu! Nikt ci nie kazał tutaj przychodzić! – fuknął Naruto
                - Jesteś światkiem dobroci mojego serca. Czuj się wyróżniony.
                - Taa… akurat…
                - Mówiłeś coś, młotku?
                - Tak! Między innymi to, że masz mnie tak nie nazywać! – brunet prychnął
                - Niemożliwe
                - Draniu…
Sasuke już nie kontynuował tej bezsensownej kłótni. Rozejrzał się po domu przyjaciela – był teraz w kuchni. Otworzył lodówkę.

                Naruto tymczasem postanowił trochę ogarnąć swój pokój. Nie to, że chciał, czy coś, tylko uznał, że skoro ma NIESPODZIEWANEGO ( z naciskiem na to słowo ) gościa to wypadałoby trochę posprzątać.
Czarnowłosy stanął w drzwiach pokoju blondyna trzymając w ręku karton.
                - Oi, Naruto, czemu pijesz… przeterminowane mleko? – potrząsnął owym przedmiotem. Naruto prychnął.
                - Nie powinno cię to interesować
                - Powinno! Wiesz, co może ci się stać jak-
Przerwał. Co on właściwie powiedział? Niebieskooki o mało nie upadł na glebę ze zdumienia. Kule potrafią być pomocne.
                - Znaczy… ja… eh… - brunet zająkał się
                - … Sasuke?
                - Kogo to obchodzi! – rzucił kierując się do kuchni
 Chłopak nadal stał jak wryty trzymając puste opakowanie ramen w ręku. Czy on się przesłyszał? A może świat wywrócił się do góry nogami? Potrząsnął głową i poklepał się kilkakrotnie po twarzy. No cóż, to nie był sen. Wyjaśnienie pozostało jedno: ma zwidy. Cokolwiek by je spowodowało. Może te halucynacje są spowodowane przez mleko właśnie? No skoro „osobiście” się pojawia w jego halucynacjach, to coś musi się za tym kryć. Pomyślał chwilę. Zaśmiał się z własnej głupoty. Przecież to jest niemożliwe. Więc to, co tutaj się wydarzyło… to było naprawdę…? Aż serce mu podskoczyło.

                - Głupek! – takim mianem naznaczył siebie brunet waląc pięścią o kuchenny blat – Jak mogłem powiedzieć coś takiego?
                - Ej! Nie niszcz mi mebli, draniu! – krzyknął Naruto z pokoju obok. Sasuke stanął jak wryty. Nie spodziewał się tego. Uśmiechnął się lekko do siebie. Postanowił wrócić do pokoju blondyna.
                - Bakasuke! – brunet będąc już w tym samym pomieszczeniu spojrzał się na niego pytającym wzrokiem – Tak, do ciebie mówię!
Uchiha rozejrzał się po pokoju.
                - No raczej nikogo innego tu nie ma.
                - Cicho bądź, draniu! A tak poza tym nie masz prawa niszczyć mi mebli.
Nastała niezręczna cisza. Naruto siedzący na łóżku aż kipiał ze złości.
                - Młotek – przerwał ciszę czarnowłosy, oberwał z poduszki prosto w twarz
                - Nie zwracaj się tak do mnie!
Sasuke zezłościł się.
                - Ty… - wziął poduszkę blondyna i cisnął ją z całej siły w jego stronę - … Usuratonkachi! - Niebieskooki oberwał boleśnie w brzuch.
                - To był cios poniżej pasa, Uchiha… - dodał łamiącym się głosem
                - Dla mnie to było nad. Niżej nie celowałem – zauważył brunet
                - Zamknij się! Wkurzasz mnie… - blondyn nadal trzymał się za bolący brzuch. Niby zwykła poduszka… ale czemu tak boli?
                - Oi, Naruto… to tylko poduszka
                - Powiedziałem zamknij się!
Tak, teraz był pewien. To pieczęć. To przez nią tak cholernie bolało. Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji. Więc dlaczego teraz…? Naruto nie miał siły by myśleć. Słabł z przeciągiem każdej sekundy. W końcu zemdlał.
              - Naruto? – czarnowłosy stał jak ten słup soli i przyglądał się całej tej dziwnej sytuacji. Szybko podbiegł do blondyna. Naprawdę stracił przytomność. Ale przez co? Sasuke położył przyjaciela na łóżku tak, aby jego głowa znajdowała się na poduszce. Zaciekawiła go ta sytuacja. Chciał dojść do tego, jak mogło się to zdarzyć. Przyłożył ucho do jego klatki piersiowej – oddychał. Odsunął koszulkę ukazując zarazem jego brzuch. Jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu. Jego pieczęć Jinchuuriki jaśniała czerwonym kolorem.
                - Więc to sprawka Kyuubi’ego… - szepnął do siebie Uchiha
Naruto zaczął w pewnym momencie przeraźliwie krzyczeć. Jakby…. z bólu? Z jego oczu zaczęly płynąć łzy.
                - Naruto?!
Sasuke przeraził się, po raz pierwszy nie wiedział, co ma robić. Potrząsnął przyjacielem, który miał teraz grymas bólu na twarzy. Nie budził się. Brunet zaczął nerwowo myśleć, co ma czynić dalej.
                - Naruto! Naruto! Oi, młotku! Obudź się
Lecz to nic nie dawało. Blondyn krzyczał nadal. A Sasuke nie mógł już tego słuchać. Pozostaje jedyne wyjście. Jak to go nie obudzi… to nie wie już, co ma robić dalej.

                Sasuke nie miał wyboru. Musiał to zrobić. Nabrał powietrze do płuc, aby potem je powoli wypuścić. Nachylił się nad blondynem. Przez chwilę się zawahał, lecz nie mógł teraz się wycofać. Jego twarz była coraz bliżej Naruto. W końcu ich usta połączyły się. Pocałunek stłumił krzyki chłopaka, którego mięśnie zdawały się rozluźniać. Sen zaczął ustępować z umysłu blondyna. Co to jest? To jest… takie miękkie i ciepłe… Powoli zaczął otwierać oczy. To co zobaczył sprawiło, że serce podskoczyło mu do gardła. Brunet go całował – namiętnie, a zarazem delikatnie. To był Uchiha, więc czemu go nie odsunął? Nie znał odpowiedzi, to teraz jest nieważne. Oddał pocałunek. Czarnowłosy oderwał się od niego.
                - Naruto?
Ten zwrócił na niego wzrok z niezadowoloną miną. Chyba jeszcze spał. Lecz po chwili ocknął się i zaczął rozumieć, co się właśnie stało. Jego twarz zaczęła nabierać czerwonej barwy.
                - Sa-Sasuke?! – blondyn zerwał się na równe nogi, aż mu się ciemno zrobiło przed oczami – C-Co ty robisz?!
Nic nie odpowiedział. Wstał i podszedł do przyjaciela. Przyjaciela? Był coraz bliżej.
                - Sasuke…? – jego wypowiedź przerwał następny pocałunek Uchihy. Oczy Naruto rozszerzyły się. Co to było za uczucie? Było takie… ciepłe, delikatne, a zarazem pełne emocji. Blondyn zamknął powieki oddając pocałunek. Nie wiedział co się dzieje. W jego głowie była tylko ta chwila. Jedna jedyna. Pocałunek był coraz to śmielszy. Sasuke powoli prowadził Naruto do ściany. Ten przerażony oderwał się od niego.
                - Sasuke? Co-
                - Ciii…  - wsunął rękę pod koszulkę niebieskookiego
Blondyn pisnął cicho. Chciał się odsunąć, ale mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Usta bruneta powoli przemieściły się na jego szyję, jej właściciel ledwo łapał oddech.
                - Sasuke, przestań! – wreszcie go od niego odsunął, stał kilka centymetrów przed nim. Kolana Naruto ugięły się. Były teraz jak z waty. Trząsł się cały. On chciał….co on chciał tak właściwie ze mną zrobić?!
                - Naruto? – ten aż podskoczył, ale podniósł wzrok na bruneta
Uchiha klęknął przed nim.
                - Przepraszam – dotknął policzka blondyna i szybko odsunął dłoń, skierował się w kierunku drzwi.
I tu się to skończy? Przecież… teraz wiem, że on czuje to samo… to nie może się tak…
Naruto w ostatniej chwili złapał za materiał ubrania czarnowłosego. Nie mógł sam się podnieść, przeszkadzał mu gips. Trzymał się kurczowo tkaniny chcąc powstrzymać odejście Sasuke.
                - Nie idź… - szepnął ledwo dosłyszalnym głosem – Nie chcę być znowu sam…
Brunet otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Po chwili uśmiechnął się do niego, po czym podał mu rękę, aby pomóc mu wstać. Blondyn puści materiał ubrania i skorzystał z pomocy Sasuke. Gdy już stał na nogach, czarnowłosy szybko go objął. Naruto sparaliżował.
                - Tak się cieszę, że mogę cię znów zobaczyć… - odezwał się Uchiha – Już nigdy cię nie opuszcze… nigdy…
                - Eh? – blondyn był pewien, że ten oto chłopak uniemożliwił mu ruch jakiegokolwiek mięśnia, a jego słowa były tak szczere… Niebieskooki oplótł ręce na plecach bruneta – Wierzę ci, Sasuke…
Stali tak przez chwilę. Naruto nie wiedział ile to dokładnie trwało, ale z pewnością chciał, żeby tak zostało na zawsze.

2 komentarze:

  1. oh! jaka cudowna notka! *O*
    No ale Uchiha...no nie! Tego bym sie nie spodziewała! Ale co sie stało Kyuubiemu, ze aż ZEMDLNĄŁ Naruto? XD
    Ale taki cudowny pocałunek..uuu! Przerwałaś tak okropnie! Chociaż, nie nie dopiero Sasek zdał sobie sprawe ze swoich uczuc, tak od razu sie sexic nie wypada jednak ;/
    Tak czy siak czekam na HARDOWCA XDD
    I jak moge prosic, cos romantycznego :*
    POZDRO!
    I PISZ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh aż mnie coś w klatce piersiowej zakuło... Iiiii ja chcieć więcej pikanterii ;] więcej... wiesz czego ;] mrau Sasek jest boski "marzy"
    Lady Nut

    OdpowiedzUsuń