Cała drużyna, wraz z Kakashim podążała ku swojemu celowi. Droga dłużyła się bez końca, a ich przeciwników ani widu ani słychu. Naruto nudził się niesamowicie. Chciał podenerwować Sasuke, ale nie miał pomysłu jak. Westchnął głęboko i się poddał. Byli aktualnie w gęstym lesie i stawiali swoje kroki na rozgałęzieniach drzew. Spojrzał jeszcze raz na czarnowłosego przyjaciela, na którego padały promienie słoneczne. Blondynowi serce podeszło do gardła i czuł jak mu się robiło gorąco. Nie mógł odwrócić wzroku, po prostu nie mógł. W końcu brunet obrócił twarz w kierunku Naruto. Jego mina zrzedła.
- Czego chcesz, młotku?
Blondyn wrócił do rzeczywistości.
- Eh? Co… Ja… Nic… - odwrócił jak najprędzej wzrok. Sasuke uśmiechnął się.
- Co zboczeńcu, zachwycasz się moją urodą?
- Hmpf, jakby było czym się w niej zachwycać – prychnął blondyn
- Ty naprawdę chcesz dostać, Usuratonkachi.
- Haa? Raczej ty, Bakasuke!
- Nie miałem na myśli walkę.
Niebieskooki pomyślał przez chwilę. O co mu mogło chodzić? W końcu zrozumiał. Twarz mu poczerwieniała.
- Ha! Masz zboczone myśli! Młotek.
Naruto nie zaprzeczył, coś było nie tak.
- Młotku?
Przeraził się swoich myśli. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że on… i Sasuke? Nie… to jest niemożliwe … to jest definitywnie i nieodwołanie niemożliwe!
- Naruto? – czarnowłosy był teraz bliżej blondyna, któremu serce mocniej zabiło.
Przez chwilę patrzył na niego, zaraz potem odwrócił szybko wzrok. I dołączył do reszty drużyny.
- O co mu chodzi? – brunet zadał to pytanie samemu sobie po czym podążył za śladem przyjaciela.
Podróż trwała już naprawdę długo, a do celu był jeszcze szmat drogi. Naruto podążał cicho za resztą, w ogóle się nie odzywając. Nadal głęboko rozmyślał. Lecz nagle jego przemyślenia przerwały szelesty. Stanął na jednej gałęzi i rozglądał się dookoła. Reszta drużyny też się po chwili zatrzymała patrząc na blondyna pytająco. Sasuke też to słyszał.
- Uważaj, młotku! – rzucił się na Naruto spychając go na ziemie, uratował go przed deszczem kunai.
- Itee…. Sasuke? – jego twarz zbladła jak ujrzał Sasuke leżącego całym ciałem na nim. Każdy jego mięsień był sparaliżowany. Dlaczego? Dlaczego do jasnej cholery tak na niego reaguje?!
Sasuke podniósł głowę.
- Wszystko w porządku, Naruto?
Blondyn – choć z wielkim trudem – kiwnął głową.
- Zejdź ze mnie, Uchiha… - powiedział prawie niesłyszalnym szeptem.
Sasuke nie mógł ukryć, że prawie nie zrozumiał, co powiedział do niego jego towarzysz, a widząc ich pozycje, zarumienił się lekko, ale po chwili zszedł z niego i podał mu rękę, żeby wstał. Naruto niepewnie skorzystał z pomocy. Nadal był w pół sparaliżowany, lecz nie miał na to czasu. Atakował ich ktoś. Wyrzucając swoje aktualne uczucia na bok, wrócił do reszty grupy. Właśnie stanął przed Sakurą, którą atakował jeden z przeciwników. Odepchnął go od niej.
- Wszystko w porządku, Sakura-chan? – dziewczyna w odpowiedzi pokiwała głową – Cieszę się. Kakashi-sensei? Kim oni są do diabła?!
- Sam bym chciał znać odpowiedź na to pytanie, Naruto. – mruknął do siebie, po czym odsunął ochraniacz ukazując swój Sharingan.
- Ahh! Sasuke! Za tobą! – z tylu czarnowłosego czaił się jeden z napastników z kunai'em w ręce. Blondyn zmieścił się w krótkim czasie pomiędzy jednym napastnikiem, którego sam atakował, a drugim, który już chciał zadać cios jego przyjacielowi. Naruto zwalił bruneta na ziemię. – Ugh…! – wykrzyknął, gdy walnął nosem o klatkę czarnowłosego. Ale nic sobie z tego nie zrobił. Szybko wstał i rzucił się na wroga.
Ta walka trwała naprawdę długo. Przeciwnicy byli silni, ale ninja z Konohy przechytrzyli wroga i zwyciężyli tym razem. Sakura właśnie leczyła Sai’a swoim medycznym jutsu. Miał on głęboką ranę na ramieniu, która krwawiła obficie.
- No cóż… na razie musimy zarządzić postój, jesteśmy zbyt zmęczeni, by iść dalej – zauważył Kakashi – Wyruszymy dalej o świcie – każdy z drużyny wyraził zgodę milcząc.
Był już późny wieczór, a ognisko, które postawiono, zaczęło gasnąć. Wszyscy już udali się na spoczynek, prócz Sasuke, który siedział przy ognisku będąc we własnym świecie. Był on przykryty ciepłym kocem. No i Naruto nadal nie spał. Jakoś czuł, że nie zaśnie. Podszedł do czarnowłosego.
- Draniu, podziel się kocem. – brunet prychnął
- Kto pierwszy, ten lepszy, młotku. Nie mam zamiaru się dzielić.
- Co to miało…? – blondyn przerwał i uśmiechnął się. Odchylił jeden róg materiału od przyjaciela, usiadł przy nim i dokładnie przykrył ich obu. – Musze dostać to, co chce, wiesz, Bakasuke?
Sasuke się uśmiechnął lekko mimowolnie.
- Nee, Sasuke? – brunet spojrzał na niego. Cholera, jak blisko! – Chcę ci podziękować za uratowanie mnie.
- To jest rola drużyny, młotku
- Wiem, ale i tak dziękuje. Nie wiadomo co by mogło się ze mną stać, jakby ciebie tam nie było, Sasuke. – niebieskooki uśmiechnął się, w jego oczach odbijały się płomienie z ogniska.
- Ja… - zawahał się – Też….dziękuje. – blondyn zaśmiał się.
- A ja powiem, że to rola przyjaciół! – wykrzyknął, ale wystarczająco cicho, by nie obudzić towarzyszy. – Wiesz… Sasuke…ja… - jego oczy powoli się zamykały – Ja… - nie zdążył nic powiedzieć, usnął na ramieniu przyjaciela. Sasuke spojrzał na niego pytająco.
- Naruto? Młotku? Nie mów mi, że zasnąłeś... – w ramach odpowiedzi usłyszał równy oddech blondyna. Głęboko westchnął. – Ja też, młotku, ja też… - brunet nie zepchnął przyjaciela z ramienia. Wręcz przeciwnie. Położył swoją głowę na jego i po chwili zasnął.
Naruto spał nadal smacznie na ramieniu Sasuke. Było mu naprawdę wygodnie. Ani mu się śniło wstawać. Był już wczesny ranek, blondyn słyszał jak jakiś głos go woła.
- Naruto?
- Idź sobie… raziii, daj spać…
- Naruto! – niebieskooki zamachnął się ręka, która spadła na twarz jego przyjaciela.
Sasuke się zdenerwował. Odrzucił dłoń z twarzy.
- Hej! Młotku! – Uzumaki otworzył oczy nagle. Promienie słońca dały mu popalić – Wstajesz, czy mam cię zepchnąć?!
- Cicho bądź, draniu… chce spać… wygodnie… - na twarzy czarnowłosego pojawiały się powoli żyłki zdenerwowania. Uśmiechnął się złowrogo i przysunął twarz do ucha blondyna. Lekko chuchnął do środka. – AAAAAAAAAAAAGH! – ten od razu zerwał się na równe nogi.
- Dzień dobry, młotku. Znalazłem sposób na budzenie cię do życia. – niebieskooki patrzył się na niego z czerwoną jak burak twarzą trzymając się za ucho.
- Ty zboczeńcu!
- Ciii, obudzisz resztę.
- To na cholerę mnie budziłeś jak mogłem jeszcze spać?!
- A co? Wygodnie było? – Naruto chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie. – Chciałem wstać więc cię obudziłem. A poza tym, przez ciebie mnie ramię boli. – blondyn prychnął.
- A niby taki silny i wytrzymały.
- Co poradzę, że taki młotek bez rozumu, a taką ciężką głowę ma?
- Odezwał się geniusz od siedmiu boleści…
Sasuke zastanowił się chwilę.
- Co chciałeś powiedzieć wczoraj wieczorem zanim zasnąłeś? - Naruto zatkało, znów się czerwienił. Sasuke westchnął – Wiedziałem, że jesteś zboczeńcem, ale nie wiedziałem, że aż takim.
- Zamknij się, draniu! Po prostu… nie pamiętam…
- Oh tak? Uważaj, bo ci uwierzę. Nadal się domyślam, co to było.
Uzumaki spuścił głowę. Co mógł powiedzieć? Wtedy był śpiący więc nie myślał racjonalnie… Nie może po prostu powiedzieć, że…
Hej! Cudowna notka!
OdpowiedzUsuńNajlepsze kawałki to te, jak Naruto leżał na Sasuke, Sasuke leżał na Naruto...XD
A na serio to taki romantyczny ten kawałek o odbiających się płomieniach w jego oczach *o*
Cudeńko! Czekam na więcej! Mówiac wiecej mam na mśli YAOI *.* Takie ostree *o*
Albo chociaż jakieś podteksty, jak tutaj właśnie się pojawili :)
Hihi a ja też chce ostreee yaoi i ty o tym dobrze wiesz ;] ale cóż, z nas dwóch to ja jestem tą bardziej zboczoną! Ha! xD Wyobrażam se Sasuke z rumieńcami.... słodki!^^
OdpowiedzUsuń