czwartek, 19 listopada 2009

Rozdział 5. Niewypowiedziane słowa...

                - Wtedy… - blondyn zamilkł na chwilę, nie mógł mu tego powiedzieć. Spojrzał w oczy bruneta – jego spojrzenie było zimne i bez uczuć  - Ja… Ja…. – zająkał się, nie chciało mu przez gardło przejść. – Wtedy ja powiedziałem, że-!
                - O, cześć, Sasuke, Naruto – przywitała ich Sakura. Naruto odetchnął z ulgą.
                - Powiedziałbym, że masz wyczucie czasu – prychnął Sasuke.
                - Eh?
                - O widzę cała drużyna już na nogach! – zauważył Kakashi – Gotowi? -  wszyscy kiwnęli głowami, prócz niebieskookiego – Naruto?
                - Co? Ah tak, tak…
                - Wygodnie ci się spało na ramieniu Sasuke? – spytał z uśmiechem Sai
                - Eh?! Widziałeś?! – zrobiło mu się słabo
                - Dobra, nie pora na żarty, już zostało nam niewiele drogi. Wyruszmy, zanim znów nas ktoś zaatakuje. – nikt nie zaprzeczył, a przyśpieszone bicie serca Naruto nie pozwalało mu swobodnie oddychać, ale nie narzekał. Bez słowa podążył za drużyną.

                Naruto, Sai, Sakura i Sasuke wraz z Kakashim zakończyli misję z wielkim powodzeniem. Właśnie wracali do Konohy.
                - Nee, Kakashi-sensei? – przerwał ciszę Naruto
                - Hm? Co się stało?
                - Czeka nas po powrocie jakaś misja?
                - Nie. Macie chwilę, by odetchnąć, nacieszyć się sobą
Blondynowi nie spodobała się ta myśl. Znów będzie musiał przebywać tak dużo czasu z Sasuke! Niby się cieszył…ale…ale! To niby! Bo z drugiej strony jak miał na niego tak reagować, to lepiej, żeby na misje chodzili non-stop! Czemu przemieniam się w homoseksualistę~. Podszedł do różowowłosej.
                - Sakura-chaan ~ Teraz możesz mnie zabić – dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
                - Coś się stało, Naruto?
                - Eh.. dosłownie ci tego nie powiem… bo wyszedł bym na idiotę, ale w skrócie mogę powiedzieć, ze moja sytuacja komplikuje się z dnia na dzień…
Sakura uśmiechnęła się.
                - Czy jest to związane z czymś, czego wstydziłbyś się pokazać innym? – blondyn pokiwał głową – Bakaa~ Nie patrz się na ludzi, tylko kieruj się głosem swojego serca. To najlepsze rozwiązanie.
Niebieskooki otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Dziewczyna spojrzała na niego ciepło.
                - Tyczy się to każdego przypadku?
                 - Z ręka na sercu mogę ci powiedzieć, że nawet więcej niż każdy. – Naruto się uśmiechnął.
                - Dziękuje, Sakura-chan! Naprawdę mi pomogłaś. – różowo włosa uśmiechnęła się lekko.
Naruto przyśpieszył trochę tempo. Było mu już lżej na sercu. Nie zauważył jak bardzo oddalił się od grupy.
                - Hej, młotku, zwolnij trochę! – krzyknął do blondyna Sasuke. Ten odwrócił się.
                - Eh? Mówiłeś coś Sas-
Naruto obracając się do przyjaciela wpadł na wystającą gałąź. Pech chciał, że blondyn spadł przez nią boleśnie na ziemię.
                - Itee!
                - Naruto?! – krzyknęła biegnąca do niego Sakura, reszta dotarła po chwili.
                - Oi, Naruto, nic ci nie jest? – zapytał Kakashi
                - Itee… Nie, wszystko gra-
Syknął próbując się podnieść. Jego noga straszliwie go bolała. Hatake po chwili ją obejrzał.
                - Wygląda mi na złamanie… no cóż, dalej nie pójdziesz sam.
                - Ehh? Jakoś muszę wrócić do wioski…
                - Ktoś cię poniesie – uśmiechnął się Kakashi. Niebieskooki spojrzał się na niego pytająco – I tym kimś będzie Sasuke.
                - EHH?! – krzyknęli obaj, Naruto już po sekundzie był czerwony.
                - J-Ja mogę iść sam! – skrzywił się po następnej próbie podniesienia się
                - Nic z tego, Naruto
                - Kakashi-sensei!
                - Pięknie, młotku, teraz musze się mordować, żeby nieść cię jak jakąś księżniczkę! – prychnął brunet
                - Księżniczkę?! To przez ciebie całe to zamieszanie!
                - Hmpf… gdybyś miał coś z ninja to byś nie wpadł na taką małą gałązkę…
                - Draniu…
Kakashi stanął między nimi.
                - Już uspokójcie się. Sasuke, rób swoje. – w odpowiedzi czarnowłosy głęboko westchnął i kucnął odwrócony tyłem do blondyna
                - Wskakuj.
 Naruto cały drżał. Nie wiedział co robić. Ale w końcu przełamał się i skorzystał z pomocy przyjaciela. Wskoczył - choć z trudem – na jego plecy.
                - Boli? – spytał Uchiha
                - Trochę…
                - Dobra, postaram cię nie szarpać za bardzo.
Serce blondyna waliło jak młot i miał on nadzieję, że nie zostało one wyczute przez Sasuke. Nie będąc tego świadomym, chwycił mocniej szyję bruneta. Przez ciało Sasuke przeszły zimne dreszcze.
                - No to ruszamy – powiadomił po czym wyskoczył na najbliższą gałąź.
Bicie serca uniemożliwiało swobodne oddychanie. Naruto nie chciał być całkiem blisko bruneta, utrzymywał – choć niewielki, najwyżej kilka centymetrów – dystans. Lecz nie potrwało to długo. W końcu Sasuke zdał sobie sprawę, że mu niewygodnie i podrzucił blondynem tak, że przylegał teraz całym ciałem do jego pleców. Bicie serca nie ustępowało, wręcz przeciwnie, ono się zwiększało. Uzumaki był teraz pewien, że przyjaciel wyczuwa je bardzo dobrze. Cholera! Krzyknął w myślach i próbował jakoś to zatrzymać.
                - Młotku – odezwał się czarnowłosy. Przeszła go fala gorąca.
                - T-tak…?
                - Twoja głowa była taka ciężka... mogłem się domyśleć, że ty cały też będziesz.
                - Sasuke! Draniu! – ten tylko uśmiechnął się lekko i nie odezwał się już.
Był zły, nie dało się ukryć. Zły na Sasuke. Za to, że tak na niego reaguje i za to, że jest takim draniem! Westchnął cicho, żeby się uspokoić. Drużyna pokonywała kolejne kilometry dzielące ich do wioski. Powieki Naruto robiły się coraz to cięższe. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jaki jest zmęczony. Chciał powstrzymać sen wkradający się do jego umysłu. Nie dał rady. Usnął.

                Sasuke poczuł coś na swoich plecach. Odwrócił lekko głowę, by spojrzeć na blondyna, który teraz spał kamiennym snem. Znowu zasnął na brunecie. Westchnął. Cóż mógł poradzić. Wraz z przyjacielem… czy teraz na pewno można określić go przyjacielem? Głupek, na pewno tak, bo jakby inaczej? Zaśmiał się cicho, by nie obudzić towarzysza.
                - Sasuke… - przerwał ciszę głos śpiącego blondyna, który teraz przytulił się mocno do czarnowłosego. Brunet z kamienna twarzą podążał nadal za resztą drużyny.

                Naruto obudził się. Nie był już na plecach Sasuke. Leżał… w szpitalu? Chyba. Patrząc na zawartość pomieszczenia, to chyba sala szpitalna. Blondyn leżał w dużym stalowym łóżku z białą pościelą obok dużego otwartego okna, przez które wpadały ogromne ilości światła. Nie widział, co miał przed sobą. Nie mógł nawet podnieść głowy. Wokół niego była sama biel. Był w pomieszczeniu sam, przynajmniej tyle się dowiedział. Westchnął głęboko, po czym obrócił głowę w lewą stronę. Stała tam szafka nocna, a na niej jakieś owoce. Drużyna zatroszczyła się o niego, choć to tylko mały podarunek. Usiłował przypomnieć sobie, co tu właściwie robi. Przed oczami miał tylko Sasuke… cholera. No tak, to przez niego tu jest. Przez tego drania spadł na ziemie i złamał sobie w nogę. Dlatego czuł coś ciężkiego na niej… to pewnie gips. Blondyn podjął się próby podniesienia się do pozycji siedzącej. Za pierwsza próbą… nie udało mu się. Dopiero po ich kilku zdołał to zrobić. Rozejrzał się jeszcze raz po owym pomieszczeniu, a po chwili przerzucił wzrok na swoje łóżko. Serce mu podeszło do gardła. Na jego – co prawda tymczasowym – łóżku spał smacznie Uchiha. Skąd on się tu wziął?! Zadał sobie to pytanie, ale uznał, że jest ono retoryczne. Cholera! Jak on słodko śpi! Otrząsnął się z tych myśli po chwili i zaczął znowu przyglądać się brunetowi. Po jego wyrazie twarzy można było wywnioskować, że śpi on spokojnym snem.
                - Sasuke? – przerwał ciszę swoim szeptem. Nie reagował. Naruto przysunął dłoń do jego twarzy i zaczął go gładzić po policzku. Był on jedwabiście gładki, a tego by się nie spodziewał. Ruchy Naruto stały się śmielsze, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Mógłby tak spędzić całe swoje życie. Uchiha drgnął. Blondyn odsunął szybko rękę, a gdy brunet podniósł na niego zaspany wzrok, ciarki przeszły go po całym ciele.
                - Obudziłeś się już, młotku? – zapytał, a niebieskooki nadął policzki.
                - Miałeś tak na mnie nie mówić!
                - Przestań tak robić, bo to nie jest słodkie – skomentował czarnowłosy
                - Jestem facetem! Nie potrzebuje być słodkim! – Sasuke się uśmiechnął – No i z czego się śmiejesz?!
                - Z niczego, młotku, z niczego… dobrze, że już się obudziłeś – zignorował zdumienie malujące się na twarzy blondyna – No, ale teraz pozostaje ci złamana noga.
No tak, jego noga była złamana, więc nie mógł nic robić przez trzy tygodnie co najmniej… westchnął smutno. Miał trenować, a nie…
                - No cóż – przerwał ciszę czarnowłosy – Jak już się obudziłeś, to wypiszą cię z tego nieszczęsnego szpitala.
                - Sasuke?
                - Co?
                - Dziękuje…
                - Eh? – zdziwił się brunet – Za co?
                - Za wszystko, draniu…
Sasuke nie odezwał się. Może dlatego, że go to zdziwiło? Trudno powiedzieć po jego wyrazie twarzy.
                - Idę spytać pielęgniarki o zwolnienie. Nie mam zamiaru tu siedzieć – rzucił idąc w stronę drzwi. Wyszedł.
                - Nie musisz tu siedzieć, draniu.. – Naruto uśmiechnął się do siebie i opadł na miękką poduszkę.

1 komentarz:

  1. Sakura Pani Dobra Rada xD Biedny Naruto :( Nóżkę ma złamaną:( Ale iskrzy, iskrzy nieźle ;]
    Lady Nut

    OdpowiedzUsuń