niedziela, 29 listopada 2009

Rozdział 7. Milczenie

            Następnego ranka promienie słoneczne zaczęły całować skórę Naruto ciepłym światłem. Z wielkim wysiłkiem otworzył powieki, ale pożałował tego. Złośliwa jasność pokaleczyła brutalnie zaspane oczy blondyna. Jak najprędzej przykrył poduszką głowę. Nie miał zamiaru dzisiaj podnosić się z miękkiego łóżka. Leżał tak przez pewną chwilę, nie wiedział ile czasu mu to zabrało. Aż w pewnym momencie poczuł, że coś jest na jego łóżku. Leniwie odwrócił wzrok i aż krzyknął widząc to, co (a raczej kto) leży nad nim. Tym kimś był oczywiście Sasuke, który podpierając się rękami o pościel obserwował twarz niebieskookiego.
                - No i co się drzesz jak dziewczyna? – skomentował czarnowłosy – To tak się wita swojego ukochanego?
Uzumaki milczał patrząc z osłupieniem na osobnika będącego tuż przed nim. Był w lekkim szoku.
                - Co jest? – zapytał w końcu zirytowany tym milczeniem
                - No właśnie, Uchiha, tak nie wypada się witać – rzucił niebieskooki
Sasuke obrzucił go morderczym spojrzeniem.
                - Mam znaleźć inny sposób?
                - No wypadałoby.
Czarnowłosy uśmiechnął się szyderczo, a jego czarne jak węgiel oczy zalśniły złowrogo metaliczną barwą. Przybliżył się.
                - Jesteś tego całkowicie pewien?
Blondyn otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie udało mu się. Bowiem został on powstrzymany przez nagły i nieoczekiwany pocałunek ze strony bruneta. Był on cudowny, miękki i namiętny. Oddalał on od rzeczywistości, którego świat Naruto nazwał osobiście rajem. Lecz opamiętał się i odepchnął chłopaka od siebie.
                - No co? Takie powitanie też ci się nie podoba?
Uzumaki nic nie odpowiedział, tylko się zarumienił, a tak na marginesie, dlaczego to się dzieje tak szybko? Może to sen? Przecież on by nigdy tak nie zrobił w prawdziwym świecie. Tak, to na pewno sen. Naruto przybliżył rękę do twarzy bruneta i odtrącił nie pasujące na niej kosmyki miękkich czarnych włosów. Brunet nadal wlepiał obojętny wzrok na błękitne tęczówki blondyna. Były takie… jedyne… jedyne na świecie. Nie zastąpił by je nikt.
                - Sasuke? – odezwał się w końcu Uzumaki – Czy to sen?
Ten spojrzał się na niego pytającym wzrokiem.
                - A wygląda ci na sen? – zaśmiał się – Nie, to na pewno jest rzeczywistość.
                - Jesteś pewien? Bo słyszałem, że sny mogą być bardzo reali-
Brunet przyłożył palec do ust chłopaka. Ten tylko odwrócił wzrok.
                 - Koniec wylegiwania się – oznajmił stając na równe nogi – Trzeba iść na trening.
                - Ah, tak… moja noga – Sasuke zauważył w tym momencie, że wesołe iskierki, które zawsze napotykał w oczach chłopaka zniknęły. Zastąpił je smutek i żal. Co mogło być tego powodem?
                - Naruto… - gdy blondyn obrócił się w jego stronę zauważył, że Uchiha znajdował się tuż przy nim. Ciarki przeszły mu po całym ciele. – Co cię gryzie?
Uzumaki otworzył szeroko powieki, ale zaraz potem jego wyraz twarzy nabrał bardziej smutnego tonu.
                - Czy ty… naprawdę… mnie…? – zapytał niepewnie
                -  O czym ty młotku mówisz?
                - No bo… to się dzieje tak szybko, że ja… - zatrzymał się na chwilę – Sasuke, czy ty chcesz mi zrobić kawał?
W odpowiedzi brunet zaśmiał się cicho.
                - Kto normalny robiłby taki kawał? Bycie z facetem już nie jest takie łatwe jak normalny związek.
Blondyn poczuł jak mu się robi ciepło.
                - Można nas nazwać… parą? – czarnowłosy uśmiechnął się
                - Koniec gadki – zakomunikował Uchiha – Ubieraj się, idziemy na trening – rzucił mu przygotowane wcześniej przez niego ubrana i wyszedł z pomieszczenia.
Naruto spojrzał się komplet jego ubrań. Uśmiechnął się i zaczął się przebierać.

                - Co?! Nie możesz tego zrobić! – blondyn zarumienił się lekko.
                - Ależ mogę – oznajmił spokojnie – I chcę…
                - Ale… Ale… nie jestem gotowy!
                - Przestań marudzić! Chodź tu…
                - Jesteś okropny – prychnął Naruto
                - Cały ja.
                - No, ale to będzie wyglądać co najmniej dziwnie!
Nastała cisza.
                - Przecież będę tylko niósł rannego na barana, co w tym dziwnego?
                - Ale teraz mam gips! To nie ta sama sytuacja, jak wcześniej! – oburzył się Naruto – Sakura-chan i inni nie mogą nas tak zobaczyć…
                - Możesz przestać komplikować i wejść na moje plecy? - Uzumaki miał coś dodać, ale poddał się. Wskoczył z trudem na plecy bruneta. Serce znów zaczęło mu walić jak młot. Ruszyli. Chłodne powietrze uderzyło w twarz blondyna. To mu nie pomagało ochłonąć – nadal mu było piekielnie gorąco. Tylko miał nadzieję, że Sakura i Kakashi ich tak nie zobaczą. Schował twarz w czarne włosy Sasuke.
                - Aż tak blisko chcesz być? – zapytał brunet uśmiechając się pod nosem
                - Za…nij się…dra..iu – odpowiedział niewyraźnie
                - Mógłbyś mówić do mnie, a nie do moich włosów? Byłbym tym zaszczycony – rzucił z nutką ironii w głosie
Naruto już nic nie odpowiedział, był w tej samej pozycji póki Uchiha się nie zatrzymał.
                - Hej, młotku, jesteśmy – poinformował Uzumakiego czarnowłosy
                - Są t…m…Sa…ra i Ka….shi?
                - Nie, zatrzymałem się trochę wcześniej.
 Blondyn podniósł wzrok przed siebie. Zaczął schodzić z pleców Sasuke. Zauważył, że są kawałek od mostu gdzie się normalnie spotykają. Był bardzo wdzięczny brunetowi za ten sprytny ruch. Odetchnął z ulgą. Spojrzał na Sasuke, a potem spuścił wzrok.
                - …’ię…uje – odezwał się Naruto, a jego twarz zaczęła nabierać czerwonej barwy
                - Hę? Co tam mówisz młotku?
                - Dziękuje, do cholery! – szybkim krokiem zaczął iść w kierunku miejsca spotkania, no cóż, przynajmniej dla niego szybkim, gips nie pozwalał mu się zbyt szybko poruszać.
                - Oi, Naruto – odezwał się czarnowłosy doganiając chłopaka – Może coś dostanę za moją niespotykaną dobroć serca?
Uzumaki zatrzymał się nagle.
                - Niby co? – brunet uśmiechnął się wskazując na policzek, blondyna przeszła fala gorąca
                - C-C-C-Co?! Chyba śnisz! – i czerwony jak burak ruszył dalej
                - Ehh… co za nuda… - skomentował Uchiha idąc śladem niebieskookiego. – A może jednak? – nie poddawał się
 Naruto tylko przyśpieszył kroku, co nie było mu na rękę. Jego noga zaczęła się mścić.
                - Oi, młotku, może trochę wdzięczności?
                - Nikt cię o to nie prosił! – warknął Naruto
                - No niby nie, ale sam przyznaj, że tak ci było wygodniej – nalegał czarnowłosy, a blondyn nie zwalniał tempa ignorując ból w prawej nodze. Troska wypełniła oczy Sasuke – Dobrze, jak nie chcesz, to nie będę nalegał – dodał podchodząc do niebieskookiego – Zwolnij trochę, wiem, że cię to boli.
Uzumaki posłuchał rady towarzysza i zwolnił.
                - Lepiej? – blondyn pokiwał niepewnie głową potwierdzając.
Na twarzy bruneta pojawił się lekki uśmiech. Złapał za rękę blondyna – na co ten odpowiedział zdziwionym spojrzeniem – i przerzucił ją sobie przez szyję  pomagając w ten sposób na swobodne przemieszczanie się Naruto.
                - Zmieniłeś się, Sasuke – przerwał ciszę Uzumaki
                - Eh? Czyżby?
                - Jesteś jakby milszy… bardziej dbasz o ludzi… zupełnie inaczej.
Na twarzy czarnowłosego znów zagościł niewielki uśmiech.
                - Ludzie się zmieniają.
                - No i częściej się uśmiechasz! – blondyn wyszczerzył zęby
                - To akurat twoja zasługa
Naruto zastanowił się chwilę nad sensem tych słów, a gdy już do niego dotarły, spłonął rumieńcem.
                - To ro….a najle….szych przy…iół – wybełkotał niezrozumiale
                - Nie rozumiem, ale dziękuje.
Już żaden się nie odezwał. Milczenie wyrażało wszystko. Po chwili dotarli na umówione miejsce.

***
Chcę poinformować czytelników, że ten fanfick będzie mieć w sumie 10 rozdziałów ^^

niedziela, 22 listopada 2009

Rozdział 6. Strach, Uczucia...

                Naruto dostał zwolnienie ze Szpitala Konohy, ubrany i uzbrojony w kule wyszedł z budynku wraz z Sasuke obok niego. Blondyn nadal nie mógł się nadziwić, czemu jego towarzysz tak się o niego troszczy, ale dobrze mu tak było. Jest zupełnie tak, jak kiedyś… Kierowali się do mieszkania Naruto, bo przecież sam sobie nie poradzi.

                Blondyn właśnie otwierał drzwi swojego miejsca zamieszkania. Przekroczyli próg. Pomieszczenie było ciemne… i było czuć ramen. Naruto jako miłośnik tego dania nie mógł się obejść bez codziennej porcji. Panował tu straszliwy bałagan.
                - Hej, młotku, może byś tak mógł posprzątać od czasu do czasu? – odezwał się czarnowłosy, niebieskooki wystawił mu język.
                - Mam ważniejsze rzeczy na głowie niż sprzątanie.
Opakowania po ramen walały się po całej podłodze, były na niej też ubrania, zwoje… i tak dalej. Człowiek nie zdołałby wymienić tego wszystkiego.
                - No ale bez przesady…
                - Cicho bądź, draniu! Nikt ci nie kazał tutaj przychodzić! – fuknął Naruto
                - Jesteś światkiem dobroci mojego serca. Czuj się wyróżniony.
                - Taa… akurat…
                - Mówiłeś coś, młotku?
                - Tak! Między innymi to, że masz mnie tak nie nazywać! – brunet prychnął
                - Niemożliwe
                - Draniu…
Sasuke już nie kontynuował tej bezsensownej kłótni. Rozejrzał się po domu przyjaciela – był teraz w kuchni. Otworzył lodówkę.

                Naruto tymczasem postanowił trochę ogarnąć swój pokój. Nie to, że chciał, czy coś, tylko uznał, że skoro ma NIESPODZIEWANEGO ( z naciskiem na to słowo ) gościa to wypadałoby trochę posprzątać.
Czarnowłosy stanął w drzwiach pokoju blondyna trzymając w ręku karton.
                - Oi, Naruto, czemu pijesz… przeterminowane mleko? – potrząsnął owym przedmiotem. Naruto prychnął.
                - Nie powinno cię to interesować
                - Powinno! Wiesz, co może ci się stać jak-
Przerwał. Co on właściwie powiedział? Niebieskooki o mało nie upadł na glebę ze zdumienia. Kule potrafią być pomocne.
                - Znaczy… ja… eh… - brunet zająkał się
                - … Sasuke?
                - Kogo to obchodzi! – rzucił kierując się do kuchni
 Chłopak nadal stał jak wryty trzymając puste opakowanie ramen w ręku. Czy on się przesłyszał? A może świat wywrócił się do góry nogami? Potrząsnął głową i poklepał się kilkakrotnie po twarzy. No cóż, to nie był sen. Wyjaśnienie pozostało jedno: ma zwidy. Cokolwiek by je spowodowało. Może te halucynacje są spowodowane przez mleko właśnie? No skoro „osobiście” się pojawia w jego halucynacjach, to coś musi się za tym kryć. Pomyślał chwilę. Zaśmiał się z własnej głupoty. Przecież to jest niemożliwe. Więc to, co tutaj się wydarzyło… to było naprawdę…? Aż serce mu podskoczyło.

                - Głupek! – takim mianem naznaczył siebie brunet waląc pięścią o kuchenny blat – Jak mogłem powiedzieć coś takiego?
                - Ej! Nie niszcz mi mebli, draniu! – krzyknął Naruto z pokoju obok. Sasuke stanął jak wryty. Nie spodziewał się tego. Uśmiechnął się lekko do siebie. Postanowił wrócić do pokoju blondyna.
                - Bakasuke! – brunet będąc już w tym samym pomieszczeniu spojrzał się na niego pytającym wzrokiem – Tak, do ciebie mówię!
Uchiha rozejrzał się po pokoju.
                - No raczej nikogo innego tu nie ma.
                - Cicho bądź, draniu! A tak poza tym nie masz prawa niszczyć mi mebli.
Nastała niezręczna cisza. Naruto siedzący na łóżku aż kipiał ze złości.
                - Młotek – przerwał ciszę czarnowłosy, oberwał z poduszki prosto w twarz
                - Nie zwracaj się tak do mnie!
Sasuke zezłościł się.
                - Ty… - wziął poduszkę blondyna i cisnął ją z całej siły w jego stronę - … Usuratonkachi! - Niebieskooki oberwał boleśnie w brzuch.
                - To był cios poniżej pasa, Uchiha… - dodał łamiącym się głosem
                - Dla mnie to było nad. Niżej nie celowałem – zauważył brunet
                - Zamknij się! Wkurzasz mnie… - blondyn nadal trzymał się za bolący brzuch. Niby zwykła poduszka… ale czemu tak boli?
                - Oi, Naruto… to tylko poduszka
                - Powiedziałem zamknij się!
Tak, teraz był pewien. To pieczęć. To przez nią tak cholernie bolało. Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji. Więc dlaczego teraz…? Naruto nie miał siły by myśleć. Słabł z przeciągiem każdej sekundy. W końcu zemdlał.
              - Naruto? – czarnowłosy stał jak ten słup soli i przyglądał się całej tej dziwnej sytuacji. Szybko podbiegł do blondyna. Naprawdę stracił przytomność. Ale przez co? Sasuke położył przyjaciela na łóżku tak, aby jego głowa znajdowała się na poduszce. Zaciekawiła go ta sytuacja. Chciał dojść do tego, jak mogło się to zdarzyć. Przyłożył ucho do jego klatki piersiowej – oddychał. Odsunął koszulkę ukazując zarazem jego brzuch. Jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu. Jego pieczęć Jinchuuriki jaśniała czerwonym kolorem.
                - Więc to sprawka Kyuubi’ego… - szepnął do siebie Uchiha
Naruto zaczął w pewnym momencie przeraźliwie krzyczeć. Jakby…. z bólu? Z jego oczu zaczęly płynąć łzy.
                - Naruto?!
Sasuke przeraził się, po raz pierwszy nie wiedział, co ma robić. Potrząsnął przyjacielem, który miał teraz grymas bólu na twarzy. Nie budził się. Brunet zaczął nerwowo myśleć, co ma czynić dalej.
                - Naruto! Naruto! Oi, młotku! Obudź się
Lecz to nic nie dawało. Blondyn krzyczał nadal. A Sasuke nie mógł już tego słuchać. Pozostaje jedyne wyjście. Jak to go nie obudzi… to nie wie już, co ma robić dalej.

                Sasuke nie miał wyboru. Musiał to zrobić. Nabrał powietrze do płuc, aby potem je powoli wypuścić. Nachylił się nad blondynem. Przez chwilę się zawahał, lecz nie mógł teraz się wycofać. Jego twarz była coraz bliżej Naruto. W końcu ich usta połączyły się. Pocałunek stłumił krzyki chłopaka, którego mięśnie zdawały się rozluźniać. Sen zaczął ustępować z umysłu blondyna. Co to jest? To jest… takie miękkie i ciepłe… Powoli zaczął otwierać oczy. To co zobaczył sprawiło, że serce podskoczyło mu do gardła. Brunet go całował – namiętnie, a zarazem delikatnie. To był Uchiha, więc czemu go nie odsunął? Nie znał odpowiedzi, to teraz jest nieważne. Oddał pocałunek. Czarnowłosy oderwał się od niego.
                - Naruto?
Ten zwrócił na niego wzrok z niezadowoloną miną. Chyba jeszcze spał. Lecz po chwili ocknął się i zaczął rozumieć, co się właśnie stało. Jego twarz zaczęła nabierać czerwonej barwy.
                - Sa-Sasuke?! – blondyn zerwał się na równe nogi, aż mu się ciemno zrobiło przed oczami – C-Co ty robisz?!
Nic nie odpowiedział. Wstał i podszedł do przyjaciela. Przyjaciela? Był coraz bliżej.
                - Sasuke…? – jego wypowiedź przerwał następny pocałunek Uchihy. Oczy Naruto rozszerzyły się. Co to było za uczucie? Było takie… ciepłe, delikatne, a zarazem pełne emocji. Blondyn zamknął powieki oddając pocałunek. Nie wiedział co się dzieje. W jego głowie była tylko ta chwila. Jedna jedyna. Pocałunek był coraz to śmielszy. Sasuke powoli prowadził Naruto do ściany. Ten przerażony oderwał się od niego.
                - Sasuke? Co-
                - Ciii…  - wsunął rękę pod koszulkę niebieskookiego
Blondyn pisnął cicho. Chciał się odsunąć, ale mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Usta bruneta powoli przemieściły się na jego szyję, jej właściciel ledwo łapał oddech.
                - Sasuke, przestań! – wreszcie go od niego odsunął, stał kilka centymetrów przed nim. Kolana Naruto ugięły się. Były teraz jak z waty. Trząsł się cały. On chciał….co on chciał tak właściwie ze mną zrobić?!
                - Naruto? – ten aż podskoczył, ale podniósł wzrok na bruneta
Uchiha klęknął przed nim.
                - Przepraszam – dotknął policzka blondyna i szybko odsunął dłoń, skierował się w kierunku drzwi.
I tu się to skończy? Przecież… teraz wiem, że on czuje to samo… to nie może się tak…
Naruto w ostatniej chwili złapał za materiał ubrania czarnowłosego. Nie mógł sam się podnieść, przeszkadzał mu gips. Trzymał się kurczowo tkaniny chcąc powstrzymać odejście Sasuke.
                - Nie idź… - szepnął ledwo dosłyszalnym głosem – Nie chcę być znowu sam…
Brunet otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Po chwili uśmiechnął się do niego, po czym podał mu rękę, aby pomóc mu wstać. Blondyn puści materiał ubrania i skorzystał z pomocy Sasuke. Gdy już stał na nogach, czarnowłosy szybko go objął. Naruto sparaliżował.
                - Tak się cieszę, że mogę cię znów zobaczyć… - odezwał się Uchiha – Już nigdy cię nie opuszcze… nigdy…
                - Eh? – blondyn był pewien, że ten oto chłopak uniemożliwił mu ruch jakiegokolwiek mięśnia, a jego słowa były tak szczere… Niebieskooki oplótł ręce na plecach bruneta – Wierzę ci, Sasuke…
Stali tak przez chwilę. Naruto nie wiedział ile to dokładnie trwało, ale z pewnością chciał, żeby tak zostało na zawsze.

piątek, 20 listopada 2009

Spotkanie z bohaterami. Część 1.

Naruto: Ohayo, minna, dattebayo! ^^
Sasuke: Ohayo
LadyLucky: Ohayo Gozaimasu! ^_^ Tak więc to pierwsze spotkanie z postaciami z fanficka :D Witamy was wszystkich bardzo serdecznie!
Sasuke: Super… a po co JA tutaj jestem?
Naruto: Fanserwis

*Sasuke uderza Naruto w głowę*

Naruto: Auu, to bolało!
Sasuke: Bo miało.
LadyLucky: Chłopaki… ^^’’
Naruto: Jak ty mnie traktujesz… T_T
Sasuke: Jak na młotka przystało.
Naruto: Draniu…
LadyLucky: Zamknąć kur** mordy!! ><

*Sasuke i Naruto wytrzeszczyli oczy na autorkę*

LadyLucky: No, tak lepiej ^^ Powracając do tematu chciałabym wam dokładnie przedstawić akcję całego mojego fanfick’a :3
Naruto: Przepraszam?
LadyLucky: Tak?
Naruto: Nie lepiej by było, jakby sytuacje przedstawiły postacie występujące w tym całym przedstawieniu?
LadyLucky: No oczywiście, że nie.
Naruto: Ona jest straszna T_T
Sasuke: Przytulić?
Naruto: Nie? Oo
LadyLucky: Nie… no oczywiście ze nie jestem aż tak straszna, wydaje ci się ^^

*Naruto i Sasuke spojrzeli po sobie wymownie. Autorka zignorowała to mimo oczu.*

LadyLucky: A więc… powracając do tematu-

*Nagle pojawia się Kakashi-sensei*

Kakashi: Yo! ^^
LadyLucky: Cholera…
Naruto: Kakashi-sensei! Znowu się spóźniłeś!
Kakashi: Ah tak… przepraszam ^^’’

*Sasuke wzdycha ciężko*
Naruto: Kakashi-sensei~ a gdzie jest Sakura-chan?
Kakashi: Nie da rady tutaj przyjść, jest zajęta, bo-
LadyLucky: Ekhm…

*Wzrok każdego z bohaterów zwrócił się w kierunku autorki. Ona sama czeka na ciszę.*

LadyLucky: Dziękuje ^^ No więc tak jak już mówiłam… jesteśmy tu by omówić wydarzenia w fanficku ^_^ Tak więc jak widać, zmieniłam nieco historie, bo co to by był za fanfiction, gdybym skopiowała cały oryginał… Tak więc po pierwsze… Kyuubi. Wiecie jaki on może być wredny? Oo Dlatego zaatakował Naru-chan!
Naruto: Naru-chan…

*Sasuke uśmiecha się pod nosem.*

Naruto: Masz coś do dodania, draniu?!
Sasuke: Jakże to słodko brzmi. A jak pasuje… Trafiłaś w dziesiątkę.
LadyLucky i Naruto: Draniu! ><
Sasuke: Oo
Kakashi: Cóż za niezwykłe podobieństwo postaci głównej do autora…
Sasuke: Że niby kto?
Kakashi: Że niby Naruto ^^
Sasuke: Naruto postacią główną?! A JA kim jestem?!
Naruto: Już mówiłem – fan serwis ^_^
Sasuke: ==’’
LadyLucky: Przecież ja was kocham jednakowo, żadnego nie mam zamiaru traktować lepiej od drugiego ^_^
Kakashi: Nawet mnie? ^^
LadyLucky: Mówiłam o Sasuke i Naruto? Oo
Kakashi: *depresja*
LadyLucky: A teraz poprosiła bym speców od sprzętu o puszczenie jednego z przygotowanych przeze mnie fragmentów ^_^

*Czerwona kurtyna podnosi się do góry.*

Naruto: A to skąd się tu wzięło?
Sasuke: Kto wie…

*Na ekranie ukazuje się osobista kolekcja doujinów SasuNaru.*

Sasuke, Naruto i LadyLucky: O___O
LadyLucky: *zalewa się rumieńcem* Aaaa! Co to ma być?! To nie to mieliście puścić! ><’’
Naruto: Ja się jej boje T_T
Sasuke: Ja nie mniej co ty…
LadyLucky: Eheheh~ ^^’’ Nastąpiły małe usterki… ale wszystko już jest w jak najlepszym porządku ^_^

*Przerażenie nie schodziło z twarzy głównych postaci.*

Naruto: Ty nie będziesz… nam kazała tego robić… prawda…?
LadyLucky: Ależ oczywiście, że nie ^^ Jak już napisałam w pierwszej notce: tutaj nie będę wnikać w szczegóły pożycia seksualnego ani nic podobnegoo~ ^^’’’
Naruto: Więc tylko o szczegóły chodzi? Powiedz, że w ogóle nie będzie wspomnień na ten temat T_T
LadyLucky: Aaa… tego zagwarantować nie mogę ^^’’

*Naruto wyobraża sobie taką sytuacje. Jego twarz nabrała czerwonego koloru.*

Sasuke: Oi, Naruto?
Naruto: Z-z-zamknij się…

*Kakashi nadal siedzi w kącie z tzw. Emo-Stance i nie zdaje sobie sprawy z zaistniałej sytuacji.*

LadyLucky: Tak więc ze sprzętem już wszystko gra? :3 To dobrze. Poproszę o jeden z fragmentów :D

*Na ekranie pojawia się wspomnienie Naruto i Sasuke w czasie, gdy się poznali.*

Naruto: Patrz, Sasuke, to my! ^_^
Sasuke: W końcu to historia o NAS, młotku.

*Młotek… znaczy Naruto rzucił mordercze spojrzenie na Sasuke.*

LadyLucky: No więc…. Jak już obiecałam, przedstawię wam poszczególne fragmenty z fanfick’a, a jednym z nim jest mianowicie zapoznanie się Sasuke z Naruto-
Naruto: Nie graj takiego filozofa.
LadyLucky: ==’’ Mogę?
Naruto: A co jeśli powiem nie? ^^
LadyLucky: Zabije cię? ^^
Naruto: Okay… to już się nie odzywam ^^’’
LadyLucky: No więc kontynuując, omówmy ten fragment :3 Myślałam dość długo jak rozpocząć tą historie… w końcu Word zapoznał się z myślą, jedną z wielu, która gdzieś ugrzęzła na szarym końcu mojej wyobraźni, a także dziwnej, znając mnie, fantazji ^^ Bardzo lubię deszcz więc musiał się tutaj znaleźć x3 Czy wy też uważacie, że deszcz spływający po szybie okna pozwala oddać się zupełnie odległym myślom? :D
Naruto: Zależy jakim myślom Oo
LadyLucky: No jak to jakim ^^ To co siedzi mi w głowie ^_^
Naruto: Oh my fuck*** god ==’’
Sasuke: Nie chcę nic mówić… ale czas nam się kończy…
LadyLucky: Co to… już?! Oo Tak się rozgadałam T__T
Naruto: Na koniec możesz zagwarantować, że nie będzie żadnej zboczonej sytuacji, która wymknie się z twojej fantazji ^_^
LadyLucky: Jak ładnie zrymowałeś ^_^
Naruto: Czyli zagwarantujesz? ^___^
LadyLucky: Nie.
Naruto: T_T
LadyLucky: Ale za to mogę ci powiedzieć jakim niesamowitym poetą jesteś.
Naruto: Uważaj bo się w sobie zamknę…
Sasuke: A to jest możliwe?
Naruto: Nawet ty przeciwko mnie?! T_T
LadyLucky: No więc chłopaki, czas się pożegnać z naszymi czytelnikami ^^ Chciałabym na koniec-
Naruto: -zagwarantować, że nie będzie żadnej zboczonej sytuacji związanej z Sasuke i Naruto ^_^
LadyLucky: Ekhm. Chciałabym na koniec powiedzieć, że jak się pożegnamy, to Naruto najprawdopodobniej zginie śmiercią tragiczną z rąk autorki ^^
Naruto: O_O
LadyLucky: Dziękuje wszystkim bardzo serdecznie za uwagę i zapraszam do komentowania i zwiedzania zakątków mojego bloga! :D Sayonara!
Naruto: Ja nie chce umierać! T_T

czwartek, 19 listopada 2009

Rozdział 5. Niewypowiedziane słowa...

                - Wtedy… - blondyn zamilkł na chwilę, nie mógł mu tego powiedzieć. Spojrzał w oczy bruneta – jego spojrzenie było zimne i bez uczuć  - Ja… Ja…. – zająkał się, nie chciało mu przez gardło przejść. – Wtedy ja powiedziałem, że-!
                - O, cześć, Sasuke, Naruto – przywitała ich Sakura. Naruto odetchnął z ulgą.
                - Powiedziałbym, że masz wyczucie czasu – prychnął Sasuke.
                - Eh?
                - O widzę cała drużyna już na nogach! – zauważył Kakashi – Gotowi? -  wszyscy kiwnęli głowami, prócz niebieskookiego – Naruto?
                - Co? Ah tak, tak…
                - Wygodnie ci się spało na ramieniu Sasuke? – spytał z uśmiechem Sai
                - Eh?! Widziałeś?! – zrobiło mu się słabo
                - Dobra, nie pora na żarty, już zostało nam niewiele drogi. Wyruszmy, zanim znów nas ktoś zaatakuje. – nikt nie zaprzeczył, a przyśpieszone bicie serca Naruto nie pozwalało mu swobodnie oddychać, ale nie narzekał. Bez słowa podążył za drużyną.

                Naruto, Sai, Sakura i Sasuke wraz z Kakashim zakończyli misję z wielkim powodzeniem. Właśnie wracali do Konohy.
                - Nee, Kakashi-sensei? – przerwał ciszę Naruto
                - Hm? Co się stało?
                - Czeka nas po powrocie jakaś misja?
                - Nie. Macie chwilę, by odetchnąć, nacieszyć się sobą
Blondynowi nie spodobała się ta myśl. Znów będzie musiał przebywać tak dużo czasu z Sasuke! Niby się cieszył…ale…ale! To niby! Bo z drugiej strony jak miał na niego tak reagować, to lepiej, żeby na misje chodzili non-stop! Czemu przemieniam się w homoseksualistę~. Podszedł do różowowłosej.
                - Sakura-chaan ~ Teraz możesz mnie zabić – dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
                - Coś się stało, Naruto?
                - Eh.. dosłownie ci tego nie powiem… bo wyszedł bym na idiotę, ale w skrócie mogę powiedzieć, ze moja sytuacja komplikuje się z dnia na dzień…
Sakura uśmiechnęła się.
                - Czy jest to związane z czymś, czego wstydziłbyś się pokazać innym? – blondyn pokiwał głową – Bakaa~ Nie patrz się na ludzi, tylko kieruj się głosem swojego serca. To najlepsze rozwiązanie.
Niebieskooki otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Dziewczyna spojrzała na niego ciepło.
                - Tyczy się to każdego przypadku?
                 - Z ręka na sercu mogę ci powiedzieć, że nawet więcej niż każdy. – Naruto się uśmiechnął.
                - Dziękuje, Sakura-chan! Naprawdę mi pomogłaś. – różowo włosa uśmiechnęła się lekko.
Naruto przyśpieszył trochę tempo. Było mu już lżej na sercu. Nie zauważył jak bardzo oddalił się od grupy.
                - Hej, młotku, zwolnij trochę! – krzyknął do blondyna Sasuke. Ten odwrócił się.
                - Eh? Mówiłeś coś Sas-
Naruto obracając się do przyjaciela wpadł na wystającą gałąź. Pech chciał, że blondyn spadł przez nią boleśnie na ziemię.
                - Itee!
                - Naruto?! – krzyknęła biegnąca do niego Sakura, reszta dotarła po chwili.
                - Oi, Naruto, nic ci nie jest? – zapytał Kakashi
                - Itee… Nie, wszystko gra-
Syknął próbując się podnieść. Jego noga straszliwie go bolała. Hatake po chwili ją obejrzał.
                - Wygląda mi na złamanie… no cóż, dalej nie pójdziesz sam.
                - Ehh? Jakoś muszę wrócić do wioski…
                - Ktoś cię poniesie – uśmiechnął się Kakashi. Niebieskooki spojrzał się na niego pytająco – I tym kimś będzie Sasuke.
                - EHH?! – krzyknęli obaj, Naruto już po sekundzie był czerwony.
                - J-Ja mogę iść sam! – skrzywił się po następnej próbie podniesienia się
                - Nic z tego, Naruto
                - Kakashi-sensei!
                - Pięknie, młotku, teraz musze się mordować, żeby nieść cię jak jakąś księżniczkę! – prychnął brunet
                - Księżniczkę?! To przez ciebie całe to zamieszanie!
                - Hmpf… gdybyś miał coś z ninja to byś nie wpadł na taką małą gałązkę…
                - Draniu…
Kakashi stanął między nimi.
                - Już uspokójcie się. Sasuke, rób swoje. – w odpowiedzi czarnowłosy głęboko westchnął i kucnął odwrócony tyłem do blondyna
                - Wskakuj.
 Naruto cały drżał. Nie wiedział co robić. Ale w końcu przełamał się i skorzystał z pomocy przyjaciela. Wskoczył - choć z trudem – na jego plecy.
                - Boli? – spytał Uchiha
                - Trochę…
                - Dobra, postaram cię nie szarpać za bardzo.
Serce blondyna waliło jak młot i miał on nadzieję, że nie zostało one wyczute przez Sasuke. Nie będąc tego świadomym, chwycił mocniej szyję bruneta. Przez ciało Sasuke przeszły zimne dreszcze.
                - No to ruszamy – powiadomił po czym wyskoczył na najbliższą gałąź.
Bicie serca uniemożliwiało swobodne oddychanie. Naruto nie chciał być całkiem blisko bruneta, utrzymywał – choć niewielki, najwyżej kilka centymetrów – dystans. Lecz nie potrwało to długo. W końcu Sasuke zdał sobie sprawę, że mu niewygodnie i podrzucił blondynem tak, że przylegał teraz całym ciałem do jego pleców. Bicie serca nie ustępowało, wręcz przeciwnie, ono się zwiększało. Uzumaki był teraz pewien, że przyjaciel wyczuwa je bardzo dobrze. Cholera! Krzyknął w myślach i próbował jakoś to zatrzymać.
                - Młotku – odezwał się czarnowłosy. Przeszła go fala gorąca.
                - T-tak…?
                - Twoja głowa była taka ciężka... mogłem się domyśleć, że ty cały też będziesz.
                - Sasuke! Draniu! – ten tylko uśmiechnął się lekko i nie odezwał się już.
Był zły, nie dało się ukryć. Zły na Sasuke. Za to, że tak na niego reaguje i za to, że jest takim draniem! Westchnął cicho, żeby się uspokoić. Drużyna pokonywała kolejne kilometry dzielące ich do wioski. Powieki Naruto robiły się coraz to cięższe. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jaki jest zmęczony. Chciał powstrzymać sen wkradający się do jego umysłu. Nie dał rady. Usnął.

                Sasuke poczuł coś na swoich plecach. Odwrócił lekko głowę, by spojrzeć na blondyna, który teraz spał kamiennym snem. Znowu zasnął na brunecie. Westchnął. Cóż mógł poradzić. Wraz z przyjacielem… czy teraz na pewno można określić go przyjacielem? Głupek, na pewno tak, bo jakby inaczej? Zaśmiał się cicho, by nie obudzić towarzysza.
                - Sasuke… - przerwał ciszę głos śpiącego blondyna, który teraz przytulił się mocno do czarnowłosego. Brunet z kamienna twarzą podążał nadal za resztą drużyny.

                Naruto obudził się. Nie był już na plecach Sasuke. Leżał… w szpitalu? Chyba. Patrząc na zawartość pomieszczenia, to chyba sala szpitalna. Blondyn leżał w dużym stalowym łóżku z białą pościelą obok dużego otwartego okna, przez które wpadały ogromne ilości światła. Nie widział, co miał przed sobą. Nie mógł nawet podnieść głowy. Wokół niego była sama biel. Był w pomieszczeniu sam, przynajmniej tyle się dowiedział. Westchnął głęboko, po czym obrócił głowę w lewą stronę. Stała tam szafka nocna, a na niej jakieś owoce. Drużyna zatroszczyła się o niego, choć to tylko mały podarunek. Usiłował przypomnieć sobie, co tu właściwie robi. Przed oczami miał tylko Sasuke… cholera. No tak, to przez niego tu jest. Przez tego drania spadł na ziemie i złamał sobie w nogę. Dlatego czuł coś ciężkiego na niej… to pewnie gips. Blondyn podjął się próby podniesienia się do pozycji siedzącej. Za pierwsza próbą… nie udało mu się. Dopiero po ich kilku zdołał to zrobić. Rozejrzał się jeszcze raz po owym pomieszczeniu, a po chwili przerzucił wzrok na swoje łóżko. Serce mu podeszło do gardła. Na jego – co prawda tymczasowym – łóżku spał smacznie Uchiha. Skąd on się tu wziął?! Zadał sobie to pytanie, ale uznał, że jest ono retoryczne. Cholera! Jak on słodko śpi! Otrząsnął się z tych myśli po chwili i zaczął znowu przyglądać się brunetowi. Po jego wyrazie twarzy można było wywnioskować, że śpi on spokojnym snem.
                - Sasuke? – przerwał ciszę swoim szeptem. Nie reagował. Naruto przysunął dłoń do jego twarzy i zaczął go gładzić po policzku. Był on jedwabiście gładki, a tego by się nie spodziewał. Ruchy Naruto stały się śmielsze, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Mógłby tak spędzić całe swoje życie. Uchiha drgnął. Blondyn odsunął szybko rękę, a gdy brunet podniósł na niego zaspany wzrok, ciarki przeszły go po całym ciele.
                - Obudziłeś się już, młotku? – zapytał, a niebieskooki nadął policzki.
                - Miałeś tak na mnie nie mówić!
                - Przestań tak robić, bo to nie jest słodkie – skomentował czarnowłosy
                - Jestem facetem! Nie potrzebuje być słodkim! – Sasuke się uśmiechnął – No i z czego się śmiejesz?!
                - Z niczego, młotku, z niczego… dobrze, że już się obudziłeś – zignorował zdumienie malujące się na twarzy blondyna – No, ale teraz pozostaje ci złamana noga.
No tak, jego noga była złamana, więc nie mógł nic robić przez trzy tygodnie co najmniej… westchnął smutno. Miał trenować, a nie…
                - No cóż – przerwał ciszę czarnowłosy – Jak już się obudziłeś, to wypiszą cię z tego nieszczęsnego szpitala.
                - Sasuke?
                - Co?
                - Dziękuje…
                - Eh? – zdziwił się brunet – Za co?
                - Za wszystko, draniu…
Sasuke nie odezwał się. Może dlatego, że go to zdziwiło? Trudno powiedzieć po jego wyrazie twarzy.
                - Idę spytać pielęgniarki o zwolnienie. Nie mam zamiaru tu siedzieć – rzucił idąc w stronę drzwi. Wyszedł.
                - Nie musisz tu siedzieć, draniu.. – Naruto uśmiechnął się do siebie i opadł na miękką poduszkę.

sobota, 14 listopada 2009

Rozdział 4. Misję czas zacząć

                Cała drużyna, wraz z Kakashim podążała ku swojemu celowi. Droga dłużyła się bez końca, a ich przeciwników ani widu ani słychu. Naruto nudził się niesamowicie. Chciał podenerwować Sasuke, ale nie miał pomysłu jak. Westchnął głęboko i się poddał. Byli aktualnie w gęstym lesie i stawiali swoje kroki na rozgałęzieniach drzew. Spojrzał jeszcze raz na czarnowłosego przyjaciela, na którego padały promienie słoneczne. Blondynowi serce podeszło do gardła i czuł jak mu się robiło gorąco. Nie mógł odwrócić wzroku, po prostu nie mógł. W końcu brunet obrócił twarz w kierunku Naruto. Jego mina zrzedła.
                - Czego chcesz, młotku?
Blondyn wrócił do rzeczywistości.
                - Eh? Co… Ja… Nic… - odwrócił jak najprędzej wzrok. Sasuke uśmiechnął się.
                - Co zboczeńcu, zachwycasz się moją urodą?
                - Hmpf, jakby było czym się w niej zachwycać – prychnął blondyn
                - Ty naprawdę chcesz dostać, Usuratonkachi.
                - Haa? Raczej ty, Bakasuke!
                - Nie miałem na myśli walkę.
Niebieskooki pomyślał przez chwilę. O co mu mogło chodzić? W końcu zrozumiał. Twarz mu poczerwieniała.
                - Ha! Masz zboczone myśli! Młotek.
Naruto nie zaprzeczył, coś było nie tak.
                - Młotku?
Przeraził się swoich myśli. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że on… i Sasuke? Nie… to jest niemożliwe … to jest definitywnie i nieodwołanie niemożliwe!
                - Naruto? – czarnowłosy był teraz bliżej blondyna, któremu serce mocniej zabiło.
Przez chwilę patrzył na niego, zaraz potem odwrócił szybko wzrok. I dołączył do reszty drużyny.
                - O co mu chodzi? – brunet zadał to pytanie samemu sobie po czym podążył za śladem przyjaciela.

                Podróż trwała już naprawdę długo, a do celu był jeszcze szmat drogi. Naruto podążał cicho za resztą, w ogóle się nie odzywając. Nadal głęboko rozmyślał. Lecz nagle jego przemyślenia przerwały szelesty. Stanął na jednej gałęzi i rozglądał się dookoła. Reszta drużyny też się po chwili zatrzymała patrząc na blondyna pytająco. Sasuke też to słyszał.
                - Uważaj, młotku! – rzucił się na Naruto spychając go na ziemie, uratował go przed deszczem kunai.
                - Itee…. Sasuke? – jego twarz zbladła jak ujrzał Sasuke leżącego całym ciałem na nim. Każdy jego mięsień był sparaliżowany. Dlaczego? Dlaczego do jasnej cholery tak na niego reaguje?!
Sasuke podniósł głowę.
                - Wszystko w porządku, Naruto?
Blondyn – choć z wielkim trudem – kiwnął głową.
                - Zejdź ze mnie, Uchiha… - powiedział prawie niesłyszalnym szeptem.
Sasuke nie mógł ukryć, że prawie nie zrozumiał, co powiedział do niego jego towarzysz, a widząc ich pozycje, zarumienił się lekko, ale po chwili zszedł z niego i podał mu rękę, żeby wstał. Naruto niepewnie skorzystał z pomocy. Nadal był w pół sparaliżowany, lecz nie miał na to czasu. Atakował ich ktoś. Wyrzucając swoje aktualne uczucia na bok, wrócił do reszty grupy. Właśnie stanął przed Sakurą, którą atakował jeden z przeciwników. Odepchnął go od niej.
                - Wszystko w porządku, Sakura-chan? – dziewczyna w odpowiedzi pokiwała głową – Cieszę się. Kakashi-sensei? Kim oni są do diabła?!
                - Sam bym chciał znać odpowiedź na to pytanie, Naruto. – mruknął do siebie, po czym odsunął ochraniacz ukazując swój Sharingan.
                - Ahh! Sasuke! Za tobą! – z tylu czarnowłosego czaił się jeden z napastników z kunai'em  w ręce. Blondyn zmieścił się w krótkim czasie pomiędzy jednym napastnikiem, którego sam atakował, a drugim, który już chciał zadać cios jego przyjacielowi. Naruto zwalił bruneta na ziemię. – Ugh…! – wykrzyknął, gdy walnął nosem o klatkę czarnowłosego. Ale nic sobie z tego nie zrobił. Szybko wstał i rzucił się na wroga.

              Ta walka trwała naprawdę długo. Przeciwnicy byli silni, ale ninja z Konohy przechytrzyli wroga i zwyciężyli tym razem. Sakura właśnie leczyła Sai’a swoim medycznym jutsu. Miał on głęboką ranę na ramieniu, która krwawiła obficie.
                - No cóż… na razie musimy zarządzić postój, jesteśmy zbyt zmęczeni, by iść dalej – zauważył Kakashi – Wyruszymy dalej o świcie – każdy z drużyny wyraził zgodę milcząc.

                Był już późny wieczór, a ognisko, które postawiono, zaczęło gasnąć. Wszyscy już udali się na spoczynek, prócz Sasuke, który siedział przy ognisku będąc we własnym świecie. Był on przykryty ciepłym kocem. No i Naruto nadal nie spał. Jakoś czuł, że nie zaśnie. Podszedł do czarnowłosego.
                - Draniu, podziel się kocem. – brunet prychnął
                - Kto pierwszy, ten lepszy, młotku. Nie mam zamiaru się dzielić.
                - Co to miało…? – blondyn przerwał i uśmiechnął się. Odchylił jeden róg materiału od przyjaciela, usiadł przy nim i dokładnie przykrył ich obu. – Musze dostać to, co chce, wiesz, Bakasuke?
Sasuke się uśmiechnął lekko mimowolnie.
                - Nee, Sasuke? – brunet spojrzał na niego. Cholera, jak blisko! – Chcę ci podziękować za uratowanie mnie.
                - To jest rola drużyny, młotku
                - Wiem, ale i tak dziękuje. Nie wiadomo co by mogło się ze mną stać, jakby ciebie tam nie było, Sasuke. – niebieskooki uśmiechnął się, w jego oczach odbijały się płomienie z ogniska.
                - Ja… - zawahał się – Też….dziękuje. – blondyn zaśmiał się.
                - A ja powiem, że to rola przyjaciół! – wykrzyknął, ale wystarczająco cicho, by nie obudzić towarzyszy. – Wiesz… Sasuke…ja… - jego oczy powoli się zamykały – Ja… - nie zdążył nic powiedzieć, usnął na ramieniu przyjaciela. Sasuke spojrzał na niego pytająco.
                - Naruto? Młotku? Nie mów mi, że zasnąłeś... – w ramach odpowiedzi usłyszał równy oddech blondyna. Głęboko westchnął. – Ja też, młotku, ja też… - brunet nie zepchnął przyjaciela z ramienia. Wręcz przeciwnie. Położył swoją głowę na jego i po chwili zasnął.

                Naruto spał nadal smacznie na ramieniu Sasuke. Było mu naprawdę wygodnie. Ani mu się śniło wstawać. Był już wczesny ranek, blondyn słyszał jak jakiś głos go woła.
                - Naruto?
                - Idź sobie… raziii, daj spać…
                - Naruto! – niebieskooki zamachnął się ręka, która spadła na twarz jego przyjaciela.
Sasuke się zdenerwował. Odrzucił dłoń z twarzy.
                - Hej! Młotku! – Uzumaki otworzył oczy nagle. Promienie słońca dały mu popalić – Wstajesz, czy mam cię zepchnąć?!
                - Cicho bądź, draniu… chce spać… wygodnie… - na twarzy czarnowłosego pojawiały się powoli żyłki zdenerwowania. Uśmiechnął się złowrogo i przysunął twarz do ucha blondyna. Lekko chuchnął do środka. – AAAAAAAAAAAAGH! – ten od razu zerwał się na równe nogi.
                - Dzień dobry, młotku. Znalazłem sposób na budzenie cię do życia. – niebieskooki patrzył się na niego z czerwoną jak burak twarzą trzymając się za ucho.
                - Ty zboczeńcu!
                - Ciii, obudzisz resztę.
                - To na cholerę mnie budziłeś jak mogłem jeszcze spać?!
                - A co? Wygodnie było? – Naruto chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie. – Chciałem wstać więc cię obudziłem. A poza tym, przez ciebie mnie ramię boli. – blondyn prychnął.
                 - A niby taki silny i wytrzymały.
                - Co poradzę, że taki młotek bez rozumu, a taką ciężką głowę ma?
                - Odezwał się geniusz od siedmiu boleści…
Sasuke zastanowił się chwilę.
                - Co chciałeś powiedzieć wczoraj wieczorem zanim zasnąłeś? - Naruto zatkało, znów się czerwienił. Sasuke westchnął – Wiedziałem, że jesteś zboczeńcem, ale nie wiedziałem, że aż takim.
                - Zamknij się, draniu! Po prostu… nie pamiętam…
                - Oh tak? Uważaj, bo ci uwierzę. Nadal się domyślam, co to było.
Uzumaki spuścił głowę. Co mógł powiedzieć? Wtedy był śpiący więc nie myślał racjonalnie… Nie może po prostu powiedzieć, że…

Rozdział 3. Bicie serca i przygotowanie do misji

Szesnastoletni blondyn otworzył oczy mrucząc z niezadowolenia – obudziły go rażące promienie słoneczne. Mruknął pod nosem coś w stylu „idź sobie”, jakby to miało coś pomóc. Wspomniał przez chwilę wczorajszy dzień. Naprawdę dobrze się bawił. Uśmiechnął się lekko do siebie. Teraz postanowił w końcu wstać. Choć z wielkim trudem – otworzył powieki. Przeraził się. Tuż przed nim siedział sam Sasuke Uchiha, który bacznie przyglądał się niebieskookiemu. Blondyn szybko zmienił pozycję z leżącej na siedzącą. Naruto nadal patrzył się w niego ze zdumieniem w oczach…. Patrzył się jak… jak na obrazek. Bo kiedy on niby stał się taki przystojny?! Serce Naruto mocniej zabiło. Odsunął od siebie tę myśl. Przecież to facet.
Potrząsnął głową.
                - Co tutaj robisz? – skierował pytanie do czarnowłosego, który rzucił na niego zimne spojrzenie. Blondyna aż ciarki przeszły.
                - Co tutaj robię? – zapytał retorycznie – Mam tu coś do załatwienia.
                - Ah tak? – chłopak uśmiechnął się i podniósł się z łóżka – A co-
Nie dokończył. Zimne dłonie bruneta mocno zacisnęły się na nadgarstkach niebieskookiego blondyna i nim się obejrzał, był przyciśnięty do ściany, a jego ręce uwięzione nad głową.
                - Itee[N1] … Sasuke? C-co ty robisz?
Twarz Sasuke była naprawdę blisko. Naruto czuł jak mu się temperatura ciała zwiększa, a na jego policzkach powstawały rumieńce. Nastała chwila ciszy.
                - Czemu tak na mnie patrzyłeś takim wzrokiem wczoraj? – przerwał ciszę czarnowłosy.
Blondyn przypomniał sobie właśnie wydarzenie z wczoraj. Jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona.
                - To… T-to nie twoja sprawa… - mruknął blondyn, co prawda bardziej do siebie niż do bruneta
Lecz on nie dał za wygraną.
                - Nie moja sprawa, co? – czarnowłosy przybliżył się jeszcze bardziej. Teraz przylegał do blondyna  całym ciałem. Naruto czuł, że przestaje oddychać. – Jak taki młotek patrzy na mnie z twarzą jak burak to nie wiem, czy to też nie jest moja sprawa.
Blondyn spuścił wzrok. Nie mógł mu patrzeć teraz w oczy. Brunet zmienił pozycję i chwycił jedną dłonią obie jego ręce, a drugą zmusił go, żeby spojrzał prosto na niego.
                - Czekam na odpowiedź.
Naruto przygryzł dolną wargę.
                - Ja… Ja wczoraj z-zobaczyłem jak Sakura-chan czyta jakiś a…artykuł – jego twarz coraz bardziej przypominała burak. Trudno, raz kozie śmierć – powiedział w myślach – Był on o… - zatrzymał się, spojrzał na bruneta przełykając ślinę – o…całowaniu – dodał łamiącym się głosem – Przypomniał mi się moment, kiedy to my się całowaliśmy  w klasie kilka lat temu…
Czarnowłosego zatkało kompletnie. Pamiętał to bardzo dobrze. Bo jak mógł o tym zapomnieć. Głęboko westchnął.
                - I tym się tak przejąłeś młotku?
                - Zamknij się, draniu, nie nazywaj mnie tak.
Kąciki ust bruneta lekko się podniosły.
                - Ale przyznaj, że ci się podobało
                - CO?! – Naruto poczuł jak słabnie, próbował się uwolnić z uścisku Sasuke, ale był on za silny. Poddał się.
                - No przyznaj, Naruto, że chciałbyś jeszcze raz – przerwał na chwilę – Może coś więcej?
Wargi blondyna rozszerzyły się, chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie i z powrotem je zamknął.
                - O czym ty mówisz, Uchiha? – spytał zimnym tonem, a jego twarz nabrała normalnego koloru.
                - Niezwykła zmiana osobowości, Uzumaki – puścił go. Blondyn odetchnął z ulgą. Czarnowłosy kierował się do otwartego okna. – Tak na marginesie – dodał będąc już u celu – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, młotku – zniknął.
Naruto opadł na ziemie. Cały drżał.
                - Co to miało być? – ukrył twarz w dłoniach – Co to było za dziwne uczucie?
Ciężko oddychał. Było mu niedobrze, a łzy same cisnęły się do oczu. Wiedział, czym to uczucie jest, ale wiedział też, ze czuł to wobec nieodpowiedniej osoby.

Nie może teraz tak siedzieć bezczynnie. Musi stawić się na trening, w końcu dzisiaj mają iść na wspólną misję. Nie będzie się przejmować tym draniem, Uchihą. Potrząsnął głową i podszedł do szafy wyciągając jakieś ubrania.

Na miejscu spotkania drużyny byli już Sakura, Sai i Sasuke.

                - Naruto się spóźnia, martwię się  - odezwała się różowo włosa – Nee, Sasuke-kun, wiesz coś o tym?
                - Przyjdzie, w końcu to młotek.
                - Co to miało być…?
                - Ohayo! Sakura! Sai! Sasuke! – rozległ się krzyk blondyna – Przepraszam za spóźnienie! – dorzucił dobiegając na miejsce, jego ciężki oddech wyrażał zmęczenie.
                - Myślałam, że coś się stało – niebieskooki zaśmiał się nerwowo kładąc rękę na kark.
                - Młotek.
                - Chcesz jeszcze coś dodać draniu?! – ten się tylko uśmiechnął – Wkurzasz mnie!
                - Hmpf, z wzajemnością – prychnął czarnowłosy
                - Ty draniu….
                - Ejj, spokojnie – uspokajała ich Sakura – Nie jesteśmy tu, żeby się kłócić
Nagle pojawił się Kakashi.
                - Yo!
                - Spóźniłeś się! – wykrzyknęli wszyscy chórem
                - Tak… przepraszam – Hatake uśmiechnął się spod maski – No, ale do rzeczy. Jak zapewne wiecie, nie wezwałem was tutaj bez powodu.
                - Czas najwyższy, już mam dość paplaniny tego młotka – skomentował czarnowłosy
                - Draniu…!
                - Oho! Widzę, że zabawa zaczyna się na nowo – dodał Kakashi na co Naruto odpowiedział odwróceniem się plecami do reszty towarzystwa. Sasuke prychnął.
                - Żebyś się tak draniu udławił – uśmiechnął się złowrogo blondyn.
                - Mówiłeś coś, młotku?
                - Tak! Nie pasuje?!
                - Daj mi spokój zboczeńcu…
                - Zboczeńcu?! – niebieskookiemu przypomniał się moment z dzisiejszego poranka, momentalnie się zarumienił
                - A nie mówiłem? Zboczeniec.
Ten tylko posłał mu spojrzenie śmierci. Nie chciał wspominać przy drużynie o tym incydencie.
                - Ej, kochasie, misja czeka – zauważył Kakashi.
                - Kochasie?! – oburzył się Naruto – Z nim?!
                - Wiesz, jest takie powiedzenie „ kto się czubi, ten się lubi” – dorzucił Sai
                - Sai, czy ty chcesz wąchać kwiatki od spodu?
                - Nie, dlaczego?
                - Bo mam dziwne wrażenie, że właśnie zasugerowałeś swoją  śmierć ukrywając ja w tym zdaniu. – na czole blondyna pojawiła się niewielka żyłka wściekłości.
                - Za mówienie prawdy się umiera? – dostał mocno z pięści w głowę od Uchihy
                - Zamknij się, zaczynasz mnie wkurzać
                - Z kim ja pracuje – sensei klepnął się w czoło – Dobra, wracając do sprawy. Misja polega na dostarczeniu pewnej bardzo, ale to bardzo ważnej paczki. Nie dajcie się zwieść pozorom, za tym małym przedmiotem – Hatake pokazał drużynie mała paczuszkę – podążają silni i niebezpieczni ninja. Dlatego Tsunade wybrała was, jako ludzie, którym może zaufać. Co wy na to? – cała drużyna w odpowiedzi kiwnęła głowami. – Więc idźcie się przygotować, spotykamy się tu za godzinę. Ruszajcie! – Sakura, Sai, Sasuke i Naruto zniknęli nim człowiek zdążył się obejrzeć. Nadeszło przygotowanie na misję.

                Po godzinie przygotowań każdy był gotowy i zwarty do akcji. Spotkali się wszyscy w umówionym miejscu. Oczywiście Sasuke musiał się posprzeczać chwilę z Naruto, bo kto wie kiedy miałby znów okazję.
                - Dałem ci prawo na mnie wpadać zboczeńcu?! – krzyknął Sasuke
                - To ty się do mnie przystawiałeś jak jakiś pedał! Więc nie mów na mnie zboczeniec!
                - To ty reagowałeś na mnie burakiem na twarzy! Nie mów, że to tylko ze względu na przeszłość! – na czole czarnowłosego pojawiła się żyłka
                - Złość piękności szkodzi, pedałku. A Twoje fanki by tego nie chciały!
                - Przynajmniej jakieś mam – prychnął
                - Draniuuu….
                - Ekhm – przerwała im tym razem Sakura
                - Wygadałeś się właśnie, młotku, wiesz? – blondyn poczerwieniał
                - Możemy już ruszać?! – wściekła się różowo włosa waląc w głowę Naruto
                - Itee! Czemu ja?!
                - Bo byłeś pod ręką!
                - Jesteś niesprawiedliwa Sakura-chaaan~


 [N1]Reakcja na ból

środa, 11 listopada 2009

Rozdział 2. "Przeszłość… Teraźniejszość… Wspomnienia…"

               Obudził się, a gdy spojrzał się na zegarek, wskazywał on 9:32 nad ranem. Wstał, choć z wielkim trudem, ubrał się i poszedł coś zjeść. Jego przystanek na rozpoczęcie każdego nowego dnia to Ichiraku – bar ramen. Naruto Uzumaki to najgłośniejszy ninja  znany na całą wioskę. Cóż tu wiele mówić, ramen to jego najukochańsza potrawa (zbyt wielu nie znał). Miał on złociste włosy i błękitne oczy. Każdy w wiosce Konoha go zna, bo przecież trudno go przeoczyć.

W rezydencji Uchiha zawsze jest cicho. Mieszka tam tylko jedna osoba. Czarnowłosy chłopak właśnie otwierał oczy. Przyzwyczaił się już do samotności w tym domu, tak więc mu to wiele nie przeszkadzało. Usiadł na łóżku i powoli wstał, po czym udał się do łazienki. Spojrzał w swój lustrzany obraz  i zimną wodą przemył twarz. Jego imię to Sasuke Uchiha. Ostatni z rodu klanu Uchiha.
                Naruto przemierzał drogi jego rodzinnej wioski – Konoha. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Dzisiaj jego wielki dzień. 16-te urodziny. Poza tym jego najlepszy przyjaciel wrócił do wioski. Po trzech latach rozłąki nareszcie zmądrzał i opuścił tego szkaradnego gada – Orochimaru. No cóż… nie warto wspominać. Ważne, że jest! W jego oczach tańczyły radosne iskierki, a uśmiech rozświetlał twarz. Chcę, żeby tak zostało na zawsze. Żeby już nigdy nas los nie rozdzielił….

Uchiha skończył właśnie naciągać koszulkę na siebie i szybkim krokiem opuścił swoją posiadłość. Choć normalnie tego nie ukazywał to w środku był naprawdę szczęśliwy z powrotu do wioski. Miał tu bliskie mu osoby na które mógł zawsze liczyć. Sasuke nie był typem osoby, która mogła to bez obaw wyznać. Jego godność nie pozwalała mu tego zrobić. Ukrywał radość, że wrócił do miejsca, gdzie jest jego najlepszy przyjaciel – Naruto. Wreszcie mógł przebywać z tymi, na których mu zależy. To było jak spełnienie marzeń.

Naruto idąc napotkał wzrokiem swojego przyjaciela – Sasuke. Uśmiechnął się szeroko i pomachał mu. Czarnowłosy odwdzięczył się tym samym gestem, lecz jego twarz nie ukazywała żadnych emocji. Nadal była blada, obojętna, bez konkretnych uczuć. Po prostu ta stara, kamienna twarz Sasuke.
                - Ohaaayoo, Sasuke! – wykrzyknął Naruto tak głośno, że mieszkańcy drugiej części wioski musieli go usłyszeć. Sasuke klepnął się w czoło z otwartej dłoni[N1] .
                - Zamknij się, Usuratonkachi. Głowa mnie boli.
 Naruto wydymał policzki.
                - Jesteś pewien, że jesteś w moim wieku? Zachowujesz się bardziej jak jakiś staruch…
Sasuke to rozzłościło. Nie poddawał się.
                - Wole starucha niż pięcioletnie dziecko. Chcesz się wypłakać mi w ramię jak dawniej? – zapytał z nutką ironii w głosie. Twarz blondyna zaczęła nabierać czerwonego koloru.
                - Przegiąłeś, Sasuke! Nie wypominaj przeszłości! To nieodpowiednia chwila! To ty tu stawiasz włosy na żelu dzień w dzień!
                - Chcesz się ze mną zmierzyć Usuratonkachi?!
                - No dawaj!
W tym momencie Sakura wkroczyła do akcji i powstrzymała towarzystwo, nim się cokolwiek stało.
                - Co się z wami dzieje? To dopiero kilka dni po powrocie Sasuke, a Wy się już bijecie o byle szczegół! Opanujcie się trochę i przestańcie się zachowywać jak dzieci pięcioletnie!
Naruto prychnął, a Sasuke nadal wpatrywał się w blondyna gniewnym wzrokiem.
                - Traktował mnie lepiej jak mieliśmy pięć lat… - mruknął pod nosem niebieskooki po czym opuścił swoich przyjaciół, którym pytanie do blondyna cisnęło się na usta.

Naruto idąc uśmiechnął się do siebie. Mimo wszystko brakowało mu tego. Bezsensowna i bezpodstawna kłótnia to brakujący element jego planu dnia.

                Niebieskooki blondyn właśnie kończył piątą porcję jego ulubionej potrawy – ramen – w barze Ichiraku.
                - Ahh! Ramen o tej porze dnia to coś co potrzebuje! Dziękuje staruszku! – wykrzyknął z entuzjazmem i wyłożył na blat odpowiednią sumę jenów.
Jak może spędzić ten dzień? W końcu 16 lat się kończy raz w życiu… Mógłby go spędzić ze swoimi przyjaciółmi. W głowie Naruto pojawił się obraz jego i Sasuke jak się kłócą o wyżelowaną łepetynę czarnowłosego. Parsknął śmiechem. Jego reakcja na ten komentarz była bezcenna. Jak dobrze, że wrócił. Znowu jest tak, jak dawniej… zabawnie. Bądź co bądź… chciał spędzać czas z przyjacielem. Trzy lata to naprawdę spora luka, tyle wspomnień mają do nadrobienia. Naruto westchnął i skierował się do swojego domu. Nadal było wczesne popołudnie, ale blondyn nie mając nic do roboty postanowił, że cały dzień przeleży w łóżku leniuchując.

                Czas Naruto poświęcony na relaks nie potrwał długo. Bowiem ktoś zapukał do jego okna, a tym kimś był mianowicie Sasuke…
Naruto nie wiedział czy być zdziwionym ale tego nie ukazywać, czy być zdziwionym i bezceremonialnie spaść z łóżka. Wybrał ta pierwszą opcję.
                - Otwórz – odparł Sasuke
Blondyn jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ciemną postać szeroko otwartymi błękitnymi oczami. No cóż… patrząc na jego rozwarte w zdziwieniu usta można stwierdzić, że jego plan ukrycia tej reakcji nie wypalił. Ale to szczegół. Naruto w końcu wstał i otworzył przyjacielowi okno, by mógł wejść do środka. Czarnowłosy bez wahania zeskoczył na łóżko Naruto.
                - Ej, nie pozwalasz sobie, Bakasuke?
                - Zamknij się, Usuratonkachi, mam swoje powody.
                - Haa? Niby jakie?
Przez chwilę zapadła niezręczna cisza, a Sasuke – oceniając po jego wyrazie twarzy – głęboko się nad czymś zastanawiał, w końcu jego kąciki ust zadrgały dając znak, że chce coś powiedzieć.
                - Sakura poprosiła, bym cię zaprosił na wspólny wypad naszej drużyny… z okazji urodzin.
Naruto zamurowało. Pamiętali. Oni naprawdę pamiętali. Kakashi, Sakura, Sai… i Sasuke będą świętować razem z nim. Kąciki jego ust podniosły się do góry ukazując szeroki uśmiech blondyna.
Sasuke zignorował jego reakcję.
                - Wstaw się na moście o trzeciej. – zniknął tak szybko jak się pojawił.
Naruto sam nie wiedział co się przed chwilą stało, lecz cieszył się, że spędzi jednak ten wyjątkowy dzień z przyjaciółmi.

                Czekał już na moście. Co prawda był zawczasu, ale lepiej być wcześniej niż się spóźnić. Po chwili zobaczył w zasięgu wzroku Sakurę czytającą coś. Naruto zainteresował się tym zjawiskiem, cóż to różowo-włosa mogła czytać. Ale jego zamyślenia przerwał Sasuke nadchodzący z przeciwnej strony niż Sakura. Widać, że głęboko rozmyślał nad czymś… Cóż to mogło być… Blondyn tylko wzruszył ramionami i obserwował jak przyjaciele stawiają się obok niego. Pogoda dopisywała wraz z nastrojem Naruto. Lecz ten przypomniał sobie o lekturze Sakury i zerknął na nią. Dojrzał jeden fragment. Był on o… całowaniu?! Odwrócił wzrok przerażony, a jego twarz była teraz co najmniej koloru buraka. Przed jego oczami stanął obraz sprzed kilku lat, jak to on i Sasuke całowali się w klasie przy całym tamtejszym towarzystwie.. Owszem… to był jego pierwszy pocałunek, ale to nie znaczy ze łączy go coś więcej niż przyjaźń z tym draniem! Spojrzał na czarnowłosego. Zrobiło mu się strasznie gorąco. Słabnął z każdą sekundą. Obserwowany szesnastolatek skierował na niego wzrok pytająco, na co Naruto odpowiedział odwróceniem spojrzenia. Jego twarz nadal była czerwona.
                - Co ci się dzieje młotku? – zapytał Sasuke patrząc się na blondyna pytająco.
                - N-nic…
                - Nie wygląda mi na to. – odpowiedział jednakowo podejrzewając o coś konkretnego
                - Co się stało Sasuke-kun? – włączyła się Sakura
Naruto nadal stał zmieszany przy barierce mostu. Nie wiedział co myśleć. Czy powinien zareagować coś, czego dowiedział się z przypadkowej książki? Nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Nie wiedział nawet, czy Sasuke pamięta o całym tym wydarzeniu.
                - Właśnie, Naruto! Bo nie jesteśmy tu bez powodu! – zauważyła Sakura
Naruto spojrzał na nią pytającym wzrokiem, jakby z jej oczu mógł wyczytać odpowiedź.
                - Przecież przybyliśmy tu by świętować Twoje urodziny! – odparła szukając coś zawzięcie w kieszeni. Po chwili walki z własnym ubraniem wyciągnęła coś błyszczącego, coś, co wyglądało jak naszyjnik. – To coś, co chciałabym, żeby stało się Twoją bliską sercu rzeczą. – wręczyła ów przedmiot blondynowi. Zauważył, że jest otwierany, jego ciekawość dominowała, więc jak najprędzej chciał zobaczyć co jest w środku. Zamurowało go. Była tam miniaturka zdjęcia ich drużyny… ich starej dobrej drużyny. Zdał sobie właśnie sprawę jak bardzo mu brakowało Sasuke. Spojrzał się na niego, a czarnowłosy obrzucił go pytającym wzrokiem. Naruto niepewnie zaczął podchodzić do przyjaciela. Nie wiedział co robi. Cała ta tęsknota… ten cały długi czas… cały ten ból był spowodowany przez jednego człowieka. Naruto był już jakieś pięć centymetrów przed Sasuke. Dopiero teraz zauważył, że jest odrobinę niższy niż on. Uśmiechnął się do siebie mimowolnie, a jego ręce powędrowały w kierunku czarnowłosego chłopaka.
                - Sasuke… Ty draniu. – objął go – Dobrze, że wróciłeś…
Zamurowało go. Dosłownie. Nie mógł nawet palcem kiwnąć. Spojrzał na blondyna – widział, że był przepełniony smutkiem i tęsknotą. Wyraz twarzy czarnowłosego zmieniła się ze zdziwionej na zimną i bez emocji, ale nie odepchnął chłopaka, aż ten sam się nie odsunął.
                - Przepraszam Sasuke… nie wiedziałem co mną kierowało – spojrzał na dziewczynę – Dziękuje Sakura za ten prezent, będę go miał zawsze przy sobie. – rozejrzał się dookoła – A gdzie Sai?

Sakura się uśmiechnęła.
                - Uznaliśmy, że warto by było urządzić spotkanie starej drużyny… - blondyn odwzajemnił uśmiech dziewczyny. – Co ty na to, by zrobić coś dla Naruto i iść na obiad do Ichiraku? – oczy chłopaka rozjaśniła radość, był w o wiele lepszym nastroju niż dotychczas.
                - Mnie tam wszystko jedno, przecież to w końcu urodziny młotka, nie moje, nie mnie przypada decydować – czarnowłosy dodał swoje trzy grosze.
Naruto o mało nie posiadał się ze szczęścia. Kiwnął głową i razem ruszyli w kierunku baru.


 [N1]Naruto: Musiało boleć…
Sasuke: A żebyś wiedział, że bolało! To wszystko twoja wina, młotku…
Naruto: Haa? A kazałem ci się grzmocić po łbie?
Sasuke: Swoją głupotą? Owszem.

Naruto: Draniu…

wtorek, 10 listopada 2009

Rozdział 1. „Jeden jedyny….”

Deszczowa noc, Konoha.
              Pioruny rozświetlały ciemne, nocne niebo.  Mały blondyn ukrywał się przed burzą pod małym daszkiem sklepowym. Nie wiedział ile już czeka, aż burza przejdzie, trzęsąc się ze strachu i przerażenia. Bał się burzy. Nie dało się tego ukryć.
                Blondyn ujrzał w pewnym momencie we mgle czyjś cień. Gdy przyjrzał się dokładniej, ujrzał małego chłopca, na oko w tym samym wieku. Chłopiec trzymał w ręku czerwony parasol i kierował się ku przerażonemu rówieśnikowi. Niebieskooki blondyn przyglądał się uważnie nieznajomemu, miał ciemne oczy i czarne jak węgiel włosy. Choć nadal szlochał, dalej bacznie się mu przyglądał. Ciemnowłosy dotarł na miejsce i ku zdziwieniu blondyna, ten podniósł parasol pochylając go tak, by przykrywał ich obu.
                - Boisz się burzy? – odezwał się nieznajomy
On tylko pokiwał głową nadal ze łzami w oczach.
                -Chodź ze mną! Przeczekamy burzę u mnie w domu! – zaproponował z entuzjazmem uśmiechając się ciepło. Wyciągnął ku chłopcu rękę.
Duże niebieskie oczy spojrzały się w górę ze zdumieniem.
                - Nie masz zamiaru się ze mnie śmiać? – zapytał się zdziwiony
Ten tylko spojrzał na niego z szeroko rozwartymi oczami.
                - Śmiać się? Niby z jakiego powodu?
Blondyn już się nie odezwał, nieznajomy się uśmiechnął.
                - Yoshii! Wypadałoby się przedstawić! – niebieskooki spojrzał się na niego – Jestem Sasuke Uchiha! A Ty?
Zawahał się.
                - Uzumaki Naruto… - odpowiedział niepewnie
                - Yoroshiku ne[N1] , Naruto.
Sasuke pociągnął Naruto za rękę, aby ten wstał.
                - A więc chodźmy – i pociągnął swojego towarzysza kierując się ku swojemu domowi.

Dom Sasuke.
                - Nie zapomnij ściągnąć butów! – przypomniał Sasuke swojemu nowemu przyjacielowi, jak tylko przekroczyli próg drzwi.
                - Ah! Okay! – odpowiedział natychmiast Naruto.
Czuł się dziwnie, a zarazem niesamowicie. Po raz pierwszy ktoś zaprosił go do swego domu. Sam nie wiedział jakie uczucia nim zawładnęły. Ale było to coś nowego, nieznanego…
Z rozmyślań wyrwał go… latający ręcznik? Sasuke rzucił miękkim przedmiotem w jego stronę. Naruto trochę niezdarnie go złapał. Czarnowłosy się uśmiechnął.
                - Wysusz włosy! Przygotuje ci suche ubrania! – krzyknął będąc już w innym pomieszczeniu.
Blondyn stał jak kołek z ręcznikiem w ręku, przez chwilę zastanawiając się, do czego on służy. No ale wrócił w końcu do rzeczywistości i zabrał się do suszenia włosów. Po chwili wykonywania tej czynności uśmiechnął się do siebie. Jeszcze nikt nie był dla niego tak miły.  Znów z głębokich przemyślał wyrwał go nie kto inny jak Sasuke.
                - Pośpiesz się! Bo się przeziębisz! – energicznymi ruchami zaczął wycierać jego głowę ręcznikiem.

Naruto trzymał twarz zwróconą ku podłodze, by ukryć jego czerwieniące się policzki.
                - Yoshi! Gotowe!  - wykrzyknął Sasuke po chwili
Niebieskooki malec nadal trzymał twarz zwróconą do podłogi.
                - Nee, Naruto? Stało się coś?
Natychmiast spojrzał się na czarnowłosego.
                - Nie! Nic! Nic zupełnie…
                - Yokatta[N2] 
Pociągnął znajomego za rękę i zaprowadził go na górę po schodach. Weszli do jakiegoś pomieszczenia. Ten dom był ogromny. Naruto był pewien, że by się tutaj zgubił bez najmniejszego trudu. Pokój był dobrze oświetlony ( nie biorąc pod uwagi szalejącej za oknem burzy), choć w pokoju było tylko jedno okno. Na środku przy lewej ścianie stało duże łóżko a naprzeciwko niego szafa i drewniana komoda.
                - To pewnie pokój Sasukepomyślał[N3]  blondyn
Na łóżku leżała para czystych[N4]  i suchych ubrań, zapewnie przygotowane dla Naruto.
Sasuke podniósł te ubrania i wręczył je do rąk blondyna.
                - Proszę. – powiedział – Łazienka jest tam – wskazał machnięciem ręki
                - Dzięku-
Błyskawica rozświetliła niebo, przerywając ciszę. Naruto podskoczył i nim się obejrzał, był przytulony do czarnowłosego. Gdy się zorientował co robi, natychmiast odskoczył.
                - Ah… Eh? Prz-przepraszam! Nie wiem jak to zrobiłem! Naprawdę nie miałem-
Nie dokończył zdania, ponieważ Sasuke go delikatnie objął, tak delikatnie, jakby bał się, że złamie się w jego uścisku.
Twarz Naruto zaczęła powoli zmieniać kolor na czerwony.
                - Sasuke?
                - Nie bój się, nic ci nie grozi. Jestem tutaj.
Łzy zaczęły piec w oczach blondyna. Nie wiedział co powiedzieć. Zaskoczenie odebrało mu mowę. Był zdumiony, jak i nieprawdopodobnie szczęśliwy.  Ciepłe łzy zaczęły spadać na ciemnoniebieski materiał.
                - Mooou[N5] …ale z ciebie beksa Naruto
                - Nie jestem beksą~! - oburzył się niebieskooki
Sasuke pogłaskał blondyna po głowie. Niebieskooki ze zdumionymi, zapłakanymi oczami spojrzał w górę na niego.
                - K-Kawaii[N6] … - pomyślał rumieniąc się
Potrząsnął głową, by się opamiętać. Wypuścił niebieskookiego z objęć.
                - Chcesz zostać u mnie na noc, Naruto?
                - Huh? Jesteś pewien?
Sasuke pokiwał głową, Naruto spuścił wzrok.
                - Coś się stało?
                - Sasuke… - zawahał się przez chwilkę przygryzając wargę – Zastanów się proszę przez chwilę… dopiero mnie poznałeś. Jesteś pewien, że możesz mnie zaprosić do siebie na noc?
Sasuke udał, że się zastanawia.
                - No pewnie!

Naruto się rozpromienił, chociaż w duchu wiedział, że Sasuke nie może się za nic dowiedzieć, kim naprawdę jest.

- Więc… będziesz spać w moim pokoju, a ja pójdę do innego. – już miał wychodzić, ale za oknem znów „trzasnął” piorun.
Naruto automatycznie złapał Sasuke za tył koszuli. Ten się obrócił.
                - N…Nie idź…. – odparł tak cicho, że czarnowłosy ledwo mógł go dosłyszeć. Niebieskie oczy blondyna były pełne przerażenia. Tak więc Sasuke posłuchał go i został. Zaprowadził przyjaciela do łóżka, a sam położył się obok niego. Twarz Naruto była czerwona, ale i malował się na niej szczery uśmiech. Ciemnowłosy uśmiechnął się do siebie i chwilę później zapadł w głęboki sen.

Słońce wkradające się przez okna do domów budziło mieszkańców Konohy do życia.  Sasuke też po chwili się obudził. Naruto spał tuż obok niego… a raczej na nim. Blondyn był wtulony w Sasuke, smacznie śpiąc. Czarnowłosy powoli zaczął wstawać i z trudem się uwolnił. Niebieskooki wydał pomruk niezadowolenia, ale spał dalej. Czarnowłosy uśmiechnął się do siebie. Spojrzał jeszcze raz na przyjaciela i udał się w kierunku drzwi.


[N1]jap. „miło cię poznać”
[N2] Z jap. „dzięki bogu”
[N3] Na zielono będę zaznaczać myśli bohaterów tej historii x33
[N4]Właśnie, one były czyste! Żeby nie było! xD
[N5]To słowo nie ma konkretnego tłumaczenia. Najczęściej w języku polskim używane w zdaniach gdzie występuje „Osz” lub „kurczę” ;
[N6]Z jap. „Słodkie, urocze”

Słowa wstępne . . .

No cóż, na początek chcę wam przekazać, że ten blog będzie miał w sobie shounen-ai, więc jak ktoś nie lubi, niech nie czyta i nie zostawia przykrych komentarzy, bardzo proszę.

Do pisania wróciłam niedawno, stęskniłam się za tym, muszę przyznać. Ale przed tym chce postawić przed wami kilka spraw.
Po pierwsze: Nie będę wgłebiać się w szczegóły, jeśli chodzi o kontakty seksualne... może jestem zboczona, ale nie aż tak xD
Po drugie: Moge nie pisać regularnie. Mam sporo spraw na głowie, więc prosze, zrozumcie ^^ Będe wstawiać posty najcześciej jak to tylko będzie możliwe.
Po trzecie: Moje posty mogą być raz długie, raz krótkie. Moja wena lubi płatać figle.
Po czwarte: Jeśli podoba wam się ten fanfiction, to proszę o ocenę w komentarzach, będę bardzo wdzięczna ^^ 
Po piąte: Nie zwracajcie uwagi na błędy ortograficzne, bądź stylistyczne. Jestem zbyt leniwa, żeby je poprawiać xP

To wszystko, dziękuje za uwagę ^^ Pierwszy post niebawem.