wtorek, 15 grudnia 2009

Rozdział 8: [Końcowy] Obietnica...

Ohayo, Konnichiwa, Konbanwa ^^ Jak widać - wróciłam po tych nieszczęsnych dwóch tygodniach. Mam dobrą i złą wiadomość. Normalnie się zaczyna od tej złej, więc ja też tak zrobię. Tak więc kończę ten fanfiction na tym rozdziale. Wiem, że miało być 10, ale poprostu nie widziałam sensu, żeby pisać tego dalej. Przepraszam bardzo, jeśli kogoś rozczarowałam.
Dobra wiadomość - w piątek pojawi się pierwszy rozdział nowego fanfick'a, który mam nadzieję, że spodoba się moim czytelnikom ^w^ Nie było yaoi... przepraszam xD Nie jestem w tym dobra xD A jakbym zaczęła pisać, to bym umarła z wykrwawienia się Oo Nie chcecie wiedzieć, jak reaguję na takie rzeczy =w='' No więc ostateczny rozdział jest nieco dłuższy niż poprzednie, bo w nim jest zawarta cała końcówka :D Trochę może wydawać się pomieszany i dziwny - to jest taki sam, jak ja xD
Życzę miłego czytania ^_^ Bajbaj X3
-------------------------------------
- Mooou… spóźniliście się! – Sakura skarciła przychodzących na miejsce Naruto i Sasuke.
- Gomen, Sakura-chan, to moja wina – przyznał się do winy blondyn – Przez tą nogę nie mogę szybko się poruszać, dlatego Sasuke mi pomagał.
- Cóż za zmiana, Sasuke, wcześniej nawet byś nie pomyślał, żeby pomóc Naruto – skomentował Kakashi podchodząc do drużyny – Co może być tego powodem?
Cholera, on coś podejrzewa? Sasuke sam sobie zadał to pytanie. Naruto widząc dziwny wyraz na twarzy czarnowłosego zwrócił na niego pytające spojrzenie. Zauważył to.
- Usuratonkachi – rzucił w stronę niebieskookiego
- Że Ha i He?! Co ja ci znowu zrobiłem?!
- Stąpasz po tym samym gruncie co ja.
Naruto zrobił się czerwony, ale tym razem ze złości. Wściekły odsunął rękę od bruneta i kuśtykając odszedł w głąb lasu. Sasuke jedynie opuścił wzrok.
- Sasuke-kun… czemu go tak zraniłeś? – zapytała zmartwiona Sakura
- Nie twoja sprawa… - Uchiha nadal był zwrócony twarzą w kierunku ziemi.
– Pójdę go poszukać – rzucił i poszedł za śladem Naruto
- Wiesz co się mogło stać, Sakura? – zapytał Kakashi różówowłosą.
- Nie mam pojęcia, Kakashi-sensei, ale to nie wygląda za dobrze.
Hatake skierował spojrzenie na miejsce gdzie przed chwilą zniknęli chłopcy.
- A mnie się wydaje, że następne dni mogą być bardzo ciekawe…
- Dlaczego tak uważasz, sensei? – Haruno skierowała na niego pytające spojrzenie.
- Kto wie…

Naruto nadal wściekły jak osa przemierzał kolejne metry. Nie wiedział ile już przeszedł. Nie obchodziło go to, byleby tylko znalazł się jak najdalej od Sasuke. Tak, to najlepszy pomysł. Nie zwalniał tempa. Nawet zapomniał o bólu w złamanej nodze. Cholerny Bakasuke! Co on sobie myśli?! Ah tak… przecież on jest taki boski, idealny i w ogóle! Powinien sam być na tym świecie! Blondyn nagle się zatrzymał. Zrobiło mu się tak jakoś… smutno. Serce go bolało. Jak on mógł powiedzieć coś takiego po tym wszystkim… Czuł się jakby zaraz miało pęknąć bezpowrotnie na tysiąc malutkich kawałków. Łzy zaczęły mu się cisnąć do oczu.
- Cholera! Jestem facetem! Nie mogę płakać! – podszedł do jakiegoś pnia i usiadł na nim, noga zaczęła o sobie przypominać – Poczekam tutaj… nieważne jak długo…

Przysunął nogi do siebie i objął rękoma kolana. Nie musiał czekać długo.
- Hej, Naruto? – Uchiha dotknął policzka blondyna, który jak oparzony szybko ją od siebie odsunął.
- Nie dotykaj mnie, draniu! – wykrzyczał mu prosto w twarz. Sasuke stanął jak wryty, nie wiedział, że będzie aż taki zły. – Myślisz, że po takich słowach możesz sobie po prostu tu przyjść… i … i tak łatwo ci przebaczę?! – głos mu drżał, już nie potrafił tego ukryć. – To się grubo mylisz!
- Naruto… - w oczach bruneta malował się smutek – Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło…
Naruto spojrzał na niego, ale już ze łzami, których nie umiał powstrzymać.
- Nawet nie wiesz jak to bolało…
Sasuke nie wiedział co powiedzieć. Jego wyraz twarzy nie zmieniał się, nadal był pełen smutku i żalu. Po chwili milczenia objął Naruto, który nadal siedział na pniu drzewa.
- Puść mnie, draniu…
- Nie.

Byli w takiej pozycji jakiś czas. Ale Naruto nie dał za wygraną.
- Cholera, puść mnie!
- Nie puszcze! – łzy blondyna zaczęły spływać na materiał ubrania Sasuke. – Przepraszam – dodał.
- Sasuke… - Naruto splótł palce za plecami bruneta – Nie rań mnie już tak więcej… - Sasuke drgnął.
- To znaczy ze mi wybaczasz? – poczuł jak blondyn kiwa głową, uśmiechnął się. – No, ale wynagrodzę ci to.
- Eh? Niby jak?
- szafirowe oczy Sasuke błysnęły, po czym on sam złapał za obiema rękami twarz Naruto i zmiażdżył jego usta pocałunkiem. Naruto otworzył szeroko oczy. Cóż… mógł się tego spodziewać.

Blondyn zalał się rumieńcem, gdy poczuł jak brunet bada wnętrze jego ust. Od razu się oderwał.
- C-co ty robisz?!
- To, co widać. – odpowiedział obojętnie, aczkolwiek nie bez pretensji
- Ale…ale to za szybko-! – wypowiedź niebieskookiego przerwał następny pocałunek ze strony czarnowłosego
- Przesadzasz – powiedział w czasie przerwy.
***
- Coś długo nie wracają… - zauważyła Sakura siedząc nad rzeką
- Nie martw się, dadzą sobie sami radę.
- Mam nadzieję. – różówołosa zwróciła smętny wzrok na czystą wodę
***
- Sasuke? – odezwał się Naruto odrywając się od chłopaka – Musimy wracać.
- Jeszcze chwilę… - szepnął całując szyję blondyna. Gorąca fala przebiegła przez skórę Uzumakiego.
- Sasuke! – złapał za jego ramiona i zmusił go, by patrzył się na jego twarz
Ten zwrócił na niego ponury wzrok.
- Co?
- Wracajmy… Sakura i Kakashi na pewno się martwią – Sasuke prychnął
- Nie mam zamiaru, skoro już jesteśmy tu sami… trzeba to wykorzystać – wymruczał mu do ucha. Naruto zadrżał.
- Przepraszam bardzo… w jakim sensie… wykorzystać? – jego głos drżał
- Uu… cóż za myśli ci przeszły przez głowę? Niegrzeczny… - brunet uśmiechnął się szyderczo.
- Że niby jakie? – blondyn najwyraźniej nie wiedział w jakiej to sytuacji się znajduje. Westchnął, gdy poczuł język czarnowłosego za swoim uchem. Jego umysł był całkowicie pusty. Nie wiedział teraz co powiedzieć, by Sasuke przestał. – Sas…Sasuke…p-przestań – odezwał się w końcu. Nie umiał wypowiedzieć bardziej sensownego zdania.
- Dlaczego? Przecież widzę, że ci się podoba.
Miał racje. Podobało mu się, ale był tym faktem przerażony. Nie powinno mu się to podobać! Powinien teraz go odepchnąć i byłby koniec gry! No więc… czemu nie może? Usta bruneta przeniosły się na powrotem na szyję gdzie pozostawił po sobie soczystą malinkę. Popatrzył na nią z uśmiechem wyraźnie dumny ze swojego dzieła. Czuł jak blondyn drży. Za to Naruto czuł miękkie kruczoczarne włosy na swoim policzku. Pachniały wiśnią i gorzką czekoladą. Jaki był tego powód? Cholera! Nie powinien teraz odpływać wąchając cholerne włosy Sasuke! Jeszcze ten jego cholerny uśmieszek na cholernej twarzy! Jak on go denerwował… a zarazem tak przyciągał. Jak nic innego. Co za cholerny drań! Czemu tak na niego działa?!

- Sasuke! – odciągnął go od siebie, a lazurowe oczy spojrzały na niego z wyrzutem
- Co? – zapytał obojętnie, jakby miał to wszystko w głębokim poszanowaniu, lecz Naruto nie dał za wygraną i nadal wlepiał w niego wzrok – No co?! – brunet był wyraźnie rozzłoszczony zachowaniem niebieskookiego, na co ten uśmiechnął się szelmowsko

- Złość piękności szkodzi – dodał przesłodzonym głosem – A tego nie chcemy.
- „Nie chcemy”? A może miałeś na myśli „nie chcę”? – brunet zmarszczył brwi
- Ktoo wieee…
- Sasuuukeee? Naruuutooo? – głos Sakury odbił się echem po lesie.
- Cholera! – przeklnął nerwowo Naruto, który w tym momencie siedział okrakiem na kolanach Sasuke.
- Znowu… - rzekł zdenerwowany Sasuke zakrywając ręką twarz
- Puść mnie, Sasuke! Sakura nas zobaczy! – szepnął zdenerwowany blondyn, który w tym momencie odpychał bruneta od siebie
Uchiha z obojętnym wyrazem twarzy wziął niebieskookiego na ręce i wskoczył na najbliższe drzewo. Naruto chciał wyrazić swój przeciw, ale Sasuke w ostatnim momencie zakrył mu usta ręką, w wyniku czego blondyn wydał z siebie kilka niezidentyfikowanych dźwięków niezadowolenia. Brunet tylko przyłożył sobie palec drugiej ręki do ust na znak, żeby był cicho, a drugą odsunął od Uzumakiego, na co  ten posłusznie siedział już cicho.
- Gdzie oni są? – dziewczyna nadal szukała ich w tej okolicy, niestety bez skutku, w końcu jednak zrezygnowała i skierowała się w innym kierunku. Uchiha wypuścił powietrze z płuc z ulgą.
- Oi, Naruto, droga wol-
Przerwał, gdy zobaczył, że sylwetka blondyna otacza czerwona czakra, rozszerzył oczy w zdumieniu i strachu, obawiał się, że może mu się coś stać.
- Naruto! Co się dzieję? – lazurowe tęczówki spojrzały na niego, ale  tak jakby bez wyrazu. Po chwili chłopak uśmiechnął się szelmowsko ukazując ostre kły. – Kyuubi… - zauważył czarnowłosy unikając ciosu ze strony Uzumakiego. Po chwili zmarszczył brwi obrzucając go gniewnym spojrzeniem.
Kolejny ogon formował się z krwistej aury demona. To już czwarty. Przy następnym może nie być już tak miło. Sasuke przeklnął pod nosem rozmyślając gorączkowo nad tym, co może zrobić. Bez skutku. Teraz, jak na złość, nie mógł wymyśleć żadnej taktyki. Kolejny atak ze strony lisa, tym razem nie zdołał tego uniknąć. Uderzył boleśnie o korę najbliższego drzewa i z jękiem upadł na ziemię. Lecz po chwili podniósł się ocierając z brody spływającą samotnie strużkę krwi.
Co się stało? Tylko na tyle stać ostatniego członka z rodu Uchiha?

Brunet prychnął pogardliwie prawie zabijając demona swoim wzrokiem pełnym nienawiści.
- Co chcesz zrobić Naruto?! – rozległo się pytanie ze strony chłopaka, lis zaśmiał się złowieszczo
Jak to co? Przejmę jego ciało, będę dzięki temu wolny. A później rozniosę cały ten Wasz świat.
- Nie pozwolę ci na to… - czarnowłosy stanął na chwiejących się nogach – Nie pozwolę ci zabrać mojego przyjaciela!
Szybki ruch ze strony Sasuke lekko zdezorientował Kyuubiego, który przez chwilę nieuwagi oberwał boleśnie. Potoczył się kilka metrów dalej.
Jak śmiesz…ze mną zadzierać?!
Uchiha zaśmiał się tylko, co tylko rozzłościło lisiego demona. Jednak bardziej się przypatrując, zobaczył w nim Naruto, jego oczy pełne błękitu. Smutne, a nadal tak piękne. Stanął jak wryty przyglądając się mu z szokiem.
- Sa…suke… uciekaj… proszę… - rozpaczliwa prośba blondyna skończyła się samotną łzą, która wyznaczała swą drogę na opalonym policzku. Po chwili jego tęczówki nabiegły czerwienią.
Żałosne. Czy on nigdy nie słyszał, że mężczyźnie nie przystoi płakać?
Głos dziewięcioogoniastego zaczął coraz bardziej  grać na nerwach bruneta. Zacisnął wargi, a na ich miejscu pojawiła się cieńka linia. Piąty ogon. Skóra Uzumakiego zaczęła się palić i odchodzić od swojego właściciela ukazując skrywaną pod nią demoniczną czakrę. Teraz w żadnym stopniu nie przypominał on człowieka. Uchiha drżał ze strachu o przyjaciela… tak dla niego drogiego… jak nic innego na tym całym zasranym świecie. Nie powiedział mu jeszcze najważniejszego. Nie mógł teraz odejść. Kyuubi rzucił się na niego wbijając boleśnie swe szpony w jego ramię. Czarnowłosy tylko syknął z bólu, a na jego ciele zaczęła pojawiać się pieczęć. Jednak powstrzymał ją patrząc w oczy demona.
- Naruto! Jak możesz się tak poddawać?! Dasz się pokonać takiej ofiarze losu?! – krzyczał coraz groźniej powstrzymując dziewięcioogoniastego od wbicia kolejnej dawki pazurów w jego ciało. Kyuubi wpatrywał się przez chwilę w niego w bezruchu. A może to już był Naruto? Po chwili złapał się on obiema łapami za głowę. Odsuwając się od Uchihy krzyczał niesamowicie głośno. Jakby co najmniej obrywali go ze skóry. Powoli jego sylwetka zaczęła nabierać człowieczych kształtów, a po chwili zaczęła upadać na ziemię. Sasuke w ostatnim momencie zerwał się z ziemi i złapał go. Spojrzał na niego ze smutkiem, wyglądał jak na skraju życia. Nie myśląc długo wziął go w ramiona i skierował się w miejsce, gdzie ostatnio spotkali się całą drużyną.

 

                Starał się dotrzeć na miejsce jak najprędzej, lecz jego ręka przeszkadzała mu w tym zadaniu. Ignorując jednak ból dotarł do Kakashi’ego, który trzymał w ręce książeczkę czytając ją zawzięcie.
- Kakashi! – krzyknął brunet, a zamaskowany zwrócił na niego wzrok
- Sasuke? Co wam się stało? – spojrzał to na Sasuke, to na Naruto z niepokojem malującym się w czarnych oczach.
- Nie mamy czasu teraz o tym mówić! Musimy go zabrać do Tsunade – poinformował podając blondyna Hatake – Ja nie mogę się szybko poruszać – tu spojrzał się na swoje ramię
Kakashi przytaknął i po chwili już go nie było. Uchiha zaczął kierować się do wioski własnym tempem.

- Czy z nim wszystko będzie w porządku? – zapytał patrząc na blondwłosą kobietę stojącą nad Naruto, ta tylko spuściła wzrok
- Nie mam pojęcia… to zależy tylko od niego – odpowiedziała drżącym głosem, na co Sasuke przeklnął pod nosem – A ty – spojrzała się na niego – Też powinieneś wrócić do łóżka, twój stan też nie jest zbyt ciekawy – dodała surowo
- Chcę z nim zostać – odpowiedział stanowczo Sasuke, Hokage przytaknęła tylko z lekkim uśmiechem na ustach

 

                Mijały dni, a Uzumaki nadal nie miał zamiaru się obudzić. Uchiha trwał przy nim solidnie nie opuszczając go na krok. Cały czas mówił do niego, wierzył bowiem, że on to usłyszy i wiedząc, że ktoś na niego czeka – wróci. Lecz z każdym dniem tracił swą nadzieję. Drżał lekko patrząc na śpiącą spokojnie twarz blondyna. Ujął jego dłoń w swoją własną ściskając ją lekko.
- Nie możesz mnie zostawić… nie możesz… rozumiesz? – odezwał się ochryple łamiącym się głosem. Kilka kropel spadło na bladą, jak śnieg rękę blondyna. Łzy. Oznaka bólu i cierpienia. Czasami złości, lub szczęścia, lecz w tym przypadku, to było coś o wiele gorszego. Brunet wzmocnił swój uścisk, próbując zatrzymać cisnące się do oczu kolejne słone łzy. To nie było w jego stylu, by płakać, lecz kto o to teraz dbał. Nie obchodziła go teraz jego duma. Oddałby wszystko, by jego przyjaciel do niego powrócił. Tama pękła. Sasuke rozkleił się na dobre. Łzy zaczęły się lać strumieniem, a on upadł na pościel Naruto nadal ściskając jego ręke.
Trzy lata. Tyle czasu zmarnował bez niego. Jak mu brakowało tego, by znów bawili się tak dobrze, jak kiedyś. Chociaż jeden z nich nie ukazywał po sobie choć odrobiny radości z tego, co robili. Lecz w duchu śmiał się naprawdę głośno. Szlochał w biały materiał kurczowo trzymając dłoń chłopaka. Podniósł się od razu, gdy poczuł lekki ucisk palców ze strony przyjaciela.
- Nie…rozpaczaj tak… jakby to miał być…koniec świata … - Naruto z trudem wypowiedział te słowa, lecz z lekkim uśmiechem na ustach. Patrzył prosto w czarne tęczówki Uchihy, który sparaliżowany przyglądał się każdej części blondyna. – No nie patrz się tak na mnie… dziwnie się przez to czuje…
- Usuratonkachi… - szepnął Sasuke spuszczając wzrok
- Eh? – zdziwił się Uzumaki, nie spodziewając się takiej reakcji
- Nie mogłeś wcześniej się obudzić? Wiesz jak się martwiłem…? – nadal jego głos był cichy, lecz to nie przeszkadzało blondynowi zrozumieć sens słów. Lazurowe tęczówki spojrzały na niego z czułością i … poczuciem winy? Wzmocnił uścisk.
- Przepraszam…
- Nie szkodzi, młotku… ważne, że już jesteś – Uzumaki ponownie się uśmiechnął widząc radość w oczach Sasuke, choć jego wyraz twarzy pozostawał nienaruszony. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, poczuł miękkie usta bruneta na swoich własnych. Nie można było ukryć, że był tym faktem zaskoczony. Gdy oderwały się one od siebie, niebieskooki spojrzał na niego zdziwiony z wypiekami na twarzy.
- Już nigdy mnie nie zostawiaj… - szepnął nagle, na co Uchiha go przytulił mocno po chwili.

 

                Minęło parę lat. Mężczyzna przechodząc przez wioskę dostrzegł małą dziewczynkę niosącą biały kwiat. Gdy już była u celu, wręczyła go blondynowi uśmiechając się szeroko. Uklęknął przy niej.
- Dziękuję, jest piękny – powiedział z ciepłym uśmiechem na ustach i pogłaskał dziewczynkę po głowie, po czym odeszła. Niebieskooki kontynuował swoją drogę do budynku hokage. Miał jeszcze parę spraw na głowie niecierpiących zwłoki. Westchnął ciężko, lecz nadal się uśmiechając. Po chwili jednak doszedł na miejsce.
Otwierając drzwi do swego gabinetu zauważył czarnowłosego, szczupłego chłopaka w stroju ANBU, który stał podparty o ścianę wpatrując się w okno. Uśmiechnął się do siebie.
- Więc już jesteś, Sasuke – zdjął swoje nakrycie głowy, chłopak odwrócił wzrok ukazując głębie swych czarnych oczu.
- Jak widać – odpowiedział lekko ochrypniętym głosem – Ty też, widzę, że nie leniuchujesz, Naruto – dodał podchodząc do blondyna, który zasiadał przy biurku.
- Jak widać – poszedł w ślady bruneta – Jak na misji?
- Zakończyła się sukcesem. Lecz wiesz, czego mi tam najbardziej brakowało? – lazurowe tęczówki zwróciły się ku niemu pytająco – Ciebie
Uzumaki momentalnie się zarumienił.
- Baka! Nie mów takich rzeczy! – oburzył się wlepiając wzrok w dokumenty. Starał się udawać, że one go interesują bardziej. Uchiha uśmiechnął się.
- Widać, że dotrzymałem obietnicy… - odezwał się nagle
- Jeszcze nie… miałeś nigdy mnie nie opuścić… - odparł trzymając kurczowo kawałek papieru
  - Masz rację – podszedł do niego – Mogę ci zagwarantować, że tak będzie – zmiażdżył morelowa usta pocałunkiem, jakiego jeszcze blondyn nigdy nie doświadczył. Po chwilowym osłupieniu, jednak odwzajemnił ten gest wplatając w palce w czarne kosmyki, które mimo tego, że wyglądały na szorstkie, w dotyku były niesamowicie miękkie… jak puch.

niedziela, 29 listopada 2009

Rozdział 7. Milczenie

            Następnego ranka promienie słoneczne zaczęły całować skórę Naruto ciepłym światłem. Z wielkim wysiłkiem otworzył powieki, ale pożałował tego. Złośliwa jasność pokaleczyła brutalnie zaspane oczy blondyna. Jak najprędzej przykrył poduszką głowę. Nie miał zamiaru dzisiaj podnosić się z miękkiego łóżka. Leżał tak przez pewną chwilę, nie wiedział ile czasu mu to zabrało. Aż w pewnym momencie poczuł, że coś jest na jego łóżku. Leniwie odwrócił wzrok i aż krzyknął widząc to, co (a raczej kto) leży nad nim. Tym kimś był oczywiście Sasuke, który podpierając się rękami o pościel obserwował twarz niebieskookiego.
                - No i co się drzesz jak dziewczyna? – skomentował czarnowłosy – To tak się wita swojego ukochanego?
Uzumaki milczał patrząc z osłupieniem na osobnika będącego tuż przed nim. Był w lekkim szoku.
                - Co jest? – zapytał w końcu zirytowany tym milczeniem
                - No właśnie, Uchiha, tak nie wypada się witać – rzucił niebieskooki
Sasuke obrzucił go morderczym spojrzeniem.
                - Mam znaleźć inny sposób?
                - No wypadałoby.
Czarnowłosy uśmiechnął się szyderczo, a jego czarne jak węgiel oczy zalśniły złowrogo metaliczną barwą. Przybliżył się.
                - Jesteś tego całkowicie pewien?
Blondyn otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale nie udało mu się. Bowiem został on powstrzymany przez nagły i nieoczekiwany pocałunek ze strony bruneta. Był on cudowny, miękki i namiętny. Oddalał on od rzeczywistości, którego świat Naruto nazwał osobiście rajem. Lecz opamiętał się i odepchnął chłopaka od siebie.
                - No co? Takie powitanie też ci się nie podoba?
Uzumaki nic nie odpowiedział, tylko się zarumienił, a tak na marginesie, dlaczego to się dzieje tak szybko? Może to sen? Przecież on by nigdy tak nie zrobił w prawdziwym świecie. Tak, to na pewno sen. Naruto przybliżył rękę do twarzy bruneta i odtrącił nie pasujące na niej kosmyki miękkich czarnych włosów. Brunet nadal wlepiał obojętny wzrok na błękitne tęczówki blondyna. Były takie… jedyne… jedyne na świecie. Nie zastąpił by je nikt.
                - Sasuke? – odezwał się w końcu Uzumaki – Czy to sen?
Ten spojrzał się na niego pytającym wzrokiem.
                - A wygląda ci na sen? – zaśmiał się – Nie, to na pewno jest rzeczywistość.
                - Jesteś pewien? Bo słyszałem, że sny mogą być bardzo reali-
Brunet przyłożył palec do ust chłopaka. Ten tylko odwrócił wzrok.
                 - Koniec wylegiwania się – oznajmił stając na równe nogi – Trzeba iść na trening.
                - Ah, tak… moja noga – Sasuke zauważył w tym momencie, że wesołe iskierki, które zawsze napotykał w oczach chłopaka zniknęły. Zastąpił je smutek i żal. Co mogło być tego powodem?
                - Naruto… - gdy blondyn obrócił się w jego stronę zauważył, że Uchiha znajdował się tuż przy nim. Ciarki przeszły mu po całym ciele. – Co cię gryzie?
Uzumaki otworzył szeroko powieki, ale zaraz potem jego wyraz twarzy nabrał bardziej smutnego tonu.
                - Czy ty… naprawdę… mnie…? – zapytał niepewnie
                -  O czym ty młotku mówisz?
                - No bo… to się dzieje tak szybko, że ja… - zatrzymał się na chwilę – Sasuke, czy ty chcesz mi zrobić kawał?
W odpowiedzi brunet zaśmiał się cicho.
                - Kto normalny robiłby taki kawał? Bycie z facetem już nie jest takie łatwe jak normalny związek.
Blondyn poczuł jak mu się robi ciepło.
                - Można nas nazwać… parą? – czarnowłosy uśmiechnął się
                - Koniec gadki – zakomunikował Uchiha – Ubieraj się, idziemy na trening – rzucił mu przygotowane wcześniej przez niego ubrana i wyszedł z pomieszczenia.
Naruto spojrzał się komplet jego ubrań. Uśmiechnął się i zaczął się przebierać.

                - Co?! Nie możesz tego zrobić! – blondyn zarumienił się lekko.
                - Ależ mogę – oznajmił spokojnie – I chcę…
                - Ale… Ale… nie jestem gotowy!
                - Przestań marudzić! Chodź tu…
                - Jesteś okropny – prychnął Naruto
                - Cały ja.
                - No, ale to będzie wyglądać co najmniej dziwnie!
Nastała cisza.
                - Przecież będę tylko niósł rannego na barana, co w tym dziwnego?
                - Ale teraz mam gips! To nie ta sama sytuacja, jak wcześniej! – oburzył się Naruto – Sakura-chan i inni nie mogą nas tak zobaczyć…
                - Możesz przestać komplikować i wejść na moje plecy? - Uzumaki miał coś dodać, ale poddał się. Wskoczył z trudem na plecy bruneta. Serce znów zaczęło mu walić jak młot. Ruszyli. Chłodne powietrze uderzyło w twarz blondyna. To mu nie pomagało ochłonąć – nadal mu było piekielnie gorąco. Tylko miał nadzieję, że Sakura i Kakashi ich tak nie zobaczą. Schował twarz w czarne włosy Sasuke.
                - Aż tak blisko chcesz być? – zapytał brunet uśmiechając się pod nosem
                - Za…nij się…dra..iu – odpowiedział niewyraźnie
                - Mógłbyś mówić do mnie, a nie do moich włosów? Byłbym tym zaszczycony – rzucił z nutką ironii w głosie
Naruto już nic nie odpowiedział, był w tej samej pozycji póki Uchiha się nie zatrzymał.
                - Hej, młotku, jesteśmy – poinformował Uzumakiego czarnowłosy
                - Są t…m…Sa…ra i Ka….shi?
                - Nie, zatrzymałem się trochę wcześniej.
 Blondyn podniósł wzrok przed siebie. Zaczął schodzić z pleców Sasuke. Zauważył, że są kawałek od mostu gdzie się normalnie spotykają. Był bardzo wdzięczny brunetowi za ten sprytny ruch. Odetchnął z ulgą. Spojrzał na Sasuke, a potem spuścił wzrok.
                - …’ię…uje – odezwał się Naruto, a jego twarz zaczęła nabierać czerwonej barwy
                - Hę? Co tam mówisz młotku?
                - Dziękuje, do cholery! – szybkim krokiem zaczął iść w kierunku miejsca spotkania, no cóż, przynajmniej dla niego szybkim, gips nie pozwalał mu się zbyt szybko poruszać.
                - Oi, Naruto – odezwał się czarnowłosy doganiając chłopaka – Może coś dostanę za moją niespotykaną dobroć serca?
Uzumaki zatrzymał się nagle.
                - Niby co? – brunet uśmiechnął się wskazując na policzek, blondyna przeszła fala gorąca
                - C-C-C-Co?! Chyba śnisz! – i czerwony jak burak ruszył dalej
                - Ehh… co za nuda… - skomentował Uchiha idąc śladem niebieskookiego. – A może jednak? – nie poddawał się
 Naruto tylko przyśpieszył kroku, co nie było mu na rękę. Jego noga zaczęła się mścić.
                - Oi, młotku, może trochę wdzięczności?
                - Nikt cię o to nie prosił! – warknął Naruto
                - No niby nie, ale sam przyznaj, że tak ci było wygodniej – nalegał czarnowłosy, a blondyn nie zwalniał tempa ignorując ból w prawej nodze. Troska wypełniła oczy Sasuke – Dobrze, jak nie chcesz, to nie będę nalegał – dodał podchodząc do niebieskookiego – Zwolnij trochę, wiem, że cię to boli.
Uzumaki posłuchał rady towarzysza i zwolnił.
                - Lepiej? – blondyn pokiwał niepewnie głową potwierdzając.
Na twarzy bruneta pojawił się lekki uśmiech. Złapał za rękę blondyna – na co ten odpowiedział zdziwionym spojrzeniem – i przerzucił ją sobie przez szyję  pomagając w ten sposób na swobodne przemieszczanie się Naruto.
                - Zmieniłeś się, Sasuke – przerwał ciszę Uzumaki
                - Eh? Czyżby?
                - Jesteś jakby milszy… bardziej dbasz o ludzi… zupełnie inaczej.
Na twarzy czarnowłosego znów zagościł niewielki uśmiech.
                - Ludzie się zmieniają.
                - No i częściej się uśmiechasz! – blondyn wyszczerzył zęby
                - To akurat twoja zasługa
Naruto zastanowił się chwilę nad sensem tych słów, a gdy już do niego dotarły, spłonął rumieńcem.
                - To ro….a najle….szych przy…iół – wybełkotał niezrozumiale
                - Nie rozumiem, ale dziękuje.
Już żaden się nie odezwał. Milczenie wyrażało wszystko. Po chwili dotarli na umówione miejsce.

***
Chcę poinformować czytelników, że ten fanfick będzie mieć w sumie 10 rozdziałów ^^

niedziela, 22 listopada 2009

Rozdział 6. Strach, Uczucia...

                Naruto dostał zwolnienie ze Szpitala Konohy, ubrany i uzbrojony w kule wyszedł z budynku wraz z Sasuke obok niego. Blondyn nadal nie mógł się nadziwić, czemu jego towarzysz tak się o niego troszczy, ale dobrze mu tak było. Jest zupełnie tak, jak kiedyś… Kierowali się do mieszkania Naruto, bo przecież sam sobie nie poradzi.

                Blondyn właśnie otwierał drzwi swojego miejsca zamieszkania. Przekroczyli próg. Pomieszczenie było ciemne… i było czuć ramen. Naruto jako miłośnik tego dania nie mógł się obejść bez codziennej porcji. Panował tu straszliwy bałagan.
                - Hej, młotku, może byś tak mógł posprzątać od czasu do czasu? – odezwał się czarnowłosy, niebieskooki wystawił mu język.
                - Mam ważniejsze rzeczy na głowie niż sprzątanie.
Opakowania po ramen walały się po całej podłodze, były na niej też ubrania, zwoje… i tak dalej. Człowiek nie zdołałby wymienić tego wszystkiego.
                - No ale bez przesady…
                - Cicho bądź, draniu! Nikt ci nie kazał tutaj przychodzić! – fuknął Naruto
                - Jesteś światkiem dobroci mojego serca. Czuj się wyróżniony.
                - Taa… akurat…
                - Mówiłeś coś, młotku?
                - Tak! Między innymi to, że masz mnie tak nie nazywać! – brunet prychnął
                - Niemożliwe
                - Draniu…
Sasuke już nie kontynuował tej bezsensownej kłótni. Rozejrzał się po domu przyjaciela – był teraz w kuchni. Otworzył lodówkę.

                Naruto tymczasem postanowił trochę ogarnąć swój pokój. Nie to, że chciał, czy coś, tylko uznał, że skoro ma NIESPODZIEWANEGO ( z naciskiem na to słowo ) gościa to wypadałoby trochę posprzątać.
Czarnowłosy stanął w drzwiach pokoju blondyna trzymając w ręku karton.
                - Oi, Naruto, czemu pijesz… przeterminowane mleko? – potrząsnął owym przedmiotem. Naruto prychnął.
                - Nie powinno cię to interesować
                - Powinno! Wiesz, co może ci się stać jak-
Przerwał. Co on właściwie powiedział? Niebieskooki o mało nie upadł na glebę ze zdumienia. Kule potrafią być pomocne.
                - Znaczy… ja… eh… - brunet zająkał się
                - … Sasuke?
                - Kogo to obchodzi! – rzucił kierując się do kuchni
 Chłopak nadal stał jak wryty trzymając puste opakowanie ramen w ręku. Czy on się przesłyszał? A może świat wywrócił się do góry nogami? Potrząsnął głową i poklepał się kilkakrotnie po twarzy. No cóż, to nie był sen. Wyjaśnienie pozostało jedno: ma zwidy. Cokolwiek by je spowodowało. Może te halucynacje są spowodowane przez mleko właśnie? No skoro „osobiście” się pojawia w jego halucynacjach, to coś musi się za tym kryć. Pomyślał chwilę. Zaśmiał się z własnej głupoty. Przecież to jest niemożliwe. Więc to, co tutaj się wydarzyło… to było naprawdę…? Aż serce mu podskoczyło.

                - Głupek! – takim mianem naznaczył siebie brunet waląc pięścią o kuchenny blat – Jak mogłem powiedzieć coś takiego?
                - Ej! Nie niszcz mi mebli, draniu! – krzyknął Naruto z pokoju obok. Sasuke stanął jak wryty. Nie spodziewał się tego. Uśmiechnął się lekko do siebie. Postanowił wrócić do pokoju blondyna.
                - Bakasuke! – brunet będąc już w tym samym pomieszczeniu spojrzał się na niego pytającym wzrokiem – Tak, do ciebie mówię!
Uchiha rozejrzał się po pokoju.
                - No raczej nikogo innego tu nie ma.
                - Cicho bądź, draniu! A tak poza tym nie masz prawa niszczyć mi mebli.
Nastała niezręczna cisza. Naruto siedzący na łóżku aż kipiał ze złości.
                - Młotek – przerwał ciszę czarnowłosy, oberwał z poduszki prosto w twarz
                - Nie zwracaj się tak do mnie!
Sasuke zezłościł się.
                - Ty… - wziął poduszkę blondyna i cisnął ją z całej siły w jego stronę - … Usuratonkachi! - Niebieskooki oberwał boleśnie w brzuch.
                - To był cios poniżej pasa, Uchiha… - dodał łamiącym się głosem
                - Dla mnie to było nad. Niżej nie celowałem – zauważył brunet
                - Zamknij się! Wkurzasz mnie… - blondyn nadal trzymał się za bolący brzuch. Niby zwykła poduszka… ale czemu tak boli?
                - Oi, Naruto… to tylko poduszka
                - Powiedziałem zamknij się!
Tak, teraz był pewien. To pieczęć. To przez nią tak cholernie bolało. Nigdy wcześniej nie było takiej sytuacji. Więc dlaczego teraz…? Naruto nie miał siły by myśleć. Słabł z przeciągiem każdej sekundy. W końcu zemdlał.
              - Naruto? – czarnowłosy stał jak ten słup soli i przyglądał się całej tej dziwnej sytuacji. Szybko podbiegł do blondyna. Naprawdę stracił przytomność. Ale przez co? Sasuke położył przyjaciela na łóżku tak, aby jego głowa znajdowała się na poduszce. Zaciekawiła go ta sytuacja. Chciał dojść do tego, jak mogło się to zdarzyć. Przyłożył ucho do jego klatki piersiowej – oddychał. Odsunął koszulkę ukazując zarazem jego brzuch. Jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu. Jego pieczęć Jinchuuriki jaśniała czerwonym kolorem.
                - Więc to sprawka Kyuubi’ego… - szepnął do siebie Uchiha
Naruto zaczął w pewnym momencie przeraźliwie krzyczeć. Jakby…. z bólu? Z jego oczu zaczęly płynąć łzy.
                - Naruto?!
Sasuke przeraził się, po raz pierwszy nie wiedział, co ma robić. Potrząsnął przyjacielem, który miał teraz grymas bólu na twarzy. Nie budził się. Brunet zaczął nerwowo myśleć, co ma czynić dalej.
                - Naruto! Naruto! Oi, młotku! Obudź się
Lecz to nic nie dawało. Blondyn krzyczał nadal. A Sasuke nie mógł już tego słuchać. Pozostaje jedyne wyjście. Jak to go nie obudzi… to nie wie już, co ma robić dalej.

                Sasuke nie miał wyboru. Musiał to zrobić. Nabrał powietrze do płuc, aby potem je powoli wypuścić. Nachylił się nad blondynem. Przez chwilę się zawahał, lecz nie mógł teraz się wycofać. Jego twarz była coraz bliżej Naruto. W końcu ich usta połączyły się. Pocałunek stłumił krzyki chłopaka, którego mięśnie zdawały się rozluźniać. Sen zaczął ustępować z umysłu blondyna. Co to jest? To jest… takie miękkie i ciepłe… Powoli zaczął otwierać oczy. To co zobaczył sprawiło, że serce podskoczyło mu do gardła. Brunet go całował – namiętnie, a zarazem delikatnie. To był Uchiha, więc czemu go nie odsunął? Nie znał odpowiedzi, to teraz jest nieważne. Oddał pocałunek. Czarnowłosy oderwał się od niego.
                - Naruto?
Ten zwrócił na niego wzrok z niezadowoloną miną. Chyba jeszcze spał. Lecz po chwili ocknął się i zaczął rozumieć, co się właśnie stało. Jego twarz zaczęła nabierać czerwonej barwy.
                - Sa-Sasuke?! – blondyn zerwał się na równe nogi, aż mu się ciemno zrobiło przed oczami – C-Co ty robisz?!
Nic nie odpowiedział. Wstał i podszedł do przyjaciela. Przyjaciela? Był coraz bliżej.
                - Sasuke…? – jego wypowiedź przerwał następny pocałunek Uchihy. Oczy Naruto rozszerzyły się. Co to było za uczucie? Było takie… ciepłe, delikatne, a zarazem pełne emocji. Blondyn zamknął powieki oddając pocałunek. Nie wiedział co się dzieje. W jego głowie była tylko ta chwila. Jedna jedyna. Pocałunek był coraz to śmielszy. Sasuke powoli prowadził Naruto do ściany. Ten przerażony oderwał się od niego.
                - Sasuke? Co-
                - Ciii…  - wsunął rękę pod koszulkę niebieskookiego
Blondyn pisnął cicho. Chciał się odsunąć, ale mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Usta bruneta powoli przemieściły się na jego szyję, jej właściciel ledwo łapał oddech.
                - Sasuke, przestań! – wreszcie go od niego odsunął, stał kilka centymetrów przed nim. Kolana Naruto ugięły się. Były teraz jak z waty. Trząsł się cały. On chciał….co on chciał tak właściwie ze mną zrobić?!
                - Naruto? – ten aż podskoczył, ale podniósł wzrok na bruneta
Uchiha klęknął przed nim.
                - Przepraszam – dotknął policzka blondyna i szybko odsunął dłoń, skierował się w kierunku drzwi.
I tu się to skończy? Przecież… teraz wiem, że on czuje to samo… to nie może się tak…
Naruto w ostatniej chwili złapał za materiał ubrania czarnowłosego. Nie mógł sam się podnieść, przeszkadzał mu gips. Trzymał się kurczowo tkaniny chcąc powstrzymać odejście Sasuke.
                - Nie idź… - szepnął ledwo dosłyszalnym głosem – Nie chcę być znowu sam…
Brunet otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Po chwili uśmiechnął się do niego, po czym podał mu rękę, aby pomóc mu wstać. Blondyn puści materiał ubrania i skorzystał z pomocy Sasuke. Gdy już stał na nogach, czarnowłosy szybko go objął. Naruto sparaliżował.
                - Tak się cieszę, że mogę cię znów zobaczyć… - odezwał się Uchiha – Już nigdy cię nie opuszcze… nigdy…
                - Eh? – blondyn był pewien, że ten oto chłopak uniemożliwił mu ruch jakiegokolwiek mięśnia, a jego słowa były tak szczere… Niebieskooki oplótł ręce na plecach bruneta – Wierzę ci, Sasuke…
Stali tak przez chwilę. Naruto nie wiedział ile to dokładnie trwało, ale z pewnością chciał, żeby tak zostało na zawsze.

piątek, 20 listopada 2009

Spotkanie z bohaterami. Część 1.

Naruto: Ohayo, minna, dattebayo! ^^
Sasuke: Ohayo
LadyLucky: Ohayo Gozaimasu! ^_^ Tak więc to pierwsze spotkanie z postaciami z fanficka :D Witamy was wszystkich bardzo serdecznie!
Sasuke: Super… a po co JA tutaj jestem?
Naruto: Fanserwis

*Sasuke uderza Naruto w głowę*

Naruto: Auu, to bolało!
Sasuke: Bo miało.
LadyLucky: Chłopaki… ^^’’
Naruto: Jak ty mnie traktujesz… T_T
Sasuke: Jak na młotka przystało.
Naruto: Draniu…
LadyLucky: Zamknąć kur** mordy!! ><

*Sasuke i Naruto wytrzeszczyli oczy na autorkę*

LadyLucky: No, tak lepiej ^^ Powracając do tematu chciałabym wam dokładnie przedstawić akcję całego mojego fanfick’a :3
Naruto: Przepraszam?
LadyLucky: Tak?
Naruto: Nie lepiej by było, jakby sytuacje przedstawiły postacie występujące w tym całym przedstawieniu?
LadyLucky: No oczywiście, że nie.
Naruto: Ona jest straszna T_T
Sasuke: Przytulić?
Naruto: Nie? Oo
LadyLucky: Nie… no oczywiście ze nie jestem aż tak straszna, wydaje ci się ^^

*Naruto i Sasuke spojrzeli po sobie wymownie. Autorka zignorowała to mimo oczu.*

LadyLucky: A więc… powracając do tematu-

*Nagle pojawia się Kakashi-sensei*

Kakashi: Yo! ^^
LadyLucky: Cholera…
Naruto: Kakashi-sensei! Znowu się spóźniłeś!
Kakashi: Ah tak… przepraszam ^^’’

*Sasuke wzdycha ciężko*
Naruto: Kakashi-sensei~ a gdzie jest Sakura-chan?
Kakashi: Nie da rady tutaj przyjść, jest zajęta, bo-
LadyLucky: Ekhm…

*Wzrok każdego z bohaterów zwrócił się w kierunku autorki. Ona sama czeka na ciszę.*

LadyLucky: Dziękuje ^^ No więc tak jak już mówiłam… jesteśmy tu by omówić wydarzenia w fanficku ^_^ Tak więc jak widać, zmieniłam nieco historie, bo co to by był za fanfiction, gdybym skopiowała cały oryginał… Tak więc po pierwsze… Kyuubi. Wiecie jaki on może być wredny? Oo Dlatego zaatakował Naru-chan!
Naruto: Naru-chan…

*Sasuke uśmiecha się pod nosem.*

Naruto: Masz coś do dodania, draniu?!
Sasuke: Jakże to słodko brzmi. A jak pasuje… Trafiłaś w dziesiątkę.
LadyLucky i Naruto: Draniu! ><
Sasuke: Oo
Kakashi: Cóż za niezwykłe podobieństwo postaci głównej do autora…
Sasuke: Że niby kto?
Kakashi: Że niby Naruto ^^
Sasuke: Naruto postacią główną?! A JA kim jestem?!
Naruto: Już mówiłem – fan serwis ^_^
Sasuke: ==’’
LadyLucky: Przecież ja was kocham jednakowo, żadnego nie mam zamiaru traktować lepiej od drugiego ^_^
Kakashi: Nawet mnie? ^^
LadyLucky: Mówiłam o Sasuke i Naruto? Oo
Kakashi: *depresja*
LadyLucky: A teraz poprosiła bym speców od sprzętu o puszczenie jednego z przygotowanych przeze mnie fragmentów ^_^

*Czerwona kurtyna podnosi się do góry.*

Naruto: A to skąd się tu wzięło?
Sasuke: Kto wie…

*Na ekranie ukazuje się osobista kolekcja doujinów SasuNaru.*

Sasuke, Naruto i LadyLucky: O___O
LadyLucky: *zalewa się rumieńcem* Aaaa! Co to ma być?! To nie to mieliście puścić! ><’’
Naruto: Ja się jej boje T_T
Sasuke: Ja nie mniej co ty…
LadyLucky: Eheheh~ ^^’’ Nastąpiły małe usterki… ale wszystko już jest w jak najlepszym porządku ^_^

*Przerażenie nie schodziło z twarzy głównych postaci.*

Naruto: Ty nie będziesz… nam kazała tego robić… prawda…?
LadyLucky: Ależ oczywiście, że nie ^^ Jak już napisałam w pierwszej notce: tutaj nie będę wnikać w szczegóły pożycia seksualnego ani nic podobnegoo~ ^^’’’
Naruto: Więc tylko o szczegóły chodzi? Powiedz, że w ogóle nie będzie wspomnień na ten temat T_T
LadyLucky: Aaa… tego zagwarantować nie mogę ^^’’

*Naruto wyobraża sobie taką sytuacje. Jego twarz nabrała czerwonego koloru.*

Sasuke: Oi, Naruto?
Naruto: Z-z-zamknij się…

*Kakashi nadal siedzi w kącie z tzw. Emo-Stance i nie zdaje sobie sprawy z zaistniałej sytuacji.*

LadyLucky: Tak więc ze sprzętem już wszystko gra? :3 To dobrze. Poproszę o jeden z fragmentów :D

*Na ekranie pojawia się wspomnienie Naruto i Sasuke w czasie, gdy się poznali.*

Naruto: Patrz, Sasuke, to my! ^_^
Sasuke: W końcu to historia o NAS, młotku.

*Młotek… znaczy Naruto rzucił mordercze spojrzenie na Sasuke.*

LadyLucky: No więc…. Jak już obiecałam, przedstawię wam poszczególne fragmenty z fanfick’a, a jednym z nim jest mianowicie zapoznanie się Sasuke z Naruto-
Naruto: Nie graj takiego filozofa.
LadyLucky: ==’’ Mogę?
Naruto: A co jeśli powiem nie? ^^
LadyLucky: Zabije cię? ^^
Naruto: Okay… to już się nie odzywam ^^’’
LadyLucky: No więc kontynuując, omówmy ten fragment :3 Myślałam dość długo jak rozpocząć tą historie… w końcu Word zapoznał się z myślą, jedną z wielu, która gdzieś ugrzęzła na szarym końcu mojej wyobraźni, a także dziwnej, znając mnie, fantazji ^^ Bardzo lubię deszcz więc musiał się tutaj znaleźć x3 Czy wy też uważacie, że deszcz spływający po szybie okna pozwala oddać się zupełnie odległym myślom? :D
Naruto: Zależy jakim myślom Oo
LadyLucky: No jak to jakim ^^ To co siedzi mi w głowie ^_^
Naruto: Oh my fuck*** god ==’’
Sasuke: Nie chcę nic mówić… ale czas nam się kończy…
LadyLucky: Co to… już?! Oo Tak się rozgadałam T__T
Naruto: Na koniec możesz zagwarantować, że nie będzie żadnej zboczonej sytuacji, która wymknie się z twojej fantazji ^_^
LadyLucky: Jak ładnie zrymowałeś ^_^
Naruto: Czyli zagwarantujesz? ^___^
LadyLucky: Nie.
Naruto: T_T
LadyLucky: Ale za to mogę ci powiedzieć jakim niesamowitym poetą jesteś.
Naruto: Uważaj bo się w sobie zamknę…
Sasuke: A to jest możliwe?
Naruto: Nawet ty przeciwko mnie?! T_T
LadyLucky: No więc chłopaki, czas się pożegnać z naszymi czytelnikami ^^ Chciałabym na koniec-
Naruto: -zagwarantować, że nie będzie żadnej zboczonej sytuacji związanej z Sasuke i Naruto ^_^
LadyLucky: Ekhm. Chciałabym na koniec powiedzieć, że jak się pożegnamy, to Naruto najprawdopodobniej zginie śmiercią tragiczną z rąk autorki ^^
Naruto: O_O
LadyLucky: Dziękuje wszystkim bardzo serdecznie za uwagę i zapraszam do komentowania i zwiedzania zakątków mojego bloga! :D Sayonara!
Naruto: Ja nie chce umierać! T_T

czwartek, 19 listopada 2009

Rozdział 5. Niewypowiedziane słowa...

                - Wtedy… - blondyn zamilkł na chwilę, nie mógł mu tego powiedzieć. Spojrzał w oczy bruneta – jego spojrzenie było zimne i bez uczuć  - Ja… Ja…. – zająkał się, nie chciało mu przez gardło przejść. – Wtedy ja powiedziałem, że-!
                - O, cześć, Sasuke, Naruto – przywitała ich Sakura. Naruto odetchnął z ulgą.
                - Powiedziałbym, że masz wyczucie czasu – prychnął Sasuke.
                - Eh?
                - O widzę cała drużyna już na nogach! – zauważył Kakashi – Gotowi? -  wszyscy kiwnęli głowami, prócz niebieskookiego – Naruto?
                - Co? Ah tak, tak…
                - Wygodnie ci się spało na ramieniu Sasuke? – spytał z uśmiechem Sai
                - Eh?! Widziałeś?! – zrobiło mu się słabo
                - Dobra, nie pora na żarty, już zostało nam niewiele drogi. Wyruszmy, zanim znów nas ktoś zaatakuje. – nikt nie zaprzeczył, a przyśpieszone bicie serca Naruto nie pozwalało mu swobodnie oddychać, ale nie narzekał. Bez słowa podążył za drużyną.

                Naruto, Sai, Sakura i Sasuke wraz z Kakashim zakończyli misję z wielkim powodzeniem. Właśnie wracali do Konohy.
                - Nee, Kakashi-sensei? – przerwał ciszę Naruto
                - Hm? Co się stało?
                - Czeka nas po powrocie jakaś misja?
                - Nie. Macie chwilę, by odetchnąć, nacieszyć się sobą
Blondynowi nie spodobała się ta myśl. Znów będzie musiał przebywać tak dużo czasu z Sasuke! Niby się cieszył…ale…ale! To niby! Bo z drugiej strony jak miał na niego tak reagować, to lepiej, żeby na misje chodzili non-stop! Czemu przemieniam się w homoseksualistę~. Podszedł do różowowłosej.
                - Sakura-chaan ~ Teraz możesz mnie zabić – dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
                - Coś się stało, Naruto?
                - Eh.. dosłownie ci tego nie powiem… bo wyszedł bym na idiotę, ale w skrócie mogę powiedzieć, ze moja sytuacja komplikuje się z dnia na dzień…
Sakura uśmiechnęła się.
                - Czy jest to związane z czymś, czego wstydziłbyś się pokazać innym? – blondyn pokiwał głową – Bakaa~ Nie patrz się na ludzi, tylko kieruj się głosem swojego serca. To najlepsze rozwiązanie.
Niebieskooki otworzył szeroko oczy w zdumieniu. Dziewczyna spojrzała na niego ciepło.
                - Tyczy się to każdego przypadku?
                 - Z ręka na sercu mogę ci powiedzieć, że nawet więcej niż każdy. – Naruto się uśmiechnął.
                - Dziękuje, Sakura-chan! Naprawdę mi pomogłaś. – różowo włosa uśmiechnęła się lekko.
Naruto przyśpieszył trochę tempo. Było mu już lżej na sercu. Nie zauważył jak bardzo oddalił się od grupy.
                - Hej, młotku, zwolnij trochę! – krzyknął do blondyna Sasuke. Ten odwrócił się.
                - Eh? Mówiłeś coś Sas-
Naruto obracając się do przyjaciela wpadł na wystającą gałąź. Pech chciał, że blondyn spadł przez nią boleśnie na ziemię.
                - Itee!
                - Naruto?! – krzyknęła biegnąca do niego Sakura, reszta dotarła po chwili.
                - Oi, Naruto, nic ci nie jest? – zapytał Kakashi
                - Itee… Nie, wszystko gra-
Syknął próbując się podnieść. Jego noga straszliwie go bolała. Hatake po chwili ją obejrzał.
                - Wygląda mi na złamanie… no cóż, dalej nie pójdziesz sam.
                - Ehh? Jakoś muszę wrócić do wioski…
                - Ktoś cię poniesie – uśmiechnął się Kakashi. Niebieskooki spojrzał się na niego pytająco – I tym kimś będzie Sasuke.
                - EHH?! – krzyknęli obaj, Naruto już po sekundzie był czerwony.
                - J-Ja mogę iść sam! – skrzywił się po następnej próbie podniesienia się
                - Nic z tego, Naruto
                - Kakashi-sensei!
                - Pięknie, młotku, teraz musze się mordować, żeby nieść cię jak jakąś księżniczkę! – prychnął brunet
                - Księżniczkę?! To przez ciebie całe to zamieszanie!
                - Hmpf… gdybyś miał coś z ninja to byś nie wpadł na taką małą gałązkę…
                - Draniu…
Kakashi stanął między nimi.
                - Już uspokójcie się. Sasuke, rób swoje. – w odpowiedzi czarnowłosy głęboko westchnął i kucnął odwrócony tyłem do blondyna
                - Wskakuj.
 Naruto cały drżał. Nie wiedział co robić. Ale w końcu przełamał się i skorzystał z pomocy przyjaciela. Wskoczył - choć z trudem – na jego plecy.
                - Boli? – spytał Uchiha
                - Trochę…
                - Dobra, postaram cię nie szarpać za bardzo.
Serce blondyna waliło jak młot i miał on nadzieję, że nie zostało one wyczute przez Sasuke. Nie będąc tego świadomym, chwycił mocniej szyję bruneta. Przez ciało Sasuke przeszły zimne dreszcze.
                - No to ruszamy – powiadomił po czym wyskoczył na najbliższą gałąź.
Bicie serca uniemożliwiało swobodne oddychanie. Naruto nie chciał być całkiem blisko bruneta, utrzymywał – choć niewielki, najwyżej kilka centymetrów – dystans. Lecz nie potrwało to długo. W końcu Sasuke zdał sobie sprawę, że mu niewygodnie i podrzucił blondynem tak, że przylegał teraz całym ciałem do jego pleców. Bicie serca nie ustępowało, wręcz przeciwnie, ono się zwiększało. Uzumaki był teraz pewien, że przyjaciel wyczuwa je bardzo dobrze. Cholera! Krzyknął w myślach i próbował jakoś to zatrzymać.
                - Młotku – odezwał się czarnowłosy. Przeszła go fala gorąca.
                - T-tak…?
                - Twoja głowa była taka ciężka... mogłem się domyśleć, że ty cały też będziesz.
                - Sasuke! Draniu! – ten tylko uśmiechnął się lekko i nie odezwał się już.
Był zły, nie dało się ukryć. Zły na Sasuke. Za to, że tak na niego reaguje i za to, że jest takim draniem! Westchnął cicho, żeby się uspokoić. Drużyna pokonywała kolejne kilometry dzielące ich do wioski. Powieki Naruto robiły się coraz to cięższe. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jaki jest zmęczony. Chciał powstrzymać sen wkradający się do jego umysłu. Nie dał rady. Usnął.

                Sasuke poczuł coś na swoich plecach. Odwrócił lekko głowę, by spojrzeć na blondyna, który teraz spał kamiennym snem. Znowu zasnął na brunecie. Westchnął. Cóż mógł poradzić. Wraz z przyjacielem… czy teraz na pewno można określić go przyjacielem? Głupek, na pewno tak, bo jakby inaczej? Zaśmiał się cicho, by nie obudzić towarzysza.
                - Sasuke… - przerwał ciszę głos śpiącego blondyna, który teraz przytulił się mocno do czarnowłosego. Brunet z kamienna twarzą podążał nadal za resztą drużyny.

                Naruto obudził się. Nie był już na plecach Sasuke. Leżał… w szpitalu? Chyba. Patrząc na zawartość pomieszczenia, to chyba sala szpitalna. Blondyn leżał w dużym stalowym łóżku z białą pościelą obok dużego otwartego okna, przez które wpadały ogromne ilości światła. Nie widział, co miał przed sobą. Nie mógł nawet podnieść głowy. Wokół niego była sama biel. Był w pomieszczeniu sam, przynajmniej tyle się dowiedział. Westchnął głęboko, po czym obrócił głowę w lewą stronę. Stała tam szafka nocna, a na niej jakieś owoce. Drużyna zatroszczyła się o niego, choć to tylko mały podarunek. Usiłował przypomnieć sobie, co tu właściwie robi. Przed oczami miał tylko Sasuke… cholera. No tak, to przez niego tu jest. Przez tego drania spadł na ziemie i złamał sobie w nogę. Dlatego czuł coś ciężkiego na niej… to pewnie gips. Blondyn podjął się próby podniesienia się do pozycji siedzącej. Za pierwsza próbą… nie udało mu się. Dopiero po ich kilku zdołał to zrobić. Rozejrzał się jeszcze raz po owym pomieszczeniu, a po chwili przerzucił wzrok na swoje łóżko. Serce mu podeszło do gardła. Na jego – co prawda tymczasowym – łóżku spał smacznie Uchiha. Skąd on się tu wziął?! Zadał sobie to pytanie, ale uznał, że jest ono retoryczne. Cholera! Jak on słodko śpi! Otrząsnął się z tych myśli po chwili i zaczął znowu przyglądać się brunetowi. Po jego wyrazie twarzy można było wywnioskować, że śpi on spokojnym snem.
                - Sasuke? – przerwał ciszę swoim szeptem. Nie reagował. Naruto przysunął dłoń do jego twarzy i zaczął go gładzić po policzku. Był on jedwabiście gładki, a tego by się nie spodziewał. Ruchy Naruto stały się śmielsze, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Mógłby tak spędzić całe swoje życie. Uchiha drgnął. Blondyn odsunął szybko rękę, a gdy brunet podniósł na niego zaspany wzrok, ciarki przeszły go po całym ciele.
                - Obudziłeś się już, młotku? – zapytał, a niebieskooki nadął policzki.
                - Miałeś tak na mnie nie mówić!
                - Przestań tak robić, bo to nie jest słodkie – skomentował czarnowłosy
                - Jestem facetem! Nie potrzebuje być słodkim! – Sasuke się uśmiechnął – No i z czego się śmiejesz?!
                - Z niczego, młotku, z niczego… dobrze, że już się obudziłeś – zignorował zdumienie malujące się na twarzy blondyna – No, ale teraz pozostaje ci złamana noga.
No tak, jego noga była złamana, więc nie mógł nic robić przez trzy tygodnie co najmniej… westchnął smutno. Miał trenować, a nie…
                - No cóż – przerwał ciszę czarnowłosy – Jak już się obudziłeś, to wypiszą cię z tego nieszczęsnego szpitala.
                - Sasuke?
                - Co?
                - Dziękuje…
                - Eh? – zdziwił się brunet – Za co?
                - Za wszystko, draniu…
Sasuke nie odezwał się. Może dlatego, że go to zdziwiło? Trudno powiedzieć po jego wyrazie twarzy.
                - Idę spytać pielęgniarki o zwolnienie. Nie mam zamiaru tu siedzieć – rzucił idąc w stronę drzwi. Wyszedł.
                - Nie musisz tu siedzieć, draniu.. – Naruto uśmiechnął się do siebie i opadł na miękką poduszkę.

sobota, 14 listopada 2009

Rozdział 4. Misję czas zacząć

                Cała drużyna, wraz z Kakashim podążała ku swojemu celowi. Droga dłużyła się bez końca, a ich przeciwników ani widu ani słychu. Naruto nudził się niesamowicie. Chciał podenerwować Sasuke, ale nie miał pomysłu jak. Westchnął głęboko i się poddał. Byli aktualnie w gęstym lesie i stawiali swoje kroki na rozgałęzieniach drzew. Spojrzał jeszcze raz na czarnowłosego przyjaciela, na którego padały promienie słoneczne. Blondynowi serce podeszło do gardła i czuł jak mu się robiło gorąco. Nie mógł odwrócić wzroku, po prostu nie mógł. W końcu brunet obrócił twarz w kierunku Naruto. Jego mina zrzedła.
                - Czego chcesz, młotku?
Blondyn wrócił do rzeczywistości.
                - Eh? Co… Ja… Nic… - odwrócił jak najprędzej wzrok. Sasuke uśmiechnął się.
                - Co zboczeńcu, zachwycasz się moją urodą?
                - Hmpf, jakby było czym się w niej zachwycać – prychnął blondyn
                - Ty naprawdę chcesz dostać, Usuratonkachi.
                - Haa? Raczej ty, Bakasuke!
                - Nie miałem na myśli walkę.
Niebieskooki pomyślał przez chwilę. O co mu mogło chodzić? W końcu zrozumiał. Twarz mu poczerwieniała.
                - Ha! Masz zboczone myśli! Młotek.
Naruto nie zaprzeczył, coś było nie tak.
                - Młotku?
Przeraził się swoich myśli. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że on… i Sasuke? Nie… to jest niemożliwe … to jest definitywnie i nieodwołanie niemożliwe!
                - Naruto? – czarnowłosy był teraz bliżej blondyna, któremu serce mocniej zabiło.
Przez chwilę patrzył na niego, zaraz potem odwrócił szybko wzrok. I dołączył do reszty drużyny.
                - O co mu chodzi? – brunet zadał to pytanie samemu sobie po czym podążył za śladem przyjaciela.

                Podróż trwała już naprawdę długo, a do celu był jeszcze szmat drogi. Naruto podążał cicho za resztą, w ogóle się nie odzywając. Nadal głęboko rozmyślał. Lecz nagle jego przemyślenia przerwały szelesty. Stanął na jednej gałęzi i rozglądał się dookoła. Reszta drużyny też się po chwili zatrzymała patrząc na blondyna pytająco. Sasuke też to słyszał.
                - Uważaj, młotku! – rzucił się na Naruto spychając go na ziemie, uratował go przed deszczem kunai.
                - Itee…. Sasuke? – jego twarz zbladła jak ujrzał Sasuke leżącego całym ciałem na nim. Każdy jego mięsień był sparaliżowany. Dlaczego? Dlaczego do jasnej cholery tak na niego reaguje?!
Sasuke podniósł głowę.
                - Wszystko w porządku, Naruto?
Blondyn – choć z wielkim trudem – kiwnął głową.
                - Zejdź ze mnie, Uchiha… - powiedział prawie niesłyszalnym szeptem.
Sasuke nie mógł ukryć, że prawie nie zrozumiał, co powiedział do niego jego towarzysz, a widząc ich pozycje, zarumienił się lekko, ale po chwili zszedł z niego i podał mu rękę, żeby wstał. Naruto niepewnie skorzystał z pomocy. Nadal był w pół sparaliżowany, lecz nie miał na to czasu. Atakował ich ktoś. Wyrzucając swoje aktualne uczucia na bok, wrócił do reszty grupy. Właśnie stanął przed Sakurą, którą atakował jeden z przeciwników. Odepchnął go od niej.
                - Wszystko w porządku, Sakura-chan? – dziewczyna w odpowiedzi pokiwała głową – Cieszę się. Kakashi-sensei? Kim oni są do diabła?!
                - Sam bym chciał znać odpowiedź na to pytanie, Naruto. – mruknął do siebie, po czym odsunął ochraniacz ukazując swój Sharingan.
                - Ahh! Sasuke! Za tobą! – z tylu czarnowłosego czaił się jeden z napastników z kunai'em  w ręce. Blondyn zmieścił się w krótkim czasie pomiędzy jednym napastnikiem, którego sam atakował, a drugim, który już chciał zadać cios jego przyjacielowi. Naruto zwalił bruneta na ziemię. – Ugh…! – wykrzyknął, gdy walnął nosem o klatkę czarnowłosego. Ale nic sobie z tego nie zrobił. Szybko wstał i rzucił się na wroga.

              Ta walka trwała naprawdę długo. Przeciwnicy byli silni, ale ninja z Konohy przechytrzyli wroga i zwyciężyli tym razem. Sakura właśnie leczyła Sai’a swoim medycznym jutsu. Miał on głęboką ranę na ramieniu, która krwawiła obficie.
                - No cóż… na razie musimy zarządzić postój, jesteśmy zbyt zmęczeni, by iść dalej – zauważył Kakashi – Wyruszymy dalej o świcie – każdy z drużyny wyraził zgodę milcząc.

                Był już późny wieczór, a ognisko, które postawiono, zaczęło gasnąć. Wszyscy już udali się na spoczynek, prócz Sasuke, który siedział przy ognisku będąc we własnym świecie. Był on przykryty ciepłym kocem. No i Naruto nadal nie spał. Jakoś czuł, że nie zaśnie. Podszedł do czarnowłosego.
                - Draniu, podziel się kocem. – brunet prychnął
                - Kto pierwszy, ten lepszy, młotku. Nie mam zamiaru się dzielić.
                - Co to miało…? – blondyn przerwał i uśmiechnął się. Odchylił jeden róg materiału od przyjaciela, usiadł przy nim i dokładnie przykrył ich obu. – Musze dostać to, co chce, wiesz, Bakasuke?
Sasuke się uśmiechnął lekko mimowolnie.
                - Nee, Sasuke? – brunet spojrzał na niego. Cholera, jak blisko! – Chcę ci podziękować za uratowanie mnie.
                - To jest rola drużyny, młotku
                - Wiem, ale i tak dziękuje. Nie wiadomo co by mogło się ze mną stać, jakby ciebie tam nie było, Sasuke. – niebieskooki uśmiechnął się, w jego oczach odbijały się płomienie z ogniska.
                - Ja… - zawahał się – Też….dziękuje. – blondyn zaśmiał się.
                - A ja powiem, że to rola przyjaciół! – wykrzyknął, ale wystarczająco cicho, by nie obudzić towarzyszy. – Wiesz… Sasuke…ja… - jego oczy powoli się zamykały – Ja… - nie zdążył nic powiedzieć, usnął na ramieniu przyjaciela. Sasuke spojrzał na niego pytająco.
                - Naruto? Młotku? Nie mów mi, że zasnąłeś... – w ramach odpowiedzi usłyszał równy oddech blondyna. Głęboko westchnął. – Ja też, młotku, ja też… - brunet nie zepchnął przyjaciela z ramienia. Wręcz przeciwnie. Położył swoją głowę na jego i po chwili zasnął.

                Naruto spał nadal smacznie na ramieniu Sasuke. Było mu naprawdę wygodnie. Ani mu się śniło wstawać. Był już wczesny ranek, blondyn słyszał jak jakiś głos go woła.
                - Naruto?
                - Idź sobie… raziii, daj spać…
                - Naruto! – niebieskooki zamachnął się ręka, która spadła na twarz jego przyjaciela.
Sasuke się zdenerwował. Odrzucił dłoń z twarzy.
                - Hej! Młotku! – Uzumaki otworzył oczy nagle. Promienie słońca dały mu popalić – Wstajesz, czy mam cię zepchnąć?!
                - Cicho bądź, draniu… chce spać… wygodnie… - na twarzy czarnowłosego pojawiały się powoli żyłki zdenerwowania. Uśmiechnął się złowrogo i przysunął twarz do ucha blondyna. Lekko chuchnął do środka. – AAAAAAAAAAAAGH! – ten od razu zerwał się na równe nogi.
                - Dzień dobry, młotku. Znalazłem sposób na budzenie cię do życia. – niebieskooki patrzył się na niego z czerwoną jak burak twarzą trzymając się za ucho.
                - Ty zboczeńcu!
                - Ciii, obudzisz resztę.
                - To na cholerę mnie budziłeś jak mogłem jeszcze spać?!
                - A co? Wygodnie było? – Naruto chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie. – Chciałem wstać więc cię obudziłem. A poza tym, przez ciebie mnie ramię boli. – blondyn prychnął.
                 - A niby taki silny i wytrzymały.
                - Co poradzę, że taki młotek bez rozumu, a taką ciężką głowę ma?
                - Odezwał się geniusz od siedmiu boleści…
Sasuke zastanowił się chwilę.
                - Co chciałeś powiedzieć wczoraj wieczorem zanim zasnąłeś? - Naruto zatkało, znów się czerwienił. Sasuke westchnął – Wiedziałem, że jesteś zboczeńcem, ale nie wiedziałem, że aż takim.
                - Zamknij się, draniu! Po prostu… nie pamiętam…
                - Oh tak? Uważaj, bo ci uwierzę. Nadal się domyślam, co to było.
Uzumaki spuścił głowę. Co mógł powiedzieć? Wtedy był śpiący więc nie myślał racjonalnie… Nie może po prostu powiedzieć, że…

Rozdział 3. Bicie serca i przygotowanie do misji

Szesnastoletni blondyn otworzył oczy mrucząc z niezadowolenia – obudziły go rażące promienie słoneczne. Mruknął pod nosem coś w stylu „idź sobie”, jakby to miało coś pomóc. Wspomniał przez chwilę wczorajszy dzień. Naprawdę dobrze się bawił. Uśmiechnął się lekko do siebie. Teraz postanowił w końcu wstać. Choć z wielkim trudem – otworzył powieki. Przeraził się. Tuż przed nim siedział sam Sasuke Uchiha, który bacznie przyglądał się niebieskookiemu. Blondyn szybko zmienił pozycję z leżącej na siedzącą. Naruto nadal patrzył się w niego ze zdumieniem w oczach…. Patrzył się jak… jak na obrazek. Bo kiedy on niby stał się taki przystojny?! Serce Naruto mocniej zabiło. Odsunął od siebie tę myśl. Przecież to facet.
Potrząsnął głową.
                - Co tutaj robisz? – skierował pytanie do czarnowłosego, który rzucił na niego zimne spojrzenie. Blondyna aż ciarki przeszły.
                - Co tutaj robię? – zapytał retorycznie – Mam tu coś do załatwienia.
                - Ah tak? – chłopak uśmiechnął się i podniósł się z łóżka – A co-
Nie dokończył. Zimne dłonie bruneta mocno zacisnęły się na nadgarstkach niebieskookiego blondyna i nim się obejrzał, był przyciśnięty do ściany, a jego ręce uwięzione nad głową.
                - Itee[N1] … Sasuke? C-co ty robisz?
Twarz Sasuke była naprawdę blisko. Naruto czuł jak mu się temperatura ciała zwiększa, a na jego policzkach powstawały rumieńce. Nastała chwila ciszy.
                - Czemu tak na mnie patrzyłeś takim wzrokiem wczoraj? – przerwał ciszę czarnowłosy.
Blondyn przypomniał sobie właśnie wydarzenie z wczoraj. Jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona.
                - To… T-to nie twoja sprawa… - mruknął blondyn, co prawda bardziej do siebie niż do bruneta
Lecz on nie dał za wygraną.
                - Nie moja sprawa, co? – czarnowłosy przybliżył się jeszcze bardziej. Teraz przylegał do blondyna  całym ciałem. Naruto czuł, że przestaje oddychać. – Jak taki młotek patrzy na mnie z twarzą jak burak to nie wiem, czy to też nie jest moja sprawa.
Blondyn spuścił wzrok. Nie mógł mu patrzeć teraz w oczy. Brunet zmienił pozycję i chwycił jedną dłonią obie jego ręce, a drugą zmusił go, żeby spojrzał prosto na niego.
                - Czekam na odpowiedź.
Naruto przygryzł dolną wargę.
                - Ja… Ja wczoraj z-zobaczyłem jak Sakura-chan czyta jakiś a…artykuł – jego twarz coraz bardziej przypominała burak. Trudno, raz kozie śmierć – powiedział w myślach – Był on o… - zatrzymał się, spojrzał na bruneta przełykając ślinę – o…całowaniu – dodał łamiącym się głosem – Przypomniał mi się moment, kiedy to my się całowaliśmy  w klasie kilka lat temu…
Czarnowłosego zatkało kompletnie. Pamiętał to bardzo dobrze. Bo jak mógł o tym zapomnieć. Głęboko westchnął.
                - I tym się tak przejąłeś młotku?
                - Zamknij się, draniu, nie nazywaj mnie tak.
Kąciki ust bruneta lekko się podniosły.
                - Ale przyznaj, że ci się podobało
                - CO?! – Naruto poczuł jak słabnie, próbował się uwolnić z uścisku Sasuke, ale był on za silny. Poddał się.
                - No przyznaj, Naruto, że chciałbyś jeszcze raz – przerwał na chwilę – Może coś więcej?
Wargi blondyna rozszerzyły się, chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie i z powrotem je zamknął.
                - O czym ty mówisz, Uchiha? – spytał zimnym tonem, a jego twarz nabrała normalnego koloru.
                - Niezwykła zmiana osobowości, Uzumaki – puścił go. Blondyn odetchnął z ulgą. Czarnowłosy kierował się do otwartego okna. – Tak na marginesie – dodał będąc już u celu – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, młotku – zniknął.
Naruto opadł na ziemie. Cały drżał.
                - Co to miało być? – ukrył twarz w dłoniach – Co to było za dziwne uczucie?
Ciężko oddychał. Było mu niedobrze, a łzy same cisnęły się do oczu. Wiedział, czym to uczucie jest, ale wiedział też, ze czuł to wobec nieodpowiedniej osoby.

Nie może teraz tak siedzieć bezczynnie. Musi stawić się na trening, w końcu dzisiaj mają iść na wspólną misję. Nie będzie się przejmować tym draniem, Uchihą. Potrząsnął głową i podszedł do szafy wyciągając jakieś ubrania.

Na miejscu spotkania drużyny byli już Sakura, Sai i Sasuke.

                - Naruto się spóźnia, martwię się  - odezwała się różowo włosa – Nee, Sasuke-kun, wiesz coś o tym?
                - Przyjdzie, w końcu to młotek.
                - Co to miało być…?
                - Ohayo! Sakura! Sai! Sasuke! – rozległ się krzyk blondyna – Przepraszam za spóźnienie! – dorzucił dobiegając na miejsce, jego ciężki oddech wyrażał zmęczenie.
                - Myślałam, że coś się stało – niebieskooki zaśmiał się nerwowo kładąc rękę na kark.
                - Młotek.
                - Chcesz jeszcze coś dodać draniu?! – ten się tylko uśmiechnął – Wkurzasz mnie!
                - Hmpf, z wzajemnością – prychnął czarnowłosy
                - Ty draniu….
                - Ejj, spokojnie – uspokajała ich Sakura – Nie jesteśmy tu, żeby się kłócić
Nagle pojawił się Kakashi.
                - Yo!
                - Spóźniłeś się! – wykrzyknęli wszyscy chórem
                - Tak… przepraszam – Hatake uśmiechnął się spod maski – No, ale do rzeczy. Jak zapewne wiecie, nie wezwałem was tutaj bez powodu.
                - Czas najwyższy, już mam dość paplaniny tego młotka – skomentował czarnowłosy
                - Draniu…!
                - Oho! Widzę, że zabawa zaczyna się na nowo – dodał Kakashi na co Naruto odpowiedział odwróceniem się plecami do reszty towarzystwa. Sasuke prychnął.
                - Żebyś się tak draniu udławił – uśmiechnął się złowrogo blondyn.
                - Mówiłeś coś, młotku?
                - Tak! Nie pasuje?!
                - Daj mi spokój zboczeńcu…
                - Zboczeńcu?! – niebieskookiemu przypomniał się moment z dzisiejszego poranka, momentalnie się zarumienił
                - A nie mówiłem? Zboczeniec.
Ten tylko posłał mu spojrzenie śmierci. Nie chciał wspominać przy drużynie o tym incydencie.
                - Ej, kochasie, misja czeka – zauważył Kakashi.
                - Kochasie?! – oburzył się Naruto – Z nim?!
                - Wiesz, jest takie powiedzenie „ kto się czubi, ten się lubi” – dorzucił Sai
                - Sai, czy ty chcesz wąchać kwiatki od spodu?
                - Nie, dlaczego?
                - Bo mam dziwne wrażenie, że właśnie zasugerowałeś swoją  śmierć ukrywając ja w tym zdaniu. – na czole blondyna pojawiła się niewielka żyłka wściekłości.
                - Za mówienie prawdy się umiera? – dostał mocno z pięści w głowę od Uchihy
                - Zamknij się, zaczynasz mnie wkurzać
                - Z kim ja pracuje – sensei klepnął się w czoło – Dobra, wracając do sprawy. Misja polega na dostarczeniu pewnej bardzo, ale to bardzo ważnej paczki. Nie dajcie się zwieść pozorom, za tym małym przedmiotem – Hatake pokazał drużynie mała paczuszkę – podążają silni i niebezpieczni ninja. Dlatego Tsunade wybrała was, jako ludzie, którym może zaufać. Co wy na to? – cała drużyna w odpowiedzi kiwnęła głowami. – Więc idźcie się przygotować, spotykamy się tu za godzinę. Ruszajcie! – Sakura, Sai, Sasuke i Naruto zniknęli nim człowiek zdążył się obejrzeć. Nadeszło przygotowanie na misję.

                Po godzinie przygotowań każdy był gotowy i zwarty do akcji. Spotkali się wszyscy w umówionym miejscu. Oczywiście Sasuke musiał się posprzeczać chwilę z Naruto, bo kto wie kiedy miałby znów okazję.
                - Dałem ci prawo na mnie wpadać zboczeńcu?! – krzyknął Sasuke
                - To ty się do mnie przystawiałeś jak jakiś pedał! Więc nie mów na mnie zboczeniec!
                - To ty reagowałeś na mnie burakiem na twarzy! Nie mów, że to tylko ze względu na przeszłość! – na czole czarnowłosego pojawiła się żyłka
                - Złość piękności szkodzi, pedałku. A Twoje fanki by tego nie chciały!
                - Przynajmniej jakieś mam – prychnął
                - Draniuuu….
                - Ekhm – przerwała im tym razem Sakura
                - Wygadałeś się właśnie, młotku, wiesz? – blondyn poczerwieniał
                - Możemy już ruszać?! – wściekła się różowo włosa waląc w głowę Naruto
                - Itee! Czemu ja?!
                - Bo byłeś pod ręką!
                - Jesteś niesprawiedliwa Sakura-chaaan~


 [N1]Reakcja na ból

środa, 11 listopada 2009

Rozdział 2. "Przeszłość… Teraźniejszość… Wspomnienia…"

               Obudził się, a gdy spojrzał się na zegarek, wskazywał on 9:32 nad ranem. Wstał, choć z wielkim trudem, ubrał się i poszedł coś zjeść. Jego przystanek na rozpoczęcie każdego nowego dnia to Ichiraku – bar ramen. Naruto Uzumaki to najgłośniejszy ninja  znany na całą wioskę. Cóż tu wiele mówić, ramen to jego najukochańsza potrawa (zbyt wielu nie znał). Miał on złociste włosy i błękitne oczy. Każdy w wiosce Konoha go zna, bo przecież trudno go przeoczyć.

W rezydencji Uchiha zawsze jest cicho. Mieszka tam tylko jedna osoba. Czarnowłosy chłopak właśnie otwierał oczy. Przyzwyczaił się już do samotności w tym domu, tak więc mu to wiele nie przeszkadzało. Usiadł na łóżku i powoli wstał, po czym udał się do łazienki. Spojrzał w swój lustrzany obraz  i zimną wodą przemył twarz. Jego imię to Sasuke Uchiha. Ostatni z rodu klanu Uchiha.
                Naruto przemierzał drogi jego rodzinnej wioski – Konoha. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Dzisiaj jego wielki dzień. 16-te urodziny. Poza tym jego najlepszy przyjaciel wrócił do wioski. Po trzech latach rozłąki nareszcie zmądrzał i opuścił tego szkaradnego gada – Orochimaru. No cóż… nie warto wspominać. Ważne, że jest! W jego oczach tańczyły radosne iskierki, a uśmiech rozświetlał twarz. Chcę, żeby tak zostało na zawsze. Żeby już nigdy nas los nie rozdzielił….

Uchiha skończył właśnie naciągać koszulkę na siebie i szybkim krokiem opuścił swoją posiadłość. Choć normalnie tego nie ukazywał to w środku był naprawdę szczęśliwy z powrotu do wioski. Miał tu bliskie mu osoby na które mógł zawsze liczyć. Sasuke nie był typem osoby, która mogła to bez obaw wyznać. Jego godność nie pozwalała mu tego zrobić. Ukrywał radość, że wrócił do miejsca, gdzie jest jego najlepszy przyjaciel – Naruto. Wreszcie mógł przebywać z tymi, na których mu zależy. To było jak spełnienie marzeń.

Naruto idąc napotkał wzrokiem swojego przyjaciela – Sasuke. Uśmiechnął się szeroko i pomachał mu. Czarnowłosy odwdzięczył się tym samym gestem, lecz jego twarz nie ukazywała żadnych emocji. Nadal była blada, obojętna, bez konkretnych uczuć. Po prostu ta stara, kamienna twarz Sasuke.
                - Ohaaayoo, Sasuke! – wykrzyknął Naruto tak głośno, że mieszkańcy drugiej części wioski musieli go usłyszeć. Sasuke klepnął się w czoło z otwartej dłoni[N1] .
                - Zamknij się, Usuratonkachi. Głowa mnie boli.
 Naruto wydymał policzki.
                - Jesteś pewien, że jesteś w moim wieku? Zachowujesz się bardziej jak jakiś staruch…
Sasuke to rozzłościło. Nie poddawał się.
                - Wole starucha niż pięcioletnie dziecko. Chcesz się wypłakać mi w ramię jak dawniej? – zapytał z nutką ironii w głosie. Twarz blondyna zaczęła nabierać czerwonego koloru.
                - Przegiąłeś, Sasuke! Nie wypominaj przeszłości! To nieodpowiednia chwila! To ty tu stawiasz włosy na żelu dzień w dzień!
                - Chcesz się ze mną zmierzyć Usuratonkachi?!
                - No dawaj!
W tym momencie Sakura wkroczyła do akcji i powstrzymała towarzystwo, nim się cokolwiek stało.
                - Co się z wami dzieje? To dopiero kilka dni po powrocie Sasuke, a Wy się już bijecie o byle szczegół! Opanujcie się trochę i przestańcie się zachowywać jak dzieci pięcioletnie!
Naruto prychnął, a Sasuke nadal wpatrywał się w blondyna gniewnym wzrokiem.
                - Traktował mnie lepiej jak mieliśmy pięć lat… - mruknął pod nosem niebieskooki po czym opuścił swoich przyjaciół, którym pytanie do blondyna cisnęło się na usta.

Naruto idąc uśmiechnął się do siebie. Mimo wszystko brakowało mu tego. Bezsensowna i bezpodstawna kłótnia to brakujący element jego planu dnia.

                Niebieskooki blondyn właśnie kończył piątą porcję jego ulubionej potrawy – ramen – w barze Ichiraku.
                - Ahh! Ramen o tej porze dnia to coś co potrzebuje! Dziękuje staruszku! – wykrzyknął z entuzjazmem i wyłożył na blat odpowiednią sumę jenów.
Jak może spędzić ten dzień? W końcu 16 lat się kończy raz w życiu… Mógłby go spędzić ze swoimi przyjaciółmi. W głowie Naruto pojawił się obraz jego i Sasuke jak się kłócą o wyżelowaną łepetynę czarnowłosego. Parsknął śmiechem. Jego reakcja na ten komentarz była bezcenna. Jak dobrze, że wrócił. Znowu jest tak, jak dawniej… zabawnie. Bądź co bądź… chciał spędzać czas z przyjacielem. Trzy lata to naprawdę spora luka, tyle wspomnień mają do nadrobienia. Naruto westchnął i skierował się do swojego domu. Nadal było wczesne popołudnie, ale blondyn nie mając nic do roboty postanowił, że cały dzień przeleży w łóżku leniuchując.

                Czas Naruto poświęcony na relaks nie potrwał długo. Bowiem ktoś zapukał do jego okna, a tym kimś był mianowicie Sasuke…
Naruto nie wiedział czy być zdziwionym ale tego nie ukazywać, czy być zdziwionym i bezceremonialnie spaść z łóżka. Wybrał ta pierwszą opcję.
                - Otwórz – odparł Sasuke
Blondyn jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ciemną postać szeroko otwartymi błękitnymi oczami. No cóż… patrząc na jego rozwarte w zdziwieniu usta można stwierdzić, że jego plan ukrycia tej reakcji nie wypalił. Ale to szczegół. Naruto w końcu wstał i otworzył przyjacielowi okno, by mógł wejść do środka. Czarnowłosy bez wahania zeskoczył na łóżko Naruto.
                - Ej, nie pozwalasz sobie, Bakasuke?
                - Zamknij się, Usuratonkachi, mam swoje powody.
                - Haa? Niby jakie?
Przez chwilę zapadła niezręczna cisza, a Sasuke – oceniając po jego wyrazie twarzy – głęboko się nad czymś zastanawiał, w końcu jego kąciki ust zadrgały dając znak, że chce coś powiedzieć.
                - Sakura poprosiła, bym cię zaprosił na wspólny wypad naszej drużyny… z okazji urodzin.
Naruto zamurowało. Pamiętali. Oni naprawdę pamiętali. Kakashi, Sakura, Sai… i Sasuke będą świętować razem z nim. Kąciki jego ust podniosły się do góry ukazując szeroki uśmiech blondyna.
Sasuke zignorował jego reakcję.
                - Wstaw się na moście o trzeciej. – zniknął tak szybko jak się pojawił.
Naruto sam nie wiedział co się przed chwilą stało, lecz cieszył się, że spędzi jednak ten wyjątkowy dzień z przyjaciółmi.

                Czekał już na moście. Co prawda był zawczasu, ale lepiej być wcześniej niż się spóźnić. Po chwili zobaczył w zasięgu wzroku Sakurę czytającą coś. Naruto zainteresował się tym zjawiskiem, cóż to różowo-włosa mogła czytać. Ale jego zamyślenia przerwał Sasuke nadchodzący z przeciwnej strony niż Sakura. Widać, że głęboko rozmyślał nad czymś… Cóż to mogło być… Blondyn tylko wzruszył ramionami i obserwował jak przyjaciele stawiają się obok niego. Pogoda dopisywała wraz z nastrojem Naruto. Lecz ten przypomniał sobie o lekturze Sakury i zerknął na nią. Dojrzał jeden fragment. Był on o… całowaniu?! Odwrócił wzrok przerażony, a jego twarz była teraz co najmniej koloru buraka. Przed jego oczami stanął obraz sprzed kilku lat, jak to on i Sasuke całowali się w klasie przy całym tamtejszym towarzystwie.. Owszem… to był jego pierwszy pocałunek, ale to nie znaczy ze łączy go coś więcej niż przyjaźń z tym draniem! Spojrzał na czarnowłosego. Zrobiło mu się strasznie gorąco. Słabnął z każdą sekundą. Obserwowany szesnastolatek skierował na niego wzrok pytająco, na co Naruto odpowiedział odwróceniem spojrzenia. Jego twarz nadal była czerwona.
                - Co ci się dzieje młotku? – zapytał Sasuke patrząc się na blondyna pytająco.
                - N-nic…
                - Nie wygląda mi na to. – odpowiedział jednakowo podejrzewając o coś konkretnego
                - Co się stało Sasuke-kun? – włączyła się Sakura
Naruto nadal stał zmieszany przy barierce mostu. Nie wiedział co myśleć. Czy powinien zareagować coś, czego dowiedział się z przypadkowej książki? Nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Nie wiedział nawet, czy Sasuke pamięta o całym tym wydarzeniu.
                - Właśnie, Naruto! Bo nie jesteśmy tu bez powodu! – zauważyła Sakura
Naruto spojrzał na nią pytającym wzrokiem, jakby z jej oczu mógł wyczytać odpowiedź.
                - Przecież przybyliśmy tu by świętować Twoje urodziny! – odparła szukając coś zawzięcie w kieszeni. Po chwili walki z własnym ubraniem wyciągnęła coś błyszczącego, coś, co wyglądało jak naszyjnik. – To coś, co chciałabym, żeby stało się Twoją bliską sercu rzeczą. – wręczyła ów przedmiot blondynowi. Zauważył, że jest otwierany, jego ciekawość dominowała, więc jak najprędzej chciał zobaczyć co jest w środku. Zamurowało go. Była tam miniaturka zdjęcia ich drużyny… ich starej dobrej drużyny. Zdał sobie właśnie sprawę jak bardzo mu brakowało Sasuke. Spojrzał się na niego, a czarnowłosy obrzucił go pytającym wzrokiem. Naruto niepewnie zaczął podchodzić do przyjaciela. Nie wiedział co robi. Cała ta tęsknota… ten cały długi czas… cały ten ból był spowodowany przez jednego człowieka. Naruto był już jakieś pięć centymetrów przed Sasuke. Dopiero teraz zauważył, że jest odrobinę niższy niż on. Uśmiechnął się do siebie mimowolnie, a jego ręce powędrowały w kierunku czarnowłosego chłopaka.
                - Sasuke… Ty draniu. – objął go – Dobrze, że wróciłeś…
Zamurowało go. Dosłownie. Nie mógł nawet palcem kiwnąć. Spojrzał na blondyna – widział, że był przepełniony smutkiem i tęsknotą. Wyraz twarzy czarnowłosego zmieniła się ze zdziwionej na zimną i bez emocji, ale nie odepchnął chłopaka, aż ten sam się nie odsunął.
                - Przepraszam Sasuke… nie wiedziałem co mną kierowało – spojrzał na dziewczynę – Dziękuje Sakura za ten prezent, będę go miał zawsze przy sobie. – rozejrzał się dookoła – A gdzie Sai?

Sakura się uśmiechnęła.
                - Uznaliśmy, że warto by było urządzić spotkanie starej drużyny… - blondyn odwzajemnił uśmiech dziewczyny. – Co ty na to, by zrobić coś dla Naruto i iść na obiad do Ichiraku? – oczy chłopaka rozjaśniła radość, był w o wiele lepszym nastroju niż dotychczas.
                - Mnie tam wszystko jedno, przecież to w końcu urodziny młotka, nie moje, nie mnie przypada decydować – czarnowłosy dodał swoje trzy grosze.
Naruto o mało nie posiadał się ze szczęścia. Kiwnął głową i razem ruszyli w kierunku baru.


 [N1]Naruto: Musiało boleć…
Sasuke: A żebyś wiedział, że bolało! To wszystko twoja wina, młotku…
Naruto: Haa? A kazałem ci się grzmocić po łbie?
Sasuke: Swoją głupotą? Owszem.

Naruto: Draniu…