– Pójdę go poszukać – rzucił i poszedł za śladem Naruto
- Wiesz co się mogło stać, Sakura? – zapytał Kakashi różówowłosą.
- Nie mam pojęcia, Kakashi-sensei, ale to nie wygląda za dobrze.
Hatake skierował spojrzenie na miejsce gdzie przed chwilą zniknęli chłopcy.
- A mnie się wydaje, że następne dni mogą być bardzo ciekawe…
- Dlaczego tak uważasz, sensei? – Haruno skierowała na niego pytające spojrzenie.
- Kto wie…
Naruto nadal wściekły jak osa przemierzał kolejne metry. Nie wiedział ile już przeszedł. Nie obchodziło go to, byleby tylko znalazł się jak najdalej od Sasuke. Tak, to najlepszy pomysł. Nie zwalniał tempa. Nawet zapomniał o bólu w złamanej nodze. Cholerny Bakasuke! Co on sobie myśli?! Ah tak… przecież on jest taki boski, idealny i w ogóle! Powinien sam być na tym świecie! Blondyn nagle się zatrzymał. Zrobiło mu się tak jakoś… smutno. Serce go bolało. Jak on mógł powiedzieć coś takiego po tym wszystkim… Czuł się jakby zaraz miało pęknąć bezpowrotnie na tysiąc malutkich kawałków. Łzy zaczęły mu się cisnąć do oczu.
- Cholera! Jestem facetem! Nie mogę płakać! – podszedł do jakiegoś pnia i usiadł na nim, noga zaczęła o sobie przypominać – Poczekam tutaj… nieważne jak długo…
Przysunął nogi do siebie i objął rękoma kolana. Nie musiał czekać długo.
- Hej, Naruto? – Uchiha dotknął policzka blondyna, który jak oparzony szybko ją od siebie odsunął.
- Nie dotykaj mnie, draniu! – wykrzyczał mu prosto w twarz. Sasuke stanął jak wryty, nie wiedział, że będzie aż taki zły. – Myślisz, że po takich słowach możesz sobie po prostu tu przyjść… i … i tak łatwo ci przebaczę?! – głos mu drżał, już nie potrafił tego ukryć. – To się grubo mylisz!
- Naruto… - w oczach bruneta malował się smutek – Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło…
Naruto spojrzał na niego, ale już ze łzami, których nie umiał powstrzymać.
- Nawet nie wiesz jak to bolało…
Sasuke nie wiedział co powiedzieć. Jego wyraz twarzy nie zmieniał się, nadal był pełen smutku i żalu. Po chwili milczenia objął Naruto, który nadal siedział na pniu drzewa.
- Puść mnie, draniu…
- Nie.
Byli w takiej pozycji jakiś czas. Ale Naruto nie dał za wygraną.
- Cholera, puść mnie!
- Nie puszcze! – łzy blondyna zaczęły spływać na materiał ubrania Sasuke. – Przepraszam – dodał.
- Sasuke… - Naruto splótł palce za plecami bruneta – Nie rań mnie już tak więcej… - Sasuke drgnął.
- To znaczy ze mi wybaczasz? – poczuł jak blondyn kiwa głową, uśmiechnął się. – No, ale wynagrodzę ci to.
- Eh? Niby jak? - szafirowe oczy Sasuke błysnęły, po czym on sam złapał za obiema rękami twarz Naruto i zmiażdżył jego usta pocałunkiem. Naruto otworzył szeroko oczy. Cóż… mógł się tego spodziewać.
Blondyn zalał się rumieńcem, gdy poczuł jak brunet bada wnętrze jego ust. Od razu się oderwał.
- C-co ty robisz?!
- To, co widać. – odpowiedział obojętnie, aczkolwiek nie bez pretensji
- Ale…ale to za szybko-! – wypowiedź niebieskookiego przerwał następny pocałunek ze strony czarnowłosego
- Przesadzasz – powiedział w czasie przerwy.
***
- Coś długo nie wracają… - zauważyła Sakura siedząc nad rzeką
- Nie martw się, dadzą sobie sami radę.
- Mam nadzieję. – różówołosa zwróciła smętny wzrok na czystą wodę
***
- Sasuke? – odezwał się Naruto odrywając się od chłopaka – Musimy wracać.
- Jeszcze chwilę… - szepnął całując szyję blondyna. Gorąca fala przebiegła przez skórę Uzumakiego.
- Sasuke! – złapał za jego ramiona i zmusił go, by patrzył się na jego twarz
Ten zwrócił na niego ponury wzrok.
- Co?
- Wracajmy… Sakura i Kakashi na pewno się martwią – Sasuke prychnął
- Nie mam zamiaru, skoro już jesteśmy tu sami… trzeba to wykorzystać – wymruczał mu do ucha. Naruto zadrżał.
- Przepraszam bardzo… w jakim sensie… wykorzystać? – jego głos drżał
- Uu… cóż za myśli ci przeszły przez głowę? Niegrzeczny… - brunet uśmiechnął się szyderczo.
- Że niby jakie? – blondyn najwyraźniej nie wiedział w jakiej to sytuacji się znajduje. Westchnął, gdy poczuł język czarnowłosego za swoim uchem. Jego umysł był całkowicie pusty. Nie wiedział teraz co powiedzieć, by Sasuke przestał. – Sas…Sasuke…p-przestań – odezwał się w końcu. Nie umiał wypowiedzieć bardziej sensownego zdania.
- Dlaczego? Przecież widzę, że ci się podoba.
Miał racje. Podobało mu się, ale był tym faktem przerażony. Nie powinno mu się to podobać! Powinien teraz go odepchnąć i byłby koniec gry! No więc… czemu nie może? Usta bruneta przeniosły się na powrotem na szyję gdzie pozostawił po sobie soczystą malinkę. Popatrzył na nią z uśmiechem wyraźnie dumny ze swojego dzieła. Czuł jak blondyn drży. Za to Naruto czuł miękkie kruczoczarne włosy na swoim policzku. Pachniały wiśnią i gorzką czekoladą. Jaki był tego powód? Cholera! Nie powinien teraz odpływać wąchając cholerne włosy Sasuke! Jeszcze ten jego cholerny uśmieszek na cholernej twarzy! Jak on go denerwował… a zarazem tak przyciągał. Jak nic innego. Co za cholerny drań! Czemu tak na niego działa?!
- Sasuke! – odciągnął go od siebie, a lazurowe oczy spojrzały na niego z wyrzutem
- Co? – zapytał obojętnie, jakby miał to wszystko w głębokim poszanowaniu, lecz Naruto nie dał za wygraną i nadal wlepiał w niego wzrok – No co?! – brunet był wyraźnie rozzłoszczony zachowaniem niebieskookiego, na co ten uśmiechnął się szelmowsko
- Czy z nim wszystko będzie w porządku? – zapytał patrząc na blondwłosą kobietę stojącą nad Naruto, ta tylko spuściła wzrok
- Nie mam pojęcia… to zależy tylko od niego – odpowiedziała drżącym głosem, na co Sasuke przeklnął pod nosem – A ty – spojrzała się na niego – Też powinieneś wrócić do łóżka, twój stan też nie jest zbyt ciekawy – dodała surowo
- Chcę z nim zostać – odpowiedział stanowczo Sasuke, Hokage przytaknęła tylko z lekkim uśmiechem na ustach
Mijały dni, a Uzumaki nadal nie miał zamiaru się obudzić. Uchiha trwał przy nim solidnie nie opuszczając go na krok. Cały czas mówił do niego, wierzył bowiem, że on to usłyszy i wiedząc, że ktoś na niego czeka – wróci. Lecz z każdym dniem tracił swą nadzieję. Drżał lekko patrząc na śpiącą spokojnie twarz blondyna. Ujął jego dłoń w swoją własną ściskając ją lekko.
- Nie możesz mnie zostawić… nie możesz… rozumiesz? – odezwał się ochryple łamiącym się głosem. Kilka kropel spadło na bladą, jak śnieg rękę blondyna. Łzy. Oznaka bólu i cierpienia. Czasami złości, lub szczęścia, lecz w tym przypadku, to było coś o wiele gorszego. Brunet wzmocnił swój uścisk, próbując zatrzymać cisnące się do oczu kolejne słone łzy. To nie było w jego stylu, by płakać, lecz kto o to teraz dbał. Nie obchodziła go teraz jego duma. Oddałby wszystko, by jego przyjaciel do niego powrócił. Tama pękła. Sasuke rozkleił się na dobre. Łzy zaczęły się lać strumieniem, a on upadł na pościel Naruto nadal ściskając jego ręke.
Trzy lata. Tyle czasu zmarnował bez niego. Jak mu brakowało tego, by znów bawili się tak dobrze, jak kiedyś. Chociaż jeden z nich nie ukazywał po sobie choć odrobiny radości z tego, co robili. Lecz w duchu śmiał się naprawdę głośno. Szlochał w biały materiał kurczowo trzymając dłoń chłopaka. Podniósł się od razu, gdy poczuł lekki ucisk palców ze strony przyjaciela.
- Nie…rozpaczaj tak… jakby to miał być…koniec świata … - Naruto z trudem wypowiedział te słowa, lecz z lekkim uśmiechem na ustach. Patrzył prosto w czarne tęczówki Uchihy, który sparaliżowany przyglądał się każdej części blondyna. – No nie patrz się tak na mnie… dziwnie się przez to czuje…
- Usuratonkachi… - szepnął Sasuke spuszczając wzrok
- Eh? – zdziwił się Uzumaki, nie spodziewając się takiej reakcji
- Nie mogłeś wcześniej się obudzić? Wiesz jak się martwiłem…? – nadal jego głos był cichy, lecz to nie przeszkadzało blondynowi zrozumieć sens słów. Lazurowe tęczówki spojrzały na niego z czułością i … poczuciem winy? Wzmocnił uścisk.
- Przepraszam…
- Nie szkodzi, młotku… ważne, że już jesteś – Uzumaki ponownie się uśmiechnął widząc radość w oczach Sasuke, choć jego wyraz twarzy pozostawał nienaruszony. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, poczuł miękkie usta bruneta na swoich własnych. Nie można było ukryć, że był tym faktem zaskoczony. Gdy oderwały się one od siebie, niebieskooki spojrzał na niego zdziwiony z wypiekami na twarzy.
- Już nigdy mnie nie zostawiaj… - szepnął nagle, na co Uchiha go przytulił mocno po chwili.
- Dziękuję, jest piękny – powiedział z ciepłym uśmiechem na ustach i pogłaskał dziewczynkę po głowie, po czym odeszła. Niebieskooki kontynuował swoją drogę do budynku hokage. Miał jeszcze parę spraw na głowie niecierpiących zwłoki. Westchnął ciężko, lecz nadal się uśmiechając. Po chwili jednak doszedł na miejsce.
Otwierając drzwi do swego gabinetu zauważył czarnowłosego, szczupłego chłopaka w stroju ANBU, który stał podparty o ścianę wpatrując się w okno. Uśmiechnął się do siebie.
- Więc już jesteś, Sasuke – zdjął swoje nakrycie głowy, chłopak odwrócił wzrok ukazując głębie swych czarnych oczu.
- Jak widać – odpowiedział lekko ochrypniętym głosem – Ty też, widzę, że nie leniuchujesz, Naruto – dodał podchodząc do blondyna, który zasiadał przy biurku.
- Jak widać – poszedł w ślady bruneta – Jak na misji?
- Zakończyła się sukcesem. Lecz wiesz, czego mi tam najbardziej brakowało? – lazurowe tęczówki zwróciły się ku niemu pytająco – Ciebie
Uzumaki momentalnie się zarumienił.
- Baka! Nie mów takich rzeczy! – oburzył się wlepiając wzrok w dokumenty. Starał się udawać, że one go interesują bardziej. Uchiha uśmiechnął się.
- Widać, że dotrzymałem obietnicy… - odezwał się nagle
- Jeszcze nie… miałeś nigdy mnie nie opuścić… - odparł trzymając kurczowo kawałek papieru
- Masz rację – podszedł do niego – Mogę ci zagwarantować, że tak będzie – zmiażdżył morelowa usta pocałunkiem, jakiego jeszcze blondyn nigdy nie doświadczył. Po chwilowym osłupieniu, jednak odwzajemnił ten gest wplatając w palce w czarne kosmyki, które mimo tego, że wyglądały na szorstkie, w dotyku były niesamowicie miękkie… jak puch.